- Czasami przeważy opcja, w której trzeba będzie przeznaczyć blokowane przez działki grunty pod inwestycje. Nie oznacza to jednak, że musi się tak stać z każdym terenem zielonym w centrum miasta – uważa Jerzy Adamski, dyrektor IRM.
Jakie znaczenie ma dla polskich miast orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych?
Jerzy Adamski, dyrektor Instytutu Rozwoju Miast w Krakowie: Trzeba wymienić kilka spraw związanych z tym orzeczeniem. To m.in. wskazanie na monopolistyczną rolę PZD, prawa działkowców, aspekty ekonomiczne funkcjonowania ogrodów oraz ich funkcję w obecnym kształcie - nie tylko z perspektywy możliwych do zagospodarowania terenów inwestycyjnych.
Z naszego punktu widzenia, jako instytutu, który uważa, że miasto powinno się rozwijać w sposób zrównoważony, tereny zielone pełnią bardzo istotną rolę. Duże znaczenie ma tutaj sprawa klimatu, nagrzewania się i przewietrzania miasta. Jeżeli zablokujemy przepływ powietrza i kanały napowietrzania, stworzymy betonową pustynię, czego skutki odczuwamy we wszystkich większych ośrodkach. Zwiększy to energochłonność organizmów miejskich, bo za chwilę pojawi się nadmierne zużycie związane z potrzebą klimatyzacji itd. Nie uważamy więc, że można traktować te tereny wyłącznie jako potencjalne obszary inwestycyjne.
Odrębnym tematem jest sprawa funkcjonowania PZD. Chyba trudno mieć wątpliwości co do orzeczenia TK w kwestii roli związku. Z pewnością miasta będą mogły teraz bardziej samodzielnie decydować o przeznaczeniu tych terenów i tak naprawdę jest rolą obywateli, by uczestniczyć w grze o ich zachowanie lub przekształcanie.
Co Pana zdaniem powinno się znaleźć w nowej ustawie?
Możliwość samodzielnego działania ogrodów w trybie nowej ustawy powinna być znacznie szersza. Wykorzystanie odblokowanych terenów inwestycyjnych wymaga natomiast rozwagi po obu stronach - zarówno samorządów, jak i potencjalnych inwestorów i użytkowników tych terenów. Odrębna jest sprawa wyglądu, estetyki i dostępności terenów zajmowanych obecnie przez ogródki. Miasta mówią przecież wprost, że nie mają pieniędzy na urządzanie parków. Znam kilka przykładów, gdzie istniejące parki są w dość opłakanym stanie i samorząd albo nie ma możliwości ich finansowania, albo nie chce tego robić, bo ma inne priorytety.
Nie inwestuje się w obecne tereny zielone, więc z pewnością sytuacja nie wyglądałaby inaczej w przypadku nowych. Mamy z kolei ogrody działkowe, które są ogólnodostępne. Trzeba więc się zastanowić nad sprawą otwarcia tych terenów, ekonomizacji wykorzystania, czyli zwiększenia opłat za korzystanie i zastanowić się w każdym konkretnym przypadku, czy chcemy przekształcić cenny ekologicznie teren w betonową pustynię.
Czy istnieje ryzyko, że po uchyleniu dotychczasowej ustawy, nowy projekt nie zostanie uchwalony na czas?
Jest wymóg, by nowa ustawa powstała w ciągu 18 miesięcy. Wydaje mi się, że z punktu widzenia politycznego, wiele partii będzie chciało działać na rzecz potencjalnych wyborców, więc wszystko potoczy się dosyć szybko.Co do kształtu tego projektu - na pewno muszą pojawić się w nim również pewne kompromisy pomiędzy potrzebami i wizją samorządów, które dysponują terenami oraz zamożnością i statusem użytkowników ogródków.
Czy tego typu porozumienie i rozwiązanie konfliktu interesów będzie możliwe?
Samorząd jest właśnie miejscem ścierania się różnych wizji, w którym powinna odbywać się taka dyskusja. Jest tak zawsze przy okazji opracowywania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Rada miasta czy gminy to miejsce gdzie te odmienne interesy powinny być uzewnętrznione. Powinna zostać przedstawiona zarówno wizja rozwoju prezentowana przez prezydenta lub burmistrza, jak i wizje użytkowników tych działek oraz potencjalnych inwestorów.
To całkiem naturalne, że te interesy mogą być różne i czasami sprzeczne. Czasami przeważy taka opcja, w której trzeba będzie przeznaczyć blokowane przez działki grunty np. pod drogę szybkiego ruchu. Nie oznacza to jednak, że musi się tak stać z każdym terenem zielonym w centrum.
Każdy obszar ma swoje odzwierciedlenie w planach zagospodarowania przestrzennego. Każdy ma prawo składać do niego wnioski i uwagi. Istnieje więc mechanizm, który pozwala w sposób rozsądny toczyć grę o dany teren, trzeba go tylko wykorzystać. Trzeba zwiększyć partycypację społeczną, która ogranicza się na razie do indywidualnych potrzeb.
Jednym z głównych argumentów wymienianych przez działkowców w obronie ogródków jest ich kontekst społeczny.
Oczywiście, trzeba o tym pamiętać. Ogródki działkowe nie pełnią funkcji czysto ekonomicznej, ale mają szeroki wymiar społeczny. Użytkownicy działek muszą spędzać gdzieś wolny czas. Są dzięki temu bardziej aktywni, dbają o swoje zdrowie poprzez aktywny wypoczynek i to też trzeba brać pod uwagę. Miasta nie mogą myśleć o tych terenach wyłącznie z perspektywy ich ekonomicznej wartości.
Nie można także zapominać, że w społeczeństwie będzie coraz więcej ludzi starszych. Nie znajdziemy kiedyś dla wszystkich domów spokojnej starości i nie sądzę, by wszyscy marzyli o takim finale swojego życia. Także z myślą o starszym pokoleniu nowa ustawa musi zostać napisana w rozsądny sposób.
Przełamanie monopolu PZD i możliwość dojścia do głosu przez wiele organizacji tworzonych oddolnie może się okazać korzystna nie tylko dla miast, ale i użytkowników działek?
Na pewno upodmiotowienie struktur działających w różnych miastach pozwoli bardziej zaktywizować relacje między miastem a działkowcami, którzy być może będą mieli prawne podstawy, by występować w roli bezpośredniego użytkownika tych terenów.
Być może będą też sytuacje, w których mała grupa działkowców nie obroni się przed zakusami większych, ale to wszystko zależy od decyzji i stosowania przez władze lokalne mechanizmu pozwalającego na współdecydowanie.
Czy pojawiającą się często propozycję przeniesienia ogródków działkowych na przedmieścia można uznać za kompromisową?
Sądzę, że to pomysł trochę absurdalny i nie bardzo widzę powód, dlaczego ogrody będące w centrach miast mielibyśmy przenosić na obrzeża. Trzeba pamiętać, że tak wyglądała sytuacja wiele lat temu. Ogrody powstawały na uboczu, miasta jednak się rozrastały i znalazły się w samym środku.
To tereny już zagospodarowane. Poza tym pełnią w centrum funkcję ekologiczną i są kanałami przewietrzania miasta, oddziałują na klimat, obniżają średnią temperaturę. To są bardzo istotne funkcje, których może jeszcze nie dostrzegamy w takim pędzie do szybkiego wykorzystania wszelkiej przestrzeni. Miasto to organizm, który tworzy się przez stulecia. Nie dążmy do tego, żeby w ciągu 10-20 lat zabudować wszystkie możliwe tereny.
Otwarcie centrów miast jest potrzebne, ale nie wykorzystujemy tam m.in. terenów poprzemysłowych. Bardzo często dzieje się tak, bo są zanieczyszczone lub pojawiają się pewne problemy własnościowe. Wiele jest w przestrzeni miasta takich terenów i spróbujemy je zagospodarować przy okazji inwestycji w ramach procesów rewitalizacji. W zamian zachowajmy zieleń.
Michał Rodak
źródło: http://www.portalsamorzadowy.pl/rozmowa-tygodnia/koniec-z-monopolem-pzd-nie-oznacza-ze-ogrodki-pokryje-beton,35431.html
Źródło:Portal Samorządowy