

Minister gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Marek Gróbarczyk został ponownie eurodeputowanym. Otrzymał mandat z listy PiS w okręgu obejmującym województwa. zachodniopomorskie i lubuskie.
Jak mówił w kampanii wyborczej, wśród najważniejszych zadań, które sobie stawia, jest odbudowa polskiej gospodarki morskiej i odnowienie przemysłu stoczniowego w regionie. "Odbudowa gospodarki morskiej jest gwarantem rozwoju całej Polski i instrumentem tworzenia tysięcy miejsc pracy" - podkreślał. Innym jego priorytetem jest "suwerenność energetyczna", rozumiana m.in. jako np. dywersyfikacja dostaw gazu.
46-letni polityk, mimo że urodzony w Nowym Sączu, związał się z morzem i polskim wybrzeżem. Fakt, że jest tzw. spadochroniarzem, często wypominano mu w zarówno w poprzedniej jak i tegorocznej kampanii wyborczej. Nazywany przez opozycję jedynką z Nowego Sącza, podkreśla, że od sześciu lat zameldowany jest w Szczecinie i w Szczecinie mieszka.
Niezmiennie też powtarza, że ze Szczecinem związał się tuż po studiach, bo właśnie w tym mieście znalazł pierwszą pracę na statku jako mechanik.
Pytany przez PAP, skąd u mieszkańca południa Polski pomysł studiów w Akademii Morskiej w Gdyni i pracy na morzu, mówi, że nie jest wyjątkiem. "Wielu młodych ludzi z Podkarpacia, Beskidów, Małopolski wyjeżdżało po maturze na Wybrzeże, by tu studiować nawigację bądź na wydziałach mechanicznych akademii morskich, czy to w Gdyni czy w Szczecinie. To m.in. tęsknota za światem, a w moich czasach tak naprawdę jedyne okno na świat" - wspomina.
Gróbarczyk tuż po studiach pływał na statkach zagranicznych armatorów. Jak mówi, opłynął niemalże całą kulę ziemską. Później osiadł na lądzie. Tłumaczy, że wymusiła to sytuacja rodzinna. "Chociaż do dziś czasem powtarzam żonie, zobaczysz jeszcze wrócę na morze" - dodaje.
W swojej karierze Gróbarczyk był przez kilka miesięcy ministrem gospodarki morskiej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Później był doradcą w kancelarii prezydenta za czasów Lecha Kaczyńskiego. W 2011 r. został wybrany przez radę polityczną PiS w skład komitetu politycznego tej partii.
Gróbarczyk jest absolwentem Wydziału Eksploatacji Siłowni Okrętowych Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Ukończył także studia podyplomowe w Akademii Rolniczo-Technicznej w Bydgoszczy, kierunek telekomunikacja cyfrowa.
Eurodeputowany stał się bohaterem raportu Julii Pitery jako ten, który jeszcze jako minister gospodarki morskiej zapłacił kartą przysługującą ministrom 8,16 zł za dorsza. W rozliczeniu miał napisać, że rybę kupił "celem kontroli gatunku ryb i ich świeżości oraz przedstawienia odpowiednim władzom wyniku testu".
O sobie Gróbarczyk mówi, że dorastał w rodzinie silnie związanej z wartościami narodowymi. Dziadek mój ze strony matki przeszedł szlak bojowy z generałem Józefem Hallerem, kończąc swoją żołnierską służbę zaślubinami z morzem w Pucku 10 lutego 1920 r. Fakt ten miał niemały wpływ na moją przyszłość, m.in. wybór uczelni" - napisał na swojej stronie internetowej.
Jak podkreśla, okres studiów to dla niego czas młodzieńczych ideałów, które krystalizowały się w oparciu o Kościół, NZS i solidarnościowy dom rodzinny, to czas manifestacji, kolportażu bibuły i płomiennych haseł". Pracował jako młody człowiek w sztabie wyborczym Lecha Wałęsy.
Wielu wiąże jego karierę ze znajomością z innym politykiem PiS Joachimem Brudzińskim. "Chociaż obaj pochodzimy z Nowosądecczyzny, to spotkaliśmy się dopiero na Wybrzeżu. Joachim uczył się w Świnoujściu, ja w Gdyni, razem popłynęliśmy na praktyki +Darem Pomorza+" - wspomina.
Niedawno zaś Brudziński mówił, że jeśli PiS w 2015 r. obejmie władzę, to Gróbarczyk zostanie ponownie ministrem gospodarki morskiej. Zapowiedź utworzenia takiego resortu padła z ust szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Europoseł PiS opowiada się za budową kanału przez Mierzeję Wiślaną. Jeszcze jako minister gospodarki morskiej przyjął plan budowy takiego toru żeglugowego. Jest zdania, że gdyby PiS pozostało przy władzy, to inwestycja byłaby już zakończona, a inwestycja byłaby opłacalna.
W minionej kadencji Gróbarczyk w PE zajmował się m.in. sprawami związanymi z gospodarką morską. PE przyjął jego poprawkę zmieniającą kontrolę kutrów tak, by były one przeprowadzane proporcjonalnie do wielkości flot w poszczególnych państwach członkowskich. "W ciągu ostatnich pięciu lat 790 polskich łodzi i kutrów rybackich skontrolowano prawie 11 tys. razy, podczas gdy licząca 2789 kutrów flota duńska była kontrolowana jedynie 1719 razy" - podkreślał.
Przypomniał w rozmowie z PAP, że angażował się w walkę o budowę gazoportu w Świnoujściu, drogi ekspresowej S3, a także zabiegał na forum unijnym o interesy rybaków i rolników pochodzących z okręgu. Angażował się także podczas budowy rurociągu Nord Stream. Utworzył m.in. stronę internetową poświęconą temu zagadnieniu, był też organizatorem konferencji na temat konsekwencji i zagrożeń dla Polski związanych z tą inwestycją.
Odpowiadając niedawno na pytania ankiety dziennika "Rzeczpospolita" w tym dotyczące m.in. przyszłości Unii Europejskiej mówił, że Unia powstała jako związek wolnych i suwerennych państw, i tak powinno pozostać. Opowiedział się również za pozostaniem Polski przy złotówce i za dalszym rozszerzaniem UE.
Jest żonaty, ma dwoje dzieci. Jeździ na nartach. Interesuje się literaturą, ekonomią, motoryzacją. (PAP)
epr/ ura/
























































