Znacjonalizowany we wrześniu 2008 roku Fannie Mae w ciągu ostatnich ośmiu kwartałów stracił 101,6 mld $, czyli równowartość jednej piątej polskiego PKB. By uniknąć bankructwa tej instytucji i zupełnego paraliżu rynku kredytów hipotecznych, rząd USA zdecydował się przejąć firmę i pokryć jej straty. Do tej pory na ten cel wydano 44,9 mld $ z puli określonej na 200 mld $.
„Będą potrzebować tych 200 mld $ kapitału lub nawet więcej” – nie ma wątpliwości Paul Miller, analityk z FBR Capital Markets.
Tylko w trzecim kwartale Fannie Mae odnotował stratę netto na poziomie 18,9 mld $ i z tego powodu prosi amerykańskie władze o skromne 15 mld $. Zarząd spółki oficjalnie przyznaje, że „Fannie Mae pozostaje w pełni zależny od wsparcia ze strony Departamentu Skarbu”. Każdy zysk, jaki ewentualnie zostałby wypracowany, zostanie przeznaczony na należną rządowi (i dotychczas niewypłaconą!) dywidendę, sięgającą 6,1 mld $ rocznie. Fannie Mae ponosi gigantyczne straty z powodu coraz gorszej spłacalności kredytów mieszkaniowych. Szacuje się, że firma jest w posiadaniu lub gwarantuje ok. 20% z 12 bilionów dolarów amerykańskiego długu hipotecznego.
Fannie Mae została założona przez prezydenta F.D. Roosevelta w 1938 roku i pierwotnie była agendą rządową. 30 lat później została sprywatyzowana, ale rząd federalny nigdy nie wycofał się z przyznanych spółce gwarancji, za co amerykańscy podatnicy płacą od września 2008. Fannie Mae zajmuje się skupem kredytów hipotecznych, które następnie „przepakowuje” w emitowane przez siebie obligacje, które według powszechnej (lecz błędnej) opinii są gwarantowane przez rząd USA.
W ten sposób rynek kredytów hipotecznych w USA praktycznie nie jest w stanie funkcjonować (przynajmniej w obecnym kształcie) bez wsparcia rządu i Rezerwy Federalnej, która zobowiązała się skupić obligacje hipoteczne za 1,75 biliona dolarów. W tym roku Fannie Mae oraz bliźniacza Freddie Mac zrefinansowały 70% nowych kredytów mieszkaniowych w USA, a udział rządowej Federal Housing Administration wyniósł 20%. Tak więc sektor prywatny odpowiada za zaledwie 10% finansowania amerykańskiego rynku mieszkaniowego.
Źródło: Bloomberg/Bankier.pl

Amerykanie z finansowania rynku nieruchomości uczynili jeden z filarów swojej gospodarki. Przez wiele lat funkcjonował on dość sprawnie, dopiero szerokie wejście w rynek „subprime mortgages” doprowadziło do katastrofy finansowej. Bezpośrednią przyczyną były polityczne decyzje dotyczące upowszechnienia dostępności kredytów, a także zbyt liberalne podejście FED-u. Największym problemem jest to, że dziś lekarstwem na straty w sektorze nieruchomości jest znów zbyt liberalna polityka pieniężna. Władze monetarne pod wodzą Bena Bernanke chcą „przeskoczyć” kryzys zwiększając dostępność taniego pieniądza. Konsekwencją takiego działania będzie w dłuższej perspektywie inflacja i dalsza deprecjacja dolara, co oznacza, że za hipoteczne kłopoty Amerykanów zapłacą wierzyciele Stanów Zjednoczonych.