Groźba rewolucji na horyzoncie
Dzisiejszy komentarz będzie w zdecydowanej większości poświęcony zagranicznym rynkom walutowym, a w szczególności rynkowi dolar-euro. Zapowiedziałem to już w czwartek w krótkiej informacji przesłanej na strony Bankiera, gdy na rynku eur/usd doszło do arcyciekawego rozstrzygnięcia. Nie będzie natomiast prawie nic na temat rynku pieniężnego. Ten temat zarezerwowałem sobie bowiem na następny komentarz, kiedy to będę podsumowywać miesiąc, kwartał oraz półrocze. W końcu komentarza przygotowałem mały HIT dla najbardziej wytrzymałych. Będzie to jeden ciekawy wykres z rynku walutowego. Ale o tym później.
Czyli zaczynamy od informacji dnia czwartkowego, jakim była wiadomość o przełamaniu bardzo ważnej bariery wynikającej z analizy technicznej na rynku dolara względem euro. Jak wiemy, w czwartek doszło tam do przebicia poziomu 0,96 dolara za euro, który miał szansę powstrzymać silną zwyżkę waluty europejskiej i tym samym osłabienie dolara. Ja sam spodziewałem się krótkiego zatrzymania tuż poniżej 0,96. Wspominałem nawet o tym kilkakrotnie w poprzednich komentarzach. Stało się jednak inaczej. Siła nowego trendu - bo możemy już o nim tak mówić - jest porażająco wielka. Zaraz spróbuję zastanowić się głośno nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Teraz dodam tylko, iż piątkowe dalsze osłabienie dolara do poziomu powyżej 0,97 dolara za euro, to już był efekt małej paniki na rynku i zamykania pozycji przez inwestorów o średnim i nieco dłuższym horyzoncie inwestycyjnym. Z punktu widzenia AT, jeśli w miarę szybko (nie proście mnie o definicje, to trzeba po prostu czuć) nie dojdzie do zejścia kursu poniżej 0,96, to do gry na zwyżkę euro zaczną dołączać się coraz to większe rzesze inwestorów, łącznie z tymi, którzy decyzje o zmianie waluty podejmują raz na kilka lat. Co może stać się w poniedziałek? Nie wiem. Wydaje mi się, iż jeszcze rynek może troszkę podejść do góry - może do 0,9750-0,9800, zanim rozpocznie się realizacja zysków przez najbardziej aktywnych graczy. Wsparciem takiej ewentualnej korekty będzie oczywiście słynny już poziom 0,96
I jeszcze jedna mała uwaga. Pomiędzy 0,95 a 0,96 jest aż 100 ticków. Dla dealera walutowego to cała figura. Między tymi poziomami jest cała mas wsparć i oporów dla baaaardzo krótko terminowych graczy, jakimi są dealerzy walutowi. Ja oczywiście nie zajmuje się nimi, gdyż dla przeciętnego inwestora są one po prostu poza horyzontem percepcji. Dlatego bardzo proszę fachowców z branży o potraktowanie tego teksty ze zrozumieniem. Wiem, że bardzo sprawę upraszczam. Ale jak w każdym modelu, musi zostać przeprowadzone pewne uproszczenie, by nadmiar informacji nie zaćmił najważniejszych wniosków płynących z analizy.
To tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do spraw konkretnych. Dlaczego dolar traci na wartości pomimo silniejszej gospodarki i silniejszych podstaw makroekonomicznych niż w Japonii czy w Eurolandzie? Odpowiem na razie innym pytaniem. A dlaczego złotówka się umacnia, pomimo kiepskich danych makroekonomicznych? Dlaczego jen japoński umacniał się względem dolara aż do 1995 roku - czyli przez pięć lat od krachu na rynku nieruchomości oraz na rynku kapitałowym w Japonii? Upraszczam? Oczywiście! Podaje tylko przykłady. Każdy z nich można oczywiście ex-post wyjaśnić na płaszczyźnie racjonalności. Myślę, że i w przypadku obecnego osłabienia dolara, po kilku latach uda się znaleźć przyczyny tego zjawiska, i poprzeć otrzymane wnioski racjonalnymi przesłankami. Dziś wydaje się to być irracjonalne. Ale tak jest, i musimy przyjąć to do wiadomości.
Zawsze, gdy nie wiem co się dzieję na jakimś rynku, gdy nie potrafię wytłumaczyć niektórych zdarzeń, to staram się unikać spekulacji na tym rynku. Jeśli utrzymywałem pozycję długą, która nagle przynosi mi ogromne zyski, zupełnie nie spodziewane aż w takim zakresie, to ... oczywiście utrzymuję ją nadal, aż do chwili wyczerpania siły trendu. Dodatkowe, niespodziewane zyski traktuję jako manna z nieba. Gdy sytuacja jest odwrotna, gdy posiadam długą pozycję, która nagle zaczyna przynosić mi straty, to zamykam pozycję bez zastanawiania się nad przyczyną. Myśleć zaczynam już po zamknięciu pozycji. Będąc poza rynkiem przyglądam się dalszemu rozwojowi sytuacji. Gdy już odnajdę przyczynę, to zaczynam działać. Jeśli przyczyna była racjonalna - istotne nowe informacje napływające na rynek - to przechodzę na drugą stronę rynku i zajmuję przeciwstawną pozycję w stosunku do poprzedniej (tej zamkniętej ze stratą). Uznaję wtedy, iż niespodziewana zmiana trendu, która pozbawiła mnie części kapitału była skutkiem rozpoczęcia działań przez insiderów. Jeśli zaś przyczyna była irracjonalna - czysta gra spekulacyjna bez żadnych nowych informacji - to stoję po prostu z boku i czekam na uspokojenie danego rynku.
Dlaczego o tym piszę? Spodziewam się, iż właśnie w podobny sposób postąpi część innych inwestorów. Dlatego tez najbliższe dni będą bardzo ważne. Sam jestem ciekawy, czy zaczną napływać na rynek jakieś nowe arcyciekawe nowinki w stylu ENRON, czy może Al.-Kaida.
A może po prostu wytłumaczenie jest proste, tylko my tego nie widzimy, lub nie chcemy widzieć? We Francji po raz pierwszy od wielu lat do głosu dochodzi centro-prawica. W Niemczech podobnie - centro-prawica wraz z liberałami z FDP. W Japonii po 12 latach kryzysu (przeplatanego okresami poprawy koniunktury) należy się choćby "odbicie zdechłego konia" (zrzucony z 10 pietra odbije się na metr od ziemi...). To wszystko może być jakąś małą iskierką. Przydałby się katalizator. Może kolejne wielkie ataki terrorystyczne? Dlaczego na kilka dni przed atakiem na WTC w Nowym Jorku, część inwestorów związana z grupami terrorystycznymi zajmowała krótkie pozycje na rynku akcji w USA i w Europie? Oczywiście byli typowymi insiderami. Wiedzieli, co się zaraz stanie. Czy i teraz coś takiego się nie szykuje? Ucieczka od dolara jest coraz bardziej widoczna. Coś wisi w powietrzu, i ja na razie nie wiem co to może być. Ale nawet i bez tego widzę, że sygnały AT sugerują prawdziwe rozpoczęcie nowego trendu (kilkuletniego) na rynku eur/usd oraz chf/usd. I nawet, gdyby to nie miał być trend 10-20 letni (czyli przeciwny do tego z lat 1992-2002), to i tak 2-3 latka może trwać korekta trendu zapoczątkowanego w 1992 roku. Na dzień dzisiejszy sprawy mają się tak, iż wziąłbym krótką pozycję w USD (co zresztą zrobiłem) względem euro z czysto technicznego punktu widzenia. A jeśli za jakiś czas na rynek napłynąć by miały rewelacje w stylu Al.-Kaida, to potraktowałbym takie niespodziewane dodatkowe zyski jako manna z nieba. Broń Boże nie chcę się bogacić na cudzym nieszczęściu. Ale chronić własny kapitał chyba jeszcze wolno?
Spójrzmy teraz na kilka innych wykresów. Ten wspomniany HIT będzie wśród nich, co wyraźnie zaznaczę. Widzieliście już wykresy dolara względem euro oraz franka szwajcarskiego. Warto jeszcze pokazać wykres chf/usd na świeczkach kwartalnych. Jak widać, kurs franka szwajcarskiego wyłamał się górą z opadającego ośmioletniego kanału oraz dodatkowo przełamał w górę ważny poziom oporu na wysokości 0,65 dolara za franka. Następnym istotnym poziomem oporu jest 0,77 dolara za franka, czyli około 17% wyżej. Po drodze jest cała masa wsparć i oporów, na które patrzą dealerzy walutowi, dla których horyzont inwestycyjny często zamyka się w jednej minucie...
Podobne przełamanie - lecz o mniejszej wymowie - można dostrzec na rynku funta brytyjskiego względem dolara. Jednak tutaj do pełni szczęścia (takiego, jaki zdarzył się na euro oraz na franku) brakuje jeszcze przebicia w górę przez barierę 1,51 dolara za funta. Wykres kwartalny nie wygląda jednak aż tak porywająco. Świadczy to o silnym powiązaniu dolara i funta. To zresztą jest dość oczywiste.
Najciekawsze rzeczy dzieją się jednak na rynku jena japońskiego względem dolara. I tutaj za chwilę będzie ten HIT. Na razie spójrzmy na wykres średniookresowy. Widzimy przełamanie pierwszego najszybszego trendu wzrostowego dolara. Obecnie wsparcie na wysokości 117 jenów za dolara. Będzie to bardzo ciekawy poziom. Przypuszczam wręcz, iż BoJ po raz kolejny zaatakuje właśnie tam i przystąpi do interwencji na rynku. Poprzednia interwencja skończyła się fiaskiem po wydaniu kilku-kilkunastu miliardów dolarów. Teraz gra idzie o większą sprawę. Spójrzmy na odwrócony wykres długoterminowy - to ten HIT. Tak! Zaczyna się rysować bardzo nieprzyjemna formacja Głowy i Ramion. Do linii szyi pozostało jeszcze około 5%. Rynek ten jest bardzo mocno techniczny. W historii można wyrysować wiele klasycznych formacji technicznych. Dla przykładu zaznaczyłem w dole jedną z nich - formacja trójkąta z wyjściem w ramach 1-2-3 (1 - przebicie linii trendu opadającego, 2 - powrót do przebitej linii trendu i za razem do wznoszącej linii trendu trójkąta, 3 - wybicie w górę powyżej wierzchołka "2"). Czy i teraz zrealizuje się jedna z klasycznych formacji AT? Nie wiem. Czas pokaże. Groźba jednak istnieje. Zapewne urzędnicy z BoJ też to widzą i stąd te częste ostatnio interwencje na rynku walutowym. Myślę wręcz, iż trzy banki centralne - EBC, BoJ oraz FED mogą wspólnymi siłami przeciwdziałać osłabieniu dolara na rynkach światowych. Czy taka obrona ma szansę na sukces? Kiedyś (co prawda w innej sytuacji, ale casus się zdarzył) BoE nie dał sobie rady z Sorosem i spółką. Teraz może być bardzo ciekawie. Gdyby poległy banki centralne, i gdyby trendy na rynkach walutowych uległy odwróceniu, to groziłaby nam mała rewolucja na rynkach finansowych. Czas rewolucji to dobry czas dla spekulantów, ale nie koniecznie dobry czas dla inwestorów stabilnych. Ja przyznam troszkę się tego obawiam.
Na koniec dzisiejszego komentarza słów kilka z naszego krajowego podwórka. Po raz kolejny złotówka straciła na wartości względem korony czeskiej oraz forinta węgierskiego. Do korony w ciągu roku złoty stracił już ponad 30%. To oznacza sporą szansę dla naszych eksporterów wysyłających polskie towary do Czech. Tylko czy mamy coś, co Czesi chętnie by od nas kupowali? Mimo wszystko, chyba tam łatwiej coś sprzedać polskiego, niż w krajach rozwiniętych Europy Zachodniej. Tam, aby coś sprzedać, musi być naprawdę z pierwszej ligi, a najlepiej z extra-klasy pod względem jakości, innowacyjności. Takie produkty, jeśli tylko są naprawdę unikalne, sprzedają się bez względu na cenę - tak jak Rols-Royce. Tak więc siła czy też słabość złotego nie ma znaczenia przy sprzedaży produktów unikalnych - a takie głównie można sprzedać w UE. Towary niższej jakości, sprzedawane głównie dzięki niższje cenie, sprzedaje się w takich krajach jak Czechy, Rosja, Węgry, Bułgaria, itp. A tutaj złoty traci znacznie, co oznacza relatywne tanienie polskich wyrobów względem tamtejszych krajowych. Widzę więc, iż eksporterzy mają okazję czuć się zadowolonymi. Zapomniałem podać wykres kursu forinta względem złotego. Tutaj spadek wartości złotego w ciągu roku był mniejszy (tylko niecałe 22%), ale i tak znaczący.
A jak wygląda sytuacja na rynku złotego względem dwóch podstawowych walut, jakimi są euro oraz dolar? Na rynku eur/pln piękna klasyczna formacja 1-2-3 (moja ulubiona, gdyż rzadko mnie zawodzi). To oczywiście wyraźny sygnał do dalszego wzrostu kursu euro. Następny opór (bardzo ważny, mogący po przełamaniu stać się początkiem jeszcze szybszej przeceny złotego względem euro - patrz wykres tygodniowy) dopiero na wysokości 4 złotych. Jest spora szansa, iż na tym właśnie poziomie dolar zrówna się z euro względem złotego. Ten bowiem najwyraźniej nie może opuścić okolic 4 złotych. I patrząc na wykres koszyka (czyli średniej z euro oraz dolara), na którym w piątek wygenerował się sygnał kupna, odnoszę wrażenie, iż cała para pójdzie właśnie w euro. Jeśli już, to właśnie na tej walucie będzie można troszkę zarobić. Dolar da zarobić znacznie mniej bez względu na to, czy złoty będzie dalej silny, czy też znacząco się osłabi. A czy się osłabi złoty? Wykres tygodniowy coś takiego sugeruje. Jeśli faktycznie dojdzie do ataku na NBP i RPP, i zaraz po ostrych słowach i groźbach pójdą realne czyny, to może tak się stać. Ręka w dalszym ciągu na pulsie.
Kończąc chciałby zaprosić do następnego komentarza za tydzień. Tam więcej uwagi poświecę rynkowi pieniężnemu. W ramach pilota powiem, iż w roku 2003 Rząd będzie zmuszony wyemitować papierów skarbowych na kwotę ponad 100 miliardów złotych, z czego 60 miliardów pójdzie na obsługę starego długu, a 40-45 miliardów na obsługę bieżącego (z roku 2003) deficytu budżetowego. Oznacza to ponad 9 miliardów złotych miesięcznej emisji obligacji oraz bonów skarbowych. 2-3 miliardy miesięcznie będą stanowiły bony skarbowe. Pozostałe 7-8 miliardów złotych, to obligacje. Efekt wypychania murowany. Nawet gdyby RPP (ta już powiększona o sześciu nowych członków z ramienia UPSLD - UP, PSL i SLD) obniżyła stopy jeszcze o połowę, to i tak banki komercyjne nie będą zmuszone do obniżenia oprocentowania kredytów dla firm i gospodarstw domowych. Pod ręką będzie bowiem duży klient hurtowy, który dając - jak sam pokazuje w reklamówkach TV - duży "zysk bez ryzyka" będzie wysysać kapitał na inwestycje utrzymywany przez banki. Więcej za tydzień. Podam też drugą informację, która być może będzie również interesująca dla niektórych. A dziś życzę udanych inwestycji w przyszłym tygodniu, a eksporterom życzę udanych transakcji z naszymi południowymi sąsiadami.
Jacek Maliszewski
e-mail:
Jacek.Maliszewski@waw.bankier.pl