Każdy miewa dni, kiedy za żadne skarby nie ma siły i ochoty podnieść się z łóżka i iść do pracy. Niestety nasz szef na pewno nie będzie zadowolony, jeśli zrobimy sobie wolne bez wcześniejszego uprzedzenia. Co więc zrobić, aby odpocząć i nie narazić się przełożonemu? Trzeba znaleźć dobrą wymówkę! Poniżej przedstawiamy te najskuteczniejsze.
Paluszek i główka…
Jedne ze skuteczniejszych wymówek dotyczą naszego złego samopoczucia – chyba żaden szef nie chciałby, żeby jego pracownicy igrali ze zdrowiem. Tak postępuje m.in. Jennifer Miller. Jej zdaniem podanie zatrucia jako przyczyny naszej nieobecności w pracy to najlepsze wyjście. – To najczęściej coś, co pojawia się nagle i znika w ciągu 24 godzin. Wtedy nie potrzebujesz też żadnych zaświadczeń od lekarza – pisze Jennifer.
Pozostając w kręgach zdrowia i medycyny – według niektórych kobiet, w przypadku gdy szefem jest mężczyzna, rzucenie nazwami kilku kobiecych narządów z przedrostkiem „boli mnie” w zupełności wystarczy. Jeśli natomiast nie dostaniemy urlopu na zaplanowany termin, warto zaryzykować rzucenie informacji, że mamy zaplanowaną kolonoskopię. Nikt nie powinien protestować.
Sprawy rodzinne
Według niektórych doskonałą wymówką jest śmierć członka rodziny (oczywiście udawana). Pogrążonych w żałobie nikt nie powinien się czepiać. Jest pewien problem, pomijając już kwestię, na ile jest to etyczne. Nie możemy się zapędzić – uśmiercanie dziadka lub cioci co miesiąc na pewno zwróci uwagę naszego szefa. Poza tym pamiętajmy, że jest coś takiego jak nekrolog – jeśli nasz szef będzie zawzięty i dobrze poszuka, może nas zapędzić w kozi róg.
Okazuje się, że dobrą wymówką może być również dziecko – nie jako takie jego posiadanie, ale różne sytuacje związane z jego wychowywaniem. Jedną z łatwiejszych wymówek będzie powiedzenie szefowi, że nasze dziecko zachorowało i koniecznie musimy udać się z nim do lekarza i zostać z maleństwem. Ze strony szefa byłoby niegrzeczne dopytywanie się o szczegóły, a co gorsza żądanie dokumentów świadczących o wizycie u lekarza. Można spróbować również zagrywki na opiekunkę – informacja, że to opiekunka do dziecka zachorowała, oraz że nikt inny nie może zostać dziś z naszym dzieckiem, powinna wystarczyć dla mniej wymagających przełożonych.
Robię biznes!
Kiedy nie ma nas w pracy możemy spróbować się wyprzeć i powiedzieć, że faktycznie ciężko pracujemy i zarabiamy pieniądze dla naszej firmy. Pracownicy biurowi mogą spróbować powiedzieć, że pracują z domu. Połączenie tego z informacją o nienajlepszym samopoczuciu może być niezłym pomysłem.
Wszystko zależy od tego, na czym polega nasza praca. Ważniejsi doradcy klienta mogą spróbować powiedzieć, że grają w golfa z klientem. Kontrahenta możemy też „zabrać” na obiad, a później umówić się na partyjkę squasha. Ale tu też warto uważać – jeśli nasz szef myśli, że spotykamy się z klientem, to lepiej to zróbmy, chociaż na chwilę.
Pomyliłem hotel
Czasami firma wysyła nas na szkolenie lub sympozjum do innego miasta. Zdarza się, że szkolenie jest - delikatnie mówiąc - mało interesujące. Jeśli jedziemy z innymi współpracownikami, po długim wieczorze w hotelu może się okazać, że zwyczajnie nie jesteśmy w formie następnego dnia. Wstanie z łóżka nie wchodzi w grę, nie mówiąc już o wyjściu na sympozjum.
W podobnej sytuacji była kiedyś Caroline Zelonka – jej udało się bezbłędnie wybrnąć z takich problemów. – Nie chciałam iść, a szkolenie było obowiązkowe. Co więcej, poprzedniego wieczoru trochę poimprezowałam – wspomina. Wtedy, jak sama pisze, zdała sobie sprawę, że w mieście były dwa hotele o bardzo podobnej nazwie. – Co więcej, mówiąc o szkoleniu, mój szef sam kilkukrotnie je pomylił – pisze Caroline.
Zelonka oczywiście nie wybrała się rano na sympozjum. Po powrocie do pracy została zapytana, jak poszło szkolenie. – Powiedziałam, że pojawiłam się w hotelu (wymieniając nazwę tego drugiego) gdzie powiedziano mi, że nie ma dla mnie rezerwacji, więc musiałam wrócić. Nikt tego nie sprawdził, wszyscy w firmie to kupili! – wspomina.
Szczerość popłaca?
Wielu z nas powiedziałoby pewnie, że w niektórych sytuacjach szczerość będzie najlepszym wyjściem. W Polsce istnieje też instytucja urlopu „na żądanie” – w razie nagłych wypadków możemy skorzystać z dnia wolnego, bez zbędnych tłumaczeń i krętactw. Zawsze można dodać, że nie chcemy o tym rozmawiać, że to sprawa osobista, musimy jak najszybciej to załatwić, i już następnego dnia będziemy gotowi do pracy. Oczywiście przełożonego należy za taką sytuację przeprosić, i liczyć na jego wyrozumiałość.
Marcin Lekki
Bankier.pl