REKLAMA
TYLKO U NAS

Jackson Hole i najważniejsze pytanie świata

Michał Żuławiński2016-08-25 06:00analityk Bankier.pl
publikacja
2016-08-25 06:00

W najbliższych dniach, jak co roku pod koniec sierpnia, najważniejszym punktem na finansowej mapie świata będzie nie Nowy Jork, Londyn czy Tokio, ale Jackson Hole w stanie Wyoming, do którego zjadą czołowi przedstawiciele banków centralnych. Jak uczy doświadczenie ostatnich lat, „sabat władców pieniądza” może wprawić rynki finansowe w poważne drżenia.

Chociaż u źródeł wyboru Jackson Hole na miejsce dorocznego sympozjum ekonomicznego Rezerwy Federalnej leżała obecność nie wzniesień, a obniżeń terenu (i to wypełnionych wodą, bo ex-przewodniczący Volcker był zapalonym wędkarzem), to bankierom centralnym przydałaby się długa, wyczerpująca i skłaniająca do refleksji nad własnym postępowaniem wyprawa w pobliskie malownicze Góry Skaliste. Być może dopiero w jej trakcie znaleźliby odpowiedź na leninowskie pytanie „co robić?”, bo grube mury bankowych i akademickich gmachów ostatnio im nie służą.

Czas na Janet

W scenę, z której padają słowa zdolne zatrząść rynkami, sympozjum Jackson Hole przemienił Ben Bernanke. W 2010 r. ówczesny przewodniczący Fedu ogłosił uruchomienie drugiej rundy luzowania ilościowego (QE2), w 2011 r. zapowiedział "operację twist", a w 2012 r. poinformował o QE3. Pałeczkę po „helikopterowym Benie” przejął Mario Draghi, który w 2014 r. zasugerował gotowość EBC do rozpoczęcia luzowania ilościowego (tym razem Włocha w Jackson Hole zabraknie, strefę euro reprezentował będzie wiceprezes Benoît Cœuré).

W trakcie 40. już edycji sympozjum w Jackson Hole wszystkie oczy zwrócone będą na Janet Yellen, od której oczekuje się jednak już nie zaprezentowania kolejnej formy dosypywania pieniędzy do gospodarki (choć w praktyce strumień wspiera głównie wzrosty na rynkach finansowych), lecz nakreślenia planu wycofywania się z monetarnego eksperymentu i powrotu do wyższych stóp procentowych. Plan, o którym głośno mówiło się w zeszłym roku, spalił bowiem na panewce.

fot. Alex Pitt /

Owszem, w grudniu ubiegłego roku Federalny Komitet Otwartego Rynku po raz pierwszy od 9 lat podniósł stopy procentowe, jednak na tym jego aktywność się zakończyła. Tymczasem prognozy – zarówno te rynkowe, jak i formułowane przez członków Komitetu – mówiły o 3-4 podwyżkach w 2016 r. oraz dalszym „normalizowaniu” polityki stóp procentowych. Od początku roku amerykańskie władze monetarne wykorzystują jednak każdą nadarzającą się okazję, aby zwlekać z kolejną podwyżką stóp. Załamanie cen ropy, realne i przewidywane turbulencje chińskiej gospodarki, słaby odczyt danych z amerykańskiego rynku pracy, Brexit, wzrost rynkowej niepewności – wszystko to służyło Fedowi do tłumaczenia braku aktywności. Na horyzoncie rysują się kolejne wymówki, spośród których najważniejszą wydają się być wybory prezydenckie – nie brak głosów, że wizja Donalda Trumpa w Białym Domu jest dla amerykańskich bankierów na tyle przerażająca, że wykluczone jest jakiekolwiek zacieśnianie polityki przed 8 listopada. Jeżeli dodatkowo dane z rynku pracy nie będą wyjątkowo dobre, to możemy być spokojni o to, że Fed prędko nie ruszy z miejsca. Taki scenariusz potwierdzają też notowania kontraktów na stopę procentową, na podstawie których szacuje się prawdopodobieństwo jej zmiany – podwyżka we wrześniu prawdopodobna jest na 15%, w listopadzie na 20%, a dopiero w grudniu – na rocznicę poprzedniej podwyżki - na blisko 50%.

Na nieznanych wodach

Dlaczego najpotężniejszy bank centralny świata wciąż chowa głowę w piasek? Powód jest prosty – do tej pory jeszcze nikt nie sprawdził na „żywym organizmie gospodarczym”, jakie są efekty odchodzenia od zerowych stóp procentowych do stawek, które jeszcze nie tak dawno uznawano za normalne. Tani pieniądz, chociaż wywołał pewne efekty w realnej gospodarce (to czy na dłuższą metę są one korzystne to temat na osobny artykuł), to w niepomiernie większym stopniu przełożył się na wzrosty na rynkach finansowych. Szybkie odłączanie tej kroplówki może przełożyć się na gwałtowne spadki cen aktywów i zrodzić kolejną falę problemów sektora finansowego. Tymczasem żadnemu pracownikowi Rezerwy Federalnej – od przewodniczącego do najskromniejszego urzędnika – nie zależy, żeby to właśnie w czasie jego „warty” doszło do kolejnego kryzysu.

Wahanie Fedu wpisać można także w historię wojen walutowych. Ostatnie miesiące to czas pogłębiających się rozbieżności między amerykańskim bankiem centralnym a jego odpowiednikami w innych istotnych obszarach gospodarczych. Bank Japonii zwiększył skalę zakupu aktywów i nie wyklucza dalszych obniżek stóp, EBC także, nie powiedział ostatniego słowa i przystąpił do skupowania obligacji korporacyjnych, a Bank Anglii ściął stopy w reakcji na Brexit. Gdyby w takiej sytuacji Rezerwa Federalna realizowała nakreślony w ubiegłym roku plan podwyżek, dolar – który i tak zazwyczaj zyskuje w momentach globalnej niepewności – dodatkowo umocniłby się, co miałoby konsekwencje dla amerykańskich eksporterów i tamtejszego rynku pracy.

Czekamy na ruch

Wystąpienie Janet Yellen, którego temat to „Instrumenty polityki monetarnej Rezerwy Federalnej” (swoją drogą trudno o bardziej „okrągły” temat), zaplanowano na piątek. Możemy być pewni, że dokładnie prześwietlone zostanie każde słowo, które padnie z ust przewodniczącej, tym bardziej, że w ostatnich dniach zmienność na Wall Street jest niewielka, a w kolejnych rynkowych depeszach przewija się fraza „oczekiwanie na Jackson Hole”.

Coraz większe znaczenie dorocznego sympozjum Rezerwy Federalnej to jeden z najlepszych dowodów na to, że żyjemy w erze banków centralnych. To właśnie te potężne instytucje odgrywają na rynkach finansowych rolę rozgrywających, a ich prezesi mają w świecie finansów status najgrubszych z grubych ryb. Jedno zdanie z odpowiednich ust może zmienić wycenę aktywów na dowolnym rynku i w mgnieniu oka przełożyć się na zysk tego czy innego inwestora, zaś w dłuższym horyzoncie na to, czy Smith znajdzie pracę, Schmidt wyeksportuje towary za granicę, a Kowalskiego stać będzie na spłatę raty kredytu.W świecie finansów nie ma obecnie ważniejszego pytania niż „co zrobi Fed i kiedy to zrobi?”. Pozostaje mieć nadzieję, że tegoroczne Jackson Hole nie przyczyni się do przeciągnięcia trwającego stanu zawieszenia, lecz zbliży nas do oczekiwanego przez wszystkich działania Rezerwy Federalnej. Jakiekolwiek by ono nie było.

Źródło:
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zgarnij do 600 zł w promocjach od ING

Komentarze (10)

dodaj komentarz
~arpo
do 8 listopada pompowanie bańki żeby pomóc H. Clinton
~xyz
Żadnej podwyżki nie będzie, to jasne jak słońce.
~LOL
teraz nie ; będzie za to komunikat że "z pewnością" taka podwyżka nastąpi zaraz po wyborach prezydenckich ; I JAK SĄDZISZ (?) jak przełoży się to na rynki finansowe ? :D
~LOL odpowiada ~LOL
http://www.pb.pl/4623428,72702,el-erian-przy-dobrych-danych-trudno-oprzec-sie-podwyzce

takie to słońce jest jasne ....
~132
Żaneta Jeleń nie podniesie stóp. Miłego dnia
~Goldmansucks
Czego by nie uradzili, to Goldmany i tak ustawią z zyskiem dla siebie.
~WidzeSlysze
Janet Yellen, "krzesło FED-u", weszla na sam szczyt swiatowej finansowej kariery, kto by pomyslał ze jej ojciec - w prawdzie z żydowskiej rodziny - ale polak, pochodził z Suwałk...
~wiki
Jej dziadek od strony matki pochodził z Suwałk. Urodził się w Suwałkach ale wyemigrował do USA i tam urodziła się matka Janet. Ale z sensem wpisu zgadzam się jak najbardziej.
~kiepska odpowiada ~wiki
Angielska wiki podaje, że to rodzina ojca jest z Suwałk, to by było zgodne z nazwiskiem Jeleń od strony ojca Blumentahl od strony matki .

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki