Jednym z bardziej obleganych wydarzeń na konferencji „Wall Street 27” w Karpaczu była dyskusja uznanych analityków rynkowych o perspektywach na nadchodzące 12 miesięcy. Odpowiedź „to zależy” uważana jest za ulubioną w środowisku prawniczym, ale i eksperci rynków kapitałowych skwapliwie wykorzystali ten zwrot, pytani o to, czy przed nami wzrosty, czy spadki na giełdach. Odpowiedzieli też na pytanie kto i dlaczego miałby sprzedawać teraz polskie akcje.


„Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy? Ocena sytuacji rynkowej i potencjału koniunktury giełdowej w perspektywie kolejnych 12 miesięcy” tak jak poprzednio, cieszyła się dużym zainteresowaniem uczestników konferencji „Wall Street 27” w Karpaczu. Rok temu eksperci trafnie przewidzieli, że „Później będzie taniej” oraz to, że tym razem „Fed nie wymięknie”.
W tegorocznej dyskusji pytanie o kierunek na rynkach kapitałowych sprawiło nieco więcej trudności, a mocne argumenty analitycy znaleźli i za kontynuacją wzrostów, jak i za spadkami z obecnych poziomów. W dyskusji wzięli udział Konrad Ryczko z DM BOŚ, Przemysław Kwiecień z DM XTB, Paweł Tofil z BM Pekao, a także Emil Łobodziński z BM PKO BP i Sobiesław Kozłowski Noble Securities.
Panel poprowadził Robert Stanilewicz z portalu Analizy.pl, który zaczął ją od krótkiej sondy, pytając publiczność, czy w ciągu następnych 12 miesięcy rynki akcji pójdą do góry czy w dół? Optymistów na sali było więcej, ale podobne pytanie skierowane do panelistów z prośbą o uargumentowanie swojej odpowiedzi pokazało, w jak newralgicznym momencie na rynku jesteśmy.
Większość wskazała na wzrosty rynków akcji, podając czynniki wspierające taki scenariusz, ale wszyscy byli też w stanie przyznać, że giełdy zaliczą spadek, mając na to konkretne argumenty.
Dlaczego wzrosty?
Przemysław Kwiecień zauważył, że na Wall Street mamy obecnie hype związany ze sztuczną inteligencją, który jeszcze może potrwać. Poza tym uważa, że na rynku wciąż jest sporo pieniędzy. „Dzieje się kolejny wielki przełom technologiczny, który niewątpliwie przyniesie nam korzyści (nierówno podzielone) w perspektywie dekady czy dwóch, a w takich sytuacjach inwestorzy lubią się nim zachłysnąć” – powiedział główny analityk DM XTB i laureat „Herosa Rynku Kapitałowego 2023 r.”.
Paweł Tofil z BM Pekao wskazał na rok wyborczy w USA, który statystycznie jest pozytywny dla rynku akcji. Z kolei Emil Łobodziński z BM PKO przypomniał o spadającej dynamice inflacji w USA i polityce monetarnej, która w takim wypadku oznacza pewne obniżki stóp procentowych w przyszłym roku, wspierające rynki akcji. Sobiesław Kozłowski z Noble Securities podsumował: „Dopóki trend trwa, to obowiązuje, a negatywne dane są ignorowane”.
Dlaczego spadki?
Konrad Ryczko z DM BOŚ ocenił, że w tej chwili pozytywne scenariusze w większości są już w cenach. Uważa, że publiczność panelu jest wyraźnie optymistyczna, natomiast dane z DM BOŚ pokazują, że ok. 90 proc. pozycji na kontraktach CFD to pozycje „short” obstawiające spadki.
Przemysław Kwiecień, występujący tym razem w obozie niedźwiedzi, przypominał, że mamy za sobą najdynamiczniejszy okres podwyżek stóp procentowych przez banki centralne od dziesięcioleci, a kształtowana w ten sposób polityka monetarna działa z opóźnieniem. Odwołał się do efektu „kuli śnieżnej” powstającej przy zacieśnianiu owej polityki, która w końcu da o sobie znać, dławiąc popyt.
Paweł Tofil wskazał na potencjalne wydarzenia związane z geopolityką, czyli zaostrzenie konfliktu na Ukrainie i konflikt zbrojny o Tajwan. Emil Łobodziński przypominał o dotychczasowej praktyce Fedu, który obniża stopy, gdy spada inflacja albo gdy gospodarka ulega zatarciu. W tym drugim wariancie pierwsza reakcja rynku jest zazwyczaj negatywna.
Prowadzący w ten sposób pokazał zmodyfikowaną formę debaty oksfordzkiej, gdzie są dwa obozy z dwoma różnymi zdaniami, z tym że w czasie debaty na Wall Street odrębne zdania miał jeden i ten sam obóz.
"Jesteśmy za a nawet przeciw" - czyli jeden obóz ma dwa różne zdania #WallStreet27 pic.twitter.com/StO0zf6KGF
— Krzysztof Kolany (@kkolany) May 27, 2023
Co może zrobić Fed?
Sobiesław Kozłowski przytoczył ostatnie dane z USA, które rynek akcji zignorował. Natomiast prawdopodobieństwo podwyżki stóp procentowych na czerwcowymi posiedzeniu wzrosło po nich do blisko 70 proc., a co ważniejsze - prawdopodobieństwo obniżek pod koniec roku gwałtownie spadło. Łobodziński spodziewa się podwyżki stóp procentowych w czerwcu – „to będzie na razie tyle” – powiedział.
Tofil zakłada, że jesteśmy w okolicy szczytu stóp procentowych, patrząc na presją pochodzącą z rynku surowców, czy obserwując zachowania łańcuchów dostaw. Kwiecień powiedział, że po reakcji Fedu na sytuację po bankructwie banku SVB, kiedy rynek liczył na koniec cyklu, patrzy na Jerome'a Powella (szefa Fedu) jak na „nawróconego Szawła”, który chce być teraz gorliwym strażnikiem stabilności pieniądza.
"Czy mamy hossę w USA?" - zapytał wprost Robert Stanilewicz w kolejnym fragmencie poświęconym globalnym rynkom. Wśród panelistów nastąpiła wymowna cisza. "Czy to jest hossa, dowiemy się z okładek w gazetach" - rozpoczął Łobodziński. Dodał, że trudno zaprzeczyć, że indeksy rosną. Uważa, że wielu inwestorów chciałoby kupić niżej, bo nie załapało się na początek odbicia. Wątpi, że rynek im na to pozwoli.
Ryczko dodał, że obserwowane wzrosty wymykają się definicji korekty w trendzie spadkowym i generalnie „to już nie jest rynek spadkowy”. Zwrócił natomiast uwagę na oczekiwane zyski firm w kolejnych miesiącach, które są raczej „płaskie”, a wtedy trudno zakładać hossę. Kozłowski zauważył, że ostatnie wzrosty odbywają się bardzo wąską liczbą spółek.
Inflacyjna zagwozdka
Przemysław Kwiecień uważa, iż w Polsce istnieje ryzyko, że proces dezinflacyjny doprowadzi odczyty do poziomu ok. 8 proc. i się zatrzyma albo przestanie spadać dynamicznie. Jest optymistą, jeśli chodzi o spadek inflacji w USA, inaczej niż w Polsce, bo - jak mówi ciągle - niepokojąca jest rosnąca inflacja bazowa, która jest sygnałem, że presja inflacyjna nadal „rozlewa się” po rynkach dóbr dyskrecjonalnych (takich z których konsument może zrezygnować).
Ryczko podniósł temat spekulacji o ewentualnej obniżce stóp procentowych przez RPP, którą, jak określił, można by rozpatrywać, gdyby wystąpiła, jako błąd w polityce monetarnej. Łobodziński uważa, że dynamika inflacji na świecie będzie spadać, ale w Polsce będzie się to odbywać wolniej.
Ocena polskiego rynku akcji
Paweł Tofil postawił tezę, że w ubiegłym roku nastąpiło apogeum wyjścia zagranicznego kapitału z GPW. Zarządzający podjęli decyzję w oparciu o ryzyko geopolityczne i położenie Polski jako kraju przyfrontowego. Według niego, poważnego kapitału zagranicznego nie ma na polskim rynku akcji i to, co nas może czekać, to utrzymanie tego stanu lub powrót tego kapitału, gdy nastąpi złagodzenie wojny w Ukrainie.
Sobiesław Kozłowski, odwołując się do zmian kursów walut z regionu, uważa, że polski rynek jest rozgrywany przez kapitał zagraniczny, który wraca do Polski. Tofil ad vocem zaznaczył, że ma na myśli inwestorów długoterminowych, inwestujących w potencjał spółek, a nie fundusze ETF kupujące koszykowo. Łobodziński zwrócił uwagę na lepsze zachowanie WIG20 względem np. sWIG80 w ostatnich tygodniach, co może świadczyć o tym, że GPW stała się już atrakcyjna dla zagranicy.
"Kto i dlaczego miałby sprzedawać teraz polskie akcje?" - takie pytanie padło z sali. Łobodziński odpowiedział, że ktoś mógłby to robić, ewentualnie przewidując korektę, ale jego zdaniem są na to średnie perspektywy. "Makro powinno w najbliższych miesiącach się poprawiać, a nie pogarszać, chociaż oczywiście nie możemy wykluczyć po drodze jakiejś korekty". Ryczko dodał, że on by nie sprzedawał polskich akcji, bo na naszym rynku jest wciąż tanio.
Co się musi wydarzyć, żeby na GPW nastała Wielka Pokoleniowa Hossa (WPH)?
"Wielka, czyli taka, która oznacza co najmniej podwojenie WIG20", doprecyzował pytający z sali. Według Ryczko problemem jest mała powszechność giełdy jako miejsca pomnażania kapitału. „Dopóki będzie pokutowało przeświadczenie, że lepiej kupić trzy kawalerki, niż zainwestować w fundusz pasywny na WIG20, tak ciężko będzie o taką skalę ruchu”. „Jeśli u nas ma być hossa, to Stany przynajmniej muszą nie spadać” – skomentował Łobodziński.
Kwiecień wspominał o zmianie składu WIG20 na spółki z potencjałem do takich wzrostów. Koniec konfliktu i odbudowa Ukrainy, w której Polska mogłaby uczestniczyć oraz odblokowanie środków z KPO – uzupełnił Paweł Tofil.