W latach giełdowo-surowcowej hossy i wysokich stóp procentowych w takich państwach jak Australia, Nowa Zelandia czy Wielka Brytania japońska waluta była podstawowym instrumentem wykorzystywanym w transakcjach typu carry trade. Inwestorzy bardzo tanio (za mnie niż 1%) pożyczali pieniądze w Japonii i lokowali je na 6% czy nawet 8% na rynkach zagranicznych. Proceder ten zakończył się wraz z wrześniowo-listopadowym apogeum kryzysu finansowego, który odciął wielu inwestorów od taniego finansowania, a innym zdecydowanie ograniczył apetyt na ryzyko.
W rezultacie już w połowie 2007 roku zarysowała się silna dodatnia korelacja pomiędzy kursem USD/JPY a wartościami głównych giełdowych indeksów. Wraz ze spadkami na rynkach akcji rosła awersja do ryzyka i spadał kurs dolar-jen. Japońska waluta zyskiwała na wartości tym więcej, im gorsza była sytuacja w gospodarce oraz na rynkach finansowych. Tak więc każda zła informacja skłaniała spekulantów do obstawiania spadków kursu USD/JPY. Z tego powodu japońska waluta uzyskała status „bezpiecznej przystani” przyznawany dotąd tylko złotu i amerykańskim obligacjom skarbowym.
Ale w lutym korelacja ta załamała się. Od początku miesiąca japońska waluta straciła względem dolara 6,2%, mimo że giełdowe indeksy jednostajnie poruszały się w dół, a ceny akcji w Nowym Jorku wyznaczyły nowe minima. Rynek walutowy w końcu powrócił do fundamentów, widząc katastrofalne dane napływające z japońskiej gospodarki. W grudniu produkcja przemysłowa spadała o 20%, a w czwartym kwartale PKB zanurkował o 12,7% w ujęciu zanualizowanym. Tak złych wskaźników nie ma żadna duża gospodarka. Kraj Kwitnącej Wiśni nastawiony głównie na eksport okazał się wyjątkowo narażony na globalną recesję i został przygwożdżony silnym jenem. Do tego dochodzą jeszcze polityczne kłopoty rządu, który w przeciwieństwie do władz USA i Europy nie jest w stanie podjąć odpowiednich działań antykryzysowych.
- Jen wydaje się tracić swój status bezpiecznej przystani. Kondycja japońskiej gospodarki i polityki jest słaba. Jen słabnie – uważa Masanobu Ishikawa, dyrektor w największej japońskiej walutowej firmie brokerskiej Tokyo Forex & Ueda Harlow.
- Globalny odwrót od rynków akcji powinien wesprzeć dolara względem walut azjatyckich – napisał w swoim raporcie Emmanuel Ng, ekonomista z singapurskiego Oversea-Chinese Banking Corp.
Tymczasem we wtorek o godzinie 10:10 dolar był już wart 95,56 jenów – o 1,2% więcej niż wczoraj i najwięcej od listopada ubiegłego roku. Euro umocniło się o 1,7% i było wyceniane na 121,88 jenów.
K.K.