Do dziś uznawana jest za największą ikonę kina, symbol seksu i urody. Jako gwiazda podbiła miliony serc na całym świecie, w życiu prywatnym była nieśmiałą, spragnioną miłości kobietą, która nie umiała poradzić sobie z traumą sierocego dzieciństwa. Mimo uwielbienia tłumów, czuła się zagubiona i samotna.
Była wychowywana inaczej niż przeciętne amerykańskie dziecko. Nie znała uczucia szczęścia, nie brała tego stanu, jak inne dzieci, za pewnik. Urodziła się 1 czerwca 1926 r. w Los Angeles jako Norma Jean Mortensen, nieślubna córka Gladys Baker. Matka nie potrafiła (lub nie chciała) zająć się niemowlęciem, nie umiała odnaleźć się w sytuacji rozwódki z nieślubnym dzieckiem, dlatego oddała Normę Jean do rodziny zastępczej. Przez pierwsze siedem lat swojego życia dziewczynka mieszkała w małym, skromnym mieszkaniu Alberta i Idy Bolenderów. Matka odwiedzała ją rzadko, więc mała czuła się skrzywdzona emocjonalnie, była niepewna swojej tożsamości. Gladys zabrała córkę od Bolenderów, lecz opiekowała się nią tylko przez dwa lata, później popadła w depresję i musiała poddać się leczeniu. Z tego dwuletniego okresu dziewczynka zapamiętała wyjścia z matką do kina i swój zachwyt nad wspaniałą gwiazdą – Jean Harlow. Wówczas zapragnęła zostać gwiazdą filmową. Kiedy Gladys trafiła do kliniki dla nerwowo chorych, małą Normą zaopiekowała się Grace Mekce, starsza, bezdzietna przyjaciółka matki. Grace została również prawną opiekunką dziecka, mimo to po wyjściu za mąż oddała je do sierocińca. Norma wstydziła się, że matka i późniejsza opiekunka nie chciały jej. Żal, wstyd i osamotnienie stały się jej traumą na całe życie. Z sierocińca trafiła do kolejnej rodziny zastępczej, do domu Edith Any Atchinson Lower – pierwszego domu, w którym czuła się kochana. Ale gdy miała 14 lat, Ana ciężko zachorowała i Gladys postanowiła ponownie zabrać córkę do siebie. Jednak dziewczynka szybko stała się dla niej ciężarem. Matka zaaranżowała więc małżeństwo Normy z 19-letnim sąsiadem Jimem Dougherty. Młodzi wzięli ślub 19 czerwca 1942 r. – wkrótce po 16 urodzinach późniejszej gwiazdy. Nastoletnia mężatka przerwała swoją edukację, co stało się przyczyną jej kolejnego kompleksu niższości. Małżeństwo przetrwało niecałe pięć lat.

Podczas II wojny światowej Jim walczył za oceanem, a osamotniona Norma zaczęła pracować w fabryce, przy sprawdzaniu spadochronów. Wtedy to do fabryki przybyła ekipa filmowców, która zwróciła uwagę na wyjątkową fotogeniczność młodej pracownicy. Norma miała zdjęcia nie tylko do filmiku z fabryki, ale także indywidualne, co stało się początkiem jej kariery jako modelki. Pogodna, uśmiechnięta, chętnie spoglądała w kamerę. Jej zdjęcia cieszyły się ogromnym powodzeniem. W 1945 r. została uznana za modelkę roku. Jeszcze zanim stała się Marilyn Monroe, jej twarz pojawiła się na okładkach setek czasopism i magazynów. Jednak warunkiem dalszej kariery był rozwód, co też uczyniła. Wkrótce po rozwodzie trafiła do filmu. Kiedy podpisywała swój pierwszy kontrakt z wytwórnią 20th Century Fox, została zobligowana do zmiany imienia i nazwiska… i tak narodziła się Marilyn Monroe!
Pracę w filmie rozpoczęła nie tylko od zmiany nazwiska, ale i od znacznego rozjaśnienia włosów, co upodobniło ją do ukochanej gwiazdy, platynowej blondynki Jean Harlow. Początkowo grywała małe rólki. Próbowała pomóc sobie i swojej karierze za pośrednictwem wpływowych, zamożnych protektorów (m.in. 70-letniego biznesmena Josepha Schnecka czy 68-letniego Johnny’ego Hyde’a). Nie uważała, że jest coś złego w tym, iż godzi się na seks za pomoc w karierze. Jak mówiła: Seks wiele dla nich znaczył, a dla mnie nie znaczył nic. Za wszelką cenę chciała być aktorką. Wstydziła się tego, że porzuciła szkołę, zawsze pociągali ją ludzie wykształceni, od których mogła się czegoś dowiedzieć o literaturze, teatrze, historii. Dlatego chętnie korzystała z możliwości nauki gry aktorstwa. Mimo to zarzucano jej później manierę patetycznego wypowiadania słów.

Przełomem w karierze Marilyn okazała się rola w filmie Johna Hustona "Asfaltowa dżungla", choć złośliwi za największy jej sukces uznali kalendarz z roznegliżowanymi zdjęciami, który zrobił wielką furorę. Monroe zdecydowała się do niego pozować, kiedy nie otrzymywała żadnych propozycji filmowych, a musiała spłacić długi. Dowiodła, że ma zdolności aktorskie, ale studio 20th Century Fox niezmiennie obsadzało ją w rolach słodkich idiotek. Na początku lat 50. zagrała w filmach, które niewiele wniosły do jej kariery. Z tego okresu na uwagę zasługuje tylko western "Rzeka bez powrotu". Choć nie odnosiła największych sukcesów jako aktorka, skupiała uwagę mężczyzn jako kobieta. Dążyła jednak wyłącznie do zawodowych laurów i sławy.
Wiele zmieniło się po 1953 r. – dreszczowiec "Niagara" stanowił początek jej olśniewającej kariery. Prawdziwym przełomem okazała się rola w komedii "Mężczyźni wolą blondynki" (z Jane Russell), po której Marilyn stała się wielką gwiazdą. W tym filmie zaśpiewała niezapomnianą piosenkę 'Diamonds are a girl’s best friend'. W różowej sukni, otoczona dziesiątkami mężczyzn w czarnych frakach, tańczyła, była unoszona i jednocześnie bawiła się sznurami brylantów, jakby wiedziała, że ta sekwencja filmowa pozostanie czymś w rodzaju narodowej świętości. Marilyn Monroe uczyniła ze swojej bohaterki Lorelei Lee postać satyryczną, przebój dziesięciolecia.
Gdy wraz Jane Russell odcisnęła swe dłonie przed Chinese Theatre, powiedziała, że to oznacza, iż w życiu możliwe jest wszystko, prawie wszystko. I to wydarzenie było w prasie opisywane szerzej niż koronacja Elżbiety II czy zaręczyny senatora Johna Kennedy’ego z Jacqueline Bouvier.

Była nowym symbolem seksu. Gdy zapytano ją kiedyś, co nosi w łóżku, odpowiedziała: Chanel numer 5. Innym razem stwierdziła: Lubię nosić szałowe stroje albo w ogóle nic. Nic pomiędzy tym mnie nie zadowala. Następny film Marilyn "Jak poślubić milionera" był również wielkim przebojem, umacniającym jej pozycję gwiazdy. W tym czasie spotkała też swą wielką miłość – Joego DiMaggio, legendarnego gracza baseballu, poślubiła go w 1954 r. DiMaggio wierzył, że Marilyn porzuci dla niego karierę, ustatkuje się i założy prawdziwą rodzinę. Jednak bardzo się pomylił.
– Joe chciał, żebym była piękną eksaktorką, tak jak on był wielkim eksgraczem. Mieliśmy razem iść w kierunku zachodzącego słońca. Ale ja nie byłam jeszcze gotowa do takiej podróży – powiedziała w jednym z wywiadów. Znacznie większym przeżyciem niż małżeństwo były dla niej występy przed amerykańskimi żołnierzami w Korei. Powiedziała: Nigdy wcześniej nie czułam się tak całym sercem gwiazdą jak wtedy, a sukienkę, w której występowałam na koncertach, przechowywałam do końca życia. Powodem małżeńskiego konfliktu stał się udział Marilyn w kolejnym przeboju filmowym "Słomiany wdowiec", ze słynną sceną, w której podmuch powietrza
z tunelu metra unosi jej jasną, plisowaną sukienkę. I choć dla wielu obraz ten był symbolem radości, piękna, żywiołowej akceptacji życia, to dla małżeństwa Marilyn z legendą baseballu stanowił początek końca. Joe nie chciał słuchać komentarzy o swojej żonie. Po dziewięciu miesiącach ich małżeństwo przeszło do historii.
Marilyn trudno było wrócić do pracy w filmie. Sięgnęła więc po tabletki. Zaczęły się z nią kłopoty na planie filmowym. Rozpoczęła sesje z psychoterapeutą. Skarżyła się na panujący w studiu system zatrudniania aktorów i niskie zarobki (1500 $ tygodniowo), zupełnie absurdalne w świetle zysków, jakie jej filmy przynosiły Foxowi. Milton Greene, ulubiony fotograf Marilyn, zaproponował, aby wspólnie zastanowili się nad utworzeniem własnego przedsiębiorstwa filmowego, co pozwoliłoby im lepiej zarabiać, wybierać scenariusze, reżyserów itp. I tak gwiazda założyła spółkę produkcyjną (wraz z Miltonem Greene’em) pod nazwą Marilyn Monroe Productions. Zaczęła też brać lekcje gry aktorskiej u Lee Strasberga w słynnym Actors Studio. Spółka wyprodukowała dwa filmy: "Przystanek autobusowy" oraz "Książę i aktoreczka". Bardzo to Marilyn podbudowało. Podobnie jak nowy, potajemny romans ze słynnym pisarzem, wyróżnionym nagrodą Pulitzera, Arthurem Millerem. W 1956 roku ta niecodzienna para stanęła na ślubnym kobiercu. Nie był to jednak najszczęśliwszy okres w życiu Monroe, mimo że rola Cherie w "Przystanku autobusowym" została doceniona przez krytyków i uznana za jej najlepszą kreację. Za rolę w "Księciu i aktoreczce" gwiazda otrzymała od krytyków włoskich i francuskich nagrody dla najlepszej aktorki zagranicznej (odpowiedniki Oscara). Niestety, Marilyn cały czas miała kłopoty ze sobą. Brała więc pigułki, by w ogóle móc funkcjonować – wieczorem, by zasnąć, rano, by się obudzić. Chciała mieć dzieci, ale kolejne próby kończyły się poronieniem, co powodowało jej kolejne załamania. Tragedia ta skłoniła Arthura Millera do napisania scenariusza "Skłóconych z życiem", który miał być hołdem dla ukochanej.

W 1958 r. Marilyn powróciła do wytwórni Fox na nowych, korzystnych zasadach i zagrała w jednym z najgłośniejszych swych filmów, komedii "Pół żartem, pół serio". Partnerowali jej Tony Curtis i Jack Lemmon. Sprawiała ogromne kłopoty na planie – spóźniała się, nie mogła zapamiętać tekstu, trzeba było wielokrotnie powtarzać liczne sceny – ale dzięki opiece i cierpliwości reżysera (Billy’ego Wildera), stworzyła w tym filmie wielką rolę, za którą otrzymała Złoty Glob. Została też uznana za najlepszą aktorkę komediową 1960 roku. Kolejnym ważnym filmem w życiu artystki był obraz "Pokochajmy się", w którym partnerował jej Yves Montand. Podczas realizacji filmu w prasie wybuchła bomba: Marilyn ma nowy romans – z Montandem. Romans trwał tylko dwa miesiące, a Marilyn pozostała rozgoryczona: Ja byłam zakochana, a on po prostu spędzał „miłe chwile”...
Tymczasem jej małżeństwo z Millerem, stan psychiczny i fizyczny były w opłakanym stanie. W połowie 1960 r. rozpoczęły się zdjęcia do filmu "Skłóceni z życiem". Kiedy Arthur Miller zaczął pisać do niego scenariusz (1957 r.), był zakochany, wzruszony więzią żony z naturą, jej miłością do dzieci i zwierząt, ale w 1960 r. miał do tego tematu już zupełnie inny stosunek, dlatego film odzwierciedla gorycz i niechęć pisarza. W usta Roslyn, głównej bohaterki, Miller włożył wypowiedzi, będące opisem całego życia Marilyn – od jej smutnego dzieciństwa aż do rozwodu z Joem. Film nie uratował małżeństwa Millerów, na tydzień przed premierą "Skłóconych..." Monroe ostatecznie rozwiodła się z dramaturgiem. Rozwód pogłębił jej depresję. Cały czas spędzała w domu, w zaciemnionej sypialni, żyjąc na proszkach nasennych. Trafiła nawet do szpitala psychiatrycznego, z którego wyciągnął ją Joe DiMaggio, który mimo upływu lat wciąż ją kochał. Dzięki niemu Marilyn opuściła szpital i odprawiła swoją terapeutkę. W Hollywood dużo się wówczas mówiło o romansie Monroe z prezydentem Johnem F. Kennedym. Tak długo zakładano, że prezydenta i gwiazdę filmową łączy namiętny romans, iż w końcu ta informacja utrwaliła się w świadomości społecznej. Żaden z poważnych biografów nie może uznać, że Monroe i Kennedy byli kochankami. Plotki o jej romansie z prokuratorem generalnym Robertem Kennedym były powtarzane z jeszcze większą uporczywością. W powszechnej świadomości obaj bracia Kennedy nie tylko romansowali z Marilyn, ale też odegrali istotną rolę w jej śmierci. Jednak nikt nigdy nie udowodnił tej tezy. Pewnie do tych plotek przyczynił się występ gwiazdy podczas przyjęcia urodzinowego na cześć 45-letniego prezydenta Kennedy’ego. Ubrana w cielistą, pokrytą cekinami, przylegającą do ciała suknię wieczorową, bardzo zmysłowym głosem zaśpiewała 'Happy Birthday, Mr. President'. Marilyn nosiła sukienki tak obcisłe, że niektóre z nich trzeba było na niej zaszywać. Dodatkowo, ponoć po to, aby uzyskać swój słynny rozkołysany chód, skracała jeden z obcasów pantofli o 5 milimetrów.
W ciągu ostatnich miesięcy życia Marilyn Monroe przeistoczyła się w zupełnie inną, odważną, dojrzałą kobietę, czego dowodzą wszystkie jej czyny, wywiady, kontakty z ludźmi i występy. Wreszcie sama decydowała o swoim życiu. Nigdy nie potępiała tych, którzy ją zranili lub oszukali, teraz miała jeszcze życzliwszy stosunek do świata. Miała także piękne plany: powrót do Joego, nowe role filmowe, zerwanie z nieprzychylnymi jej osobami i złymi wspomnieniami z przeszłości. Zamierzała wziąć udział w filmie o Jean Harlow, wróciła na plan filmu "Something’s got to give". Promieniała radością. Piątego sierpnia 1962 r. Eunice, jej gospodyni, przyszła ostatni raz do pracy (została zwolniona przez gwiazdę) i znalazła Marilyn martwą.
Na komodzie stały buteleczki po tabletkach. Przez lata bezskutecznie próbowano dociec przyczyny śmierci aktorki. Samobójstwo czy morderstwo? A jeśli morderstwo, to kto za tym stoi i dlaczego? Do dziś brak odpowiedzi na te pytania (lub nie można ich ujawnić). Jak w greckiej tragedii, 8 sierpnia, w dniu, na który Marilyn zaplanowała swój powtórny ślub z Joem, odbył się jej pogrzeb.
Bogini seksu odeszła w wieku 36 lat. Ale jej legenda wciąż jest żywa. W 1988 r. imieniem Marilyn Monroe nazwano jedną z gwiazd (Corona Borealis RA 16h Om 5s 30 53’). Patrząc w rozświetlone niebo, zawsze już będziemy się zastanawiać: Czy to migoce gwiazda, czy to aktorka puszcza do nas oczko?
Autor: Beata Surmakiewicz






















































