REKLAMA

Jak uchronić małe firmy przed wydatkami i niedouczoną konkurencją

2007-02-08 08:37
publikacja
2007-02-08 08:37
Do wykonywanego przez rzemiosło fachu będzie się można dostać przez gęste sito, a właściciele zakładów przestaną płacić daninę na twórców, których utworów oni i ich klienci słuchają przez radio. Śląski poseł PiS Michał Wójcik, były dyrektor Izby Rzemiosła w Katowicach, ma pomysły chroniące branżę przed zbędnymi wydatkami.

Fachowiec bez dyplomu

Dziś klient może zlecać usługi i kupować towary u osób, które formalnie nie ukończyły żadnych zawodowych kursów czy szkół. W razie fuszerki przysługuje mu zwykłe prawo reklamacji lub postępowanie cywilne w sądzie. Dlatego pojawił się pomysł, by wykonywanie kilkudziesięciu zawodów rzemieślniczych, takich jak kosmetyczka, zdun, czy fryzjer, było możliwe tylko po uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia. Taki projekt ustawy o rzemiośle przygotował Michał Wójcik.

- Do tej pory klienci korzystający z usług rzemieślników nie mieli żadnej gwarancji, że osoba, z którą zawierają umowę, ma stosowne wykształcenie i kwalifikacje. Chcemy zapewnić konsumentom ochronę przed nadużyciami - mówi Wójcik.

Trzy lata na douczanie

Projekt ma wprowadzić listę zawodów wymagających potwierdzenia kwalifikacji. Zapisano w niej wymóg uzupełnienia kwalifikacji w ciągu 3 lat. Ulgowo zostaną potraktowani tylko ci, którzy mają ponad 50 lat i co najmniej od 10 lat działają w swoim fachu.

- Wreszcie! Nie może być tak, że fryzjerem zostaje się po rocznym kursie - mówi Józef Dreinert z Katowic, mistrz fryzjerski o uznaniu międzynarodowym, laureat tytułu Rzemieślnik Roku. - Ja mam już za sobą kilka dziesiątków lat pracy i co roku uczę się czegoś nowego. Tymczasem dziś niektórzy uważają, że są świetni w swoim fachu tylko dlatego, że mają pieniądze na piękny salon.

Kto zarabia na muzykach?

Niekłamaną radość wśród rzemieślników budzi też pomysł nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Chodzi o to, by rzemiosło nie musiało odprowadzać opłaty na ZAiKS czy STOART za słuchanie radia w zakładzie. - Tę opłatę wprowadził ktoś chory! Ja mam płacić, oprócz abonamentu jeszcze raz za to, że między wiadomościami jest puszczana muzyka?! - denerwuje się Dreinert.

Inspektorzy organizacji reprezentujących interesy twórców byli bez litości: żądali comiesięcznych składek za odtwarzanie muzyki w zakładach, restauracjach, solariach czy taksówkach. Jest to od 60 do kilku tysięcy złotych miesięcznie.

- Miałem dużo interwencji w tej sprawie - mówi Wójcik. - Przygotowaliśmy projekt nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Przedstawimy go na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Po zmianach właściciele zakładów nie będą już musieli płacić artystom tantiem.

Chodzi tylko o tych rzemieślników, którzy nie czerpią korzyści z odtwarzania utworów. Tyle że to nie oni będą musieli udowodnić, że nie mają żadnych zysków z umilania czasu klientom. Takie organizacje jak ZAiKS czy STOART będą musiały wykazać, że firmy czerpią z tego zysk.

Józef Dreinert z Katowic, mistrz fryzjerski o uznaniu międzynarodowym, laureat tytułu Rzemieślnik Roku

- Za każdą pracę należy się płaca, także za twórczość muzyków. Niestety, politycy nie zauważają praw artystów. Ich głos jest za słaby w parlamencie. Wiadomo już, że projekt poprze w całości rządząca koalicja. To wystarczy, by zmienić prawo - mówi Damian Popielarz ze Stowarzyszenia Artystów ZAIKS.

Jednak politycy PiS twierdzą, że klienci nie wybierają zakładu ze względu na to, że mogą wysłuchać tam muzyki. Przychodzą w innym celu. Traktują zatem słuchanie radia jako element uatrakcyjnienia przez rzemiosło własnej pracy.

Dziennik Zachodni
Beata Sypuła
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Katowice

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki