Trzęsienie ziemi z 11 marca było najpotężniejszym kataklizmem, jaki dotknął Japonię od stu czterdziestu lat. Wstrząsy zniszczyły północno-wschodnią część kraju. Konsekwencją trzęsienia ziemi były potężne fale tsunami, które wdzierając się na ląd, niszczyły wszystko na swojej drodze. Kataklizm poważnie uszkodził elektrownię atomową Fukushima, której zabezpieczenia nie oparły się tsunami.
Niszczący kataklizm pochłonął życie niemal trzydziestu tysięcy ludzi. Straty materialne zostały oszacowane na co najmniej 200 mld dolarów. Najmniej optymistyczne wyliczenia mówią o zniszczeniach majątku o wartości przekraczającej 300 mld dolarów. Powyższe szacunki nie uwzględniają strat wynikających z przerw w dostawie energii oraz wstrzymania pracy przedsiębiorstw.
Kataklizm rozwiązaniem na wszelkie problemy
Wielu ekonomistów oraz analityków postrzega konieczność odbudowy zniszczeń jako szansę na pobudzenie wzrostu gospodarczego. Jest wśród nich były szef Narodowej Rady Ekonomicznej USA Lawrence Summers. Przeciętny człowiek zastanawia się jednak, jakim cudem straty materialne sięgające ponad 300 mld dolarów mogą kogokolwiek wzbogacić. Jednakże w pewnym sensie ekonomiści mają rację. Ich opinie są adekwatne do modeli makroekonomicznych, jakimi się posługują. Niestety, teoretyczna konstrukcja ma się nijak do rzeczywistości.
Japoński rząd, przystępując do odbudowy zniszczeń, pobudzi wskaźniki wzrostu. To nie ulega wątpliwości. Składając zamówienia na odbudowę infrastruktury, zwiększy popyt na usługi przedsiębiorstw budowlanych. Realizacja projektów przyniesie wzrost zysków japońskich firm, co pozytywnie wpłynie na rynek akcji. Produkt krajowy brutto zwiększy się ze względu na wysoki popyt inwestycyjny. W dodatku pozytywny wpływ na PKB będą wywierały wydatki rządowe.
Ekonomiści postrzegają kataklizm jako szansę na przezwyciężenie deflacji, która jakoby szkodzi wzrostowi gospodarki Kraju Kwitnącej Wiśni. Po trzęsieniu ziemi pojawiły się pomysły, aby sfinansować odbudowę kraju bezpośrednim dodrukiem pieniądza przez Bank Japonii. Takie propozycje poparli zarówno politycy partii rządzącej, jak i opozycja. Argumentem przemawiającym za takim rozwiązaniem ma być przewlekły spadek cen, który jest jakoby największą przeszkodą na drodze do trwałego wzrostu gospodarczego. Dodruk pieniądza pomógłby sfinansować odbudowę i jednocześnie pozwoliłby na przezwyciężenie deflacyjnej zmory.
Czy zniszczenia mogą kogokolwiek wzbogacić?
Realizacja powyższych pomysłów rzeczywiście przyniesie wzrost gospodarczy. Jednakże będzie to rozwój jedynie w kategoriach statystycznych. Wzrost wydatków rządowych połączony z inflacją zawsze pozytywnie wpływa na wielkość PKB.
Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że skoro wartość majątku została uszczuplona o 300 mld dolarów, to kraj jest po prostu biedniejszy. Skoro drogi, mieszkania oraz fabryki zostały zniszczone, to jest ich po prostu mniej. Na gruncie teoretycznym można powiedzieć, że stały się dobrami rzadszymi niż były przed trzęsieniem ziemi. Oznacza to, że ich dostępność dla przeciętnego Japończyka jest bardziej ograniczona. Zniszczenia uszczupliły potencjał wytwórczy japońskiej gospodarki. Obecnie przedsiębiorstwa będą ponosiły wyższe koszty oraz będą produkowały mniej.
Mniejszy zasób dóbr pozostający do dyspozycji Japończyków oznacza, że są biedniejsi. Trudno w tym miejscu doszukiwać się jakichś pozytywnych paradoksów. Konieczność odbudowy zniszczeń oznacza, że Japończycy przeznaczą swoje oszczędności na naprawę uszczuplonego majątku oraz odbudowę potencjału wytwórczego przedsiębiorstw. Ich wysiłek będzie skierowany na powrót do miejsca, w którym już byli. Mimo wzrostu wskaźników statystycznych Japonia nie będzie się posuwała naprzód.
Japoński kryzys z globalnej perspektywy
Przed trzęsieniem ziemi Japonia była zaangażowana w pomoc dla peryferyjnych krajów strefy euro. Inwestowała część swoich rezerw walutowych w obligacje Portugalii, przez co pomagała temu krajowi samodzielnie finansować się na rynku długu. Jednakże wraz z koniecznością przeznaczenia oszczędności na odbudowę własnego kraju zmalało jej zaangażowanie na europejskim rynku długu. Na efekty nie było trzeba długo czekać. Portugalia została wyeliminowana z rynku długu i niedługo zgłosi się po pomoc do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Japońskie przedsiębiorstwa dostarczają produktów zaawansowanych technologicznie. Przestój w działalności przedsiębiorstw oznacza przerwy w zaopatrzeniu. Wpłynie to negatywnie na kraje prowadzące ożywioną wymianę handlową z Japonią. W pierwszej kolejności może dotknąć fabryki samochodów w Chinach i w Europie, które są uzależnione od dostaw komponentów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Tymczasem znalezienie substytutów na innych rynkach jest niezwykle trudne. Zaawansowane procesy technologiczne wymagają wiele czasu i środków, aby można było rozpocząć produkcję w innym miejscu. Problemem pozostaje również dostępność technologii.
Odbudowa Japonii będzie miała duże znaczenie dla rynku surowców. Kraj ten nie jest zasobny w bogactwa naturalne. Jednocześnie Japończycy dysponują olbrzymimi oszczędnościami, które zostaną wykorzystane na odbudowę zniszczeń. Konieczność importu surowców zwiększy ich ceny na rynkach światowych, tym samym potęgując procesy inflacyjne obserwowane na całym świecie. Obecnie wzrost presji kosztowej jest jedną z najpoważniejszych przeszkód w rozwoju przedsiębiorstw. Kryzys w Japonii pogłębi to zjawisko.
Gospodarkę czekają dodatkowe koszty
Zniszczenia materialne i przerwy w pracy przedsiębiorstw przyniosły dotkliwe straty dla gospodarki. Naprawa szkód pochłonie olbrzymie środki i będzie zwiększała ceny na światowych rynkach surowców. Ponadto powiększy i tak już rozdęty dług publiczny Japonii. W tle pozostaje trzydzieści tysięcy ofiar trzęsienia ziemi. Tylko niezwykli optymiści mogą doszukiwać się pozytywów w japońskiej tragedii.
Pozytywny impuls trzęsienia ziemi zostanie dostrzeżony jedynie przez wskaźniki wzrostu gospodarczego. Ekonomiści doszukujący się „pozytywnych paradoksów” patrzą na świat przez pryzmat statystyki. Jednakże czasami warto zastanowić się, czy takie podejście nie przesłania prawdziwego obrazu świata.
Piotr Lonczak
Analityk Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl
Zobacz też:
» Przyszła pora zapłaty za polski cud gospodarczy
» PKB rośnie, Polacy tego nie odczuwają. Dlaczego?
» Jak inwestorzy wyceniają wiarygodność Polski
» Przyszła pora zapłaty za polski cud gospodarczy
» PKB rośnie, Polacy tego nie odczuwają. Dlaczego?
» Jak inwestorzy wyceniają wiarygodność Polski