– Uważam za bardzo niefortunne, że konflikty handlowe są postrzegane jako konflikty pomiędzy krajami – mówi prof. Michael Pettis z Peking University w rozmowie z Bankier.pl. Jego zdaniem u podstaw wojny handlowej leży nierówny rozkład dochodów, a te same grupy w różnych państwach mają wspólne interesy.


"20 wyzwań na 20-lecie Bankier.pl" to specjalny program, w ramach którego redakcja razem z zaproszonymi gośćmi rozmawia o przyszłości 20 gorących obszarów gospodarki. W tym odcinku rozmawiamy o globalnych nierównowagach, wojnie handlowej i chińskiej gospodarce.
– W Chinach udział dochodów gospodarstw domowych w PKB, a w efekcie także udział konsumpcji, jest najniższy w historii. Chińczycy po prostu nie mogą skonsumować tyle, co wyprodukowali, dlatego muszą wyeksportować nadwyżkę oszczędności [nad inwestycjami - red.] – zauważa Pettis.
A to odbija się na dochodach zwykłych Amerykanów. – Dochód amerykańskiej klasy robotniczej, drobnych przedsiębiorców, a także gospodarstw domowych klasy średniej pozostał na podobnym poziomie, pomimo że USA w ciągu 40 lat odnotowały gwałtowny wzrost. Bardzo dobrze poradził sobie jednak system finansowy oraz właściciele majątku ruchomego i biznesowe elity, podobnie jak zresztą w przypadku systemu finansowego i elit biznesowych w Chinach – zaznacza.
Jak rozwiązać problem globalnych nierówności? Zdaniem współautora książki "Trade Wars are Class Wars" najlepiej byłoby stworzyć nowy system handlu międzynarodowego i przepływów kapitałowych. – Myślę jednak, że to będzie bardzo trudne (...). Drugą najlepszą opcją, przy czym podkreślam, że nie jest to dobra opcja, byłoby jednostronne wystąpienie USA z obecnego systemu i ograniczenie napływu nadwyżek finansowych do Stanów Zjednoczonych – przekonuje.
A co mogą zrobić sami Chińczycy, by zrównoważyć własną gospodarkę? – Jeśli chcemy, aby krajowa konsumpcja była źródłem wzrostu, musimy zwiększyć udział gospodarstw domowych zwykłych Chińczyków w PKB. Jak to osiągnąć gospodarczo? Można wyeliminować ograniczenia dotyczące osiedlania się, podnieść wynagrodzenia, wzmocnić system zabezpieczeń społecznych, zmniejszyć degradację środowiska, wprowadzić darmowy transport publiczny. Problem jest jednak taki, że ten dochód musi być przeniesiony od kogoś innego, a tym kimś innym będzie albo biznes, albo rząd – wyjaśnia Pettis.
» Zobacz też inne odcinki z serii "20 wyzwań na 20-lecie Bankier.pl"