Mocno zwyżkujące notowania właściciela Facebooka oraz innych wielkich spółek technologicznych napędziły czwartkowe wzrosty na nowojorskich giełdach. Jednakże poza big-techami nie było aż tak zielono.


Inwestorzy z entuzjazmem przyjęli raport kwartalny Meta Platforms, choć same wyniki trudno uznać za rewelacyjne. Dawny Facebook nieznacznie (bo tylko o 2%) przebił oczekiwania analityków pod względem przychodów oraz zaraportował raptem 1,76 USD zysku na akcję. Dla tego ostatniego nie bardzo istnieje punkt odniesienia, ponieważ Meta zdecydowała się na spore odpisy w segmencie Metaverse, które łącznie obniżyły jej wynik netto o 4,28 mld USD. Zgodne z oczekiwaniami były statystyki liczby użytkowników, ale przychód na użytkownika (ARPU) okazał się wyraźnie lepszy od prognoz. Więcej o wynikach Mety piszemy w artykule zatytułowanym „Akcje Meta zyskują 20 proc.”
Mimo takich ambiwalentnych wyników inwestorzy rzucili się na akcje Mety, wynosząc och notowania w górę o ponad 23% i osiągnęły najwyższe poziomy od ponad pół roku. W 2022 r. akcje Meta zostały przecenione o blisko 70 proc. Dno trendu spadkowego akcje osiągnęły na początku listopada 2022 r., kiedy płacono za nie poniżej 90 dolarów. Od tego czasu zdążyły już podrożeć o ponad 100%.
Facebookowy entuzjazm pociągnął w górę walory innych gigantów spod szyldu FAANG, które będę raportować wyniki po zakończeniu czwartkowej sesji. Akcje Alphabetu podrożały o 7,3%, Amazona o 7,4%, Microsoftu o 4,7%, zaś Apple’a o 3,7%.
W rezultacie mocno dociążony wielkimi spółkami technologicznymi Nasdaq poszedł w górę o 3,25% i zakończył sesję na poziomie 12 200,82 pkt. – czyli najwyżej od września. S&P500 zyskał 1,47% i dotarł na wysokość 4 179,76 pkt., co jest najwyższym poziomem od sierpnia. Ale już średnia przemysłowa Dow Jonesa straciła 0,11%, choć utrzymała się powyżej 34 000 punktów. DJIA szkodziły m.in. zniżkujące o ponad 5% walory United Health Group czy tracące 3,3% walory Mercka. Jak widać, poza sektorem technologicznym o wzrosty było znacznie trudniej.
Na Wall Street nie cichły też komentarze na temat czwartkowego komunikatu z Rezerwy Federalnej i konferencji przewodniczącego Powella. Dominowała narracja o nieco bardziej łagodnym nastawieniu Jaya Powella, co zdaniem niektórych komentatorów potwierdza scenariusz bliskiego zakończenia cyklu zacieśnienia polityki monetarnej. Odnoszę jednak wrażenie, że analitycy wygłaszający tego typu komentarze przysłuchiwali się jakiejś innej konferencji, ponieważ Powell brzmiał niezmiennie „jastrzębio” i wprost zapowiadał kolejne podwyżki stopy funduszu federalnych.
W czwartek rynek dostał też kolejne zgodne z oczekiwaniami podwyżki stóp procentowych w Europie. Bank Anglii i Europejski Bank Centralny zgodnie dorzuciły kolejne 50 pb. i zapowiedziały kontynuację zaostrzania polityki monetarnej. W obu przypadkach koszty kredytu osiągnęły najwyższe poziomy od 2008 roku.
Na froncie makroekonomicznym otrzymaliśmy kolejne mocne dane z amerykańskiego rynku pracy. Liczba nowo rejestrowanych bezrobotnych wyniosła zaledwie 183 tys. wobec 186 tys. tydzień wcześniej oraz oczekiwanych 200 tys. Lepiej od oczekiwań zaprezentował się wzrost wydajności pracy w IV kwartale (zwyżka o 3% kdk). Mocno wzrosły także grudniowe zamówienia na dobra trwałego użytku (o 5,6% mdm po spadku o 1,7% w listopadzie).