Jeśli rząd nie zrealizuje w tym roku wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego powiększenia kwoty wolnej od podatku, może to być bomba z opóźnionym zapłonem, która wybuchnie dopiero w „rękach” kolejnego rządu. I może to oznaczać ubytek w dochodach budżetowych w wysokości ok. 19 mld zł.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października 2015 roku dotyczący kwoty wolnej od podatku wskazuje, że sprzeczne z konstytucją są przepisy prawa opodatkowujące dochody poniżej kwoty stanowiącej minimum egzystencji. W 2015 r. minimum egzystencji wyliczone przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych wynosiło ok. 6,5 tys. zł. Zatem wyrok Trybunału oznacza w praktyce, że dopiero od nadwyżki ponad tę kwotę podatnicy powinni płacić podatek. Sędziowie dali czas na zmianę wadliwego prawa do 30 listopada 2016 r.
Wiceminister finansów Leszek Skiba zapowiedział wprawdzie w ostatnich dniach, że resort pracuje nad poprawką dotyczącą kwoty wolnej, jednak z tych zapowiedzi wynika również, że w 2017 r. kwota wolna pozostanie na poziomie z lat ubiegłych. Wyrok Trybunału ma być w pełni wykonany dopiero w 2018 r., wraz z wprowadzeniem jednolitego podatku. Jednak według ekspertów, w takim przypadku podatnicy będą mogli domagać się zwrotu nadpłaconego podatku już wcześniej. „Moim zdaniem każdy podatnik podatku dochodowego od osób fizycznych będzie miał prawo wystąpić o zwrot nadpłaconego podatku, który w praktyce powstanie już w rozliczeniu rocznym za 2017 r.” – twierdzi Radosław Piekarz, partner w kancelarii A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz.
Eksperci jednak nie namawiają Polaków, którzy wypełniają formularz podatkowy, aby wykazali w zeznaniu za 2017 rok kwotę minimum egzystencji jako kwotę wolną od podatku. „Jeśli nie zapłacimy podatku w należytej wysokości, twierdząc, że kwota wolna jest wyższa, to urząd skarbowy na pewno wyda decyzję określającą wysokość zobowiązania podatkowego, wezwie nas do zapłaty, a jeśli nie zapłacimy, zablokuje nam rachunki, co będzie dla podatnika dużym problemem” – ostrzega Piekarz.
„Jeśli ktoś jest prawnikiem, doradcą podatkowym albo księgowym, może wpisać do formularza podatkowego kwotę wolną w wysokości minimum egzystencji, bo będzie wiedział, jak się bronić. W innym przypadku doradzałbym jednak bezpieczniejsze postępowanie - lepiej rozliczyć się według starych przepisów, a następnie złożyć wniosek o stwierdzenie nadpłaty podatku, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego” – radzi Marek Kolibski, wspólnik w kancelarii Kolibski, Nikończyk, Dec & Partnerzy. Mając wyrok Trybunału Konstytucyjnego, wniosek o nadpłatę będzie prosty do przygotowania, gdyż wystarczy przepisać kilka podstawowych stwierdzeń z uzasadnienia tego wyroku, który jest łatwo dostępny w internecie.
Jeśli fiskus nie przyzna nam racji, pozostanie droga sądowa. Jednak na takie rozstrzygnięcie trzeba będzie zapewne poczekać kilka lat. O ile wyroki w sądach administracyjnych (poza województwem mazowieckim) mogą zapaść stosunkowo szybko, to ostateczne rozstrzygnięcie najprawdopodobniej będzie musiało zapaść w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. „NSA niestety rozpatruje sprawy średnio w 2 lata. W optymistycznym wariancie cała sprawa mogłaby się zakończyć po 3 latach od momentu rozpoczęcia sporu sądowego” – ocenia Kolibski.
To oznacza, że w praktyce pierwsze korzystne wyroki mogą zapaść dopiero w 2021 r. „Chyba, że NSA zobaczy, że jest to znaczący problem prawny – wtedy może podjąć uchwałę, w której orzeknie, jak należy odczytywać tę sytuację. W praktyce będzie to ostateczna wykładnia” – twierdzi Radosław Piekarz.
„Jeśli NSA wyda korzystny wyrok dla podatnika, to ruszy lawina” – prognozuje Marek Kolibski. Najprawdopodobniej stałoby się to już za kadencji kolejnego Sejmu i innego rządu, zakładając, że fiskus nie poddałby się na wcześniejszym etapie sporu sądowego niż sprawa przed NSA. Gdyby taka lawina wniosków o zwrot nadpłaconego podatku została uruchomiona, mogłoby to oznaczać poważny uszczerbek dla dochodów budżetowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że podatników rozliczających się podatkiem dochodowym było w 2014 r. 24,7 mln i każdy z nich mógłby zażądać zwrotu ok. 772 zł (różnica pomiędzy minimum egzystencji a obecną kwotą wolną zwaloryzowana o stawkę 8% w skali roku dla odsetek za zwłokę od zaległości podatkowych), daje nam to kwotę ok. 19 mld zł. To o 2 mld zł więcej niż tegoroczne wydatki budżetowe przeznaczone na program "Rodzina 500 plus".
"Minister finansów ma bardzo poważny problem. Jeśli rząd wykona wyrok Trybunału Konstytucyjnego, to będzie zmuszony do zmniejszenia wydatków o ok. 19 mld zł rocznie. Najłatwiej byłoby to zrobić, eliminując program „Rodzina 500+”. Jeśli jednak rząd zignoruje wyrok TK, narazi państwo na jeszcze wyższe koszty w przyszłości, o odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu nie wspominając" - komentuje Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl. "Zakładam, że rząd zdecyduje się na udawane wykonanie wyroku TK, podnosząc kwotę wolną od podatku 'dochodowego' tylko niewielkiej grupie podatników o najniższych przychodach z pracy" - dodaje Kolany.
Niestety, nie jest jednak tak, że jeden czy nawet kilka korzystnych wyroków oznacza automatyczne przyznawanie przez fiskusa zwrotu nadpłaconego podatku. „Znam takie sprawy, gdzie jest bardzo jasne orzecznictwo sądowe - w podobnych sprawach było 30 wyroków, które były pozytywne dla podatnika - ale fiskus i tak wydaje albo interpretacje, albo decyzje negatywne, choć przegrywa później przed sądem. Ale to jest niestety praktyka przyjęta przez organy podatkowe” – twierdzi Radosław Piekarz.
Każdy podatnik musiałby więc osobiście toczyć z fiskusem walkę o zwrot należnej kwoty. Budżetowy uszczerbek zależałby ostatecznie od tego, jak wielu podatników zdecydowałoby się poświęcić swój czas i toczyć sądowe boje o niecałe 800 zł.

























































