
Kiedyś produkty pochodzenia chińskiego kojarzone były z wątpliwą jakością. Teraz podobnie jest na giełdzie. Polscy inwestorzy, którzy skusili się na akcje chińskich firm notowanych na GPW, nie mają zbyt wielu powodów do radości.
Pierwszą chińską firmą na GPW był Peixin, spółka, według prospektu, produkująca w fabryce w Quanzhou maszyny służące do wytwarzania dóbr higieny codziennej. W październiku 2013 roku do obrotu na GPW trafiło 13 mln akcji spółki, z czego milion pochodziło z oferty publicznej.
Początek przygody z polską giełdą był udany. Na debiucie akcje podrożały o 10,63% do 17,7 zł. Jeszcze przed końcem miesiąca papiery te wyceniane już były na 27,7 zł. 2014 rok pod względem wyników był świetny: wysoka rentowność, notowane co kwartał zyski przekraczające 4 mln zł. Kurs jednak zaczął spadać. Nie pomagały, nieudane zresztą, próby dalszych emisji akcji. Dodatkowo spółka po 2014 roku nie powróciła do wypłacania dywidendy.
Obecnie, mimo atrakcyjnych wskaźników P/E, spółka nadal szoruje po dnie. Jej akcje są dziś, niecałe trzy lata po debiucie, warte 10% ceny płaconej podczas oferty publicznej.
JJ Auto zaciągnęło ręczny
Drogę Peixinu powtórzyła druga chińska spółka z GPW. Było nią JJ Auto, którego zakłady produkcyjne, podobnie jak w przypadku Peixin, lokalizowano w Quanzhou. Firma informowała, że zajmuje się produkcją części samochodowych (elementy złączne: śruby i nakrętki), narzędzi samochodowych (m.in. klucze, łomy) oraz części do maszyn ciężkich (m.in. nakrętki, śrubki, klucze).
Zysk netto spółki w 2013 wyniósł 17,06 mln euro, notując wzrost o 13% w stosunku do 2012 r. Przychody spółki wyniosły 108,5 mln euro, czyli o 17,3% więcej niż przed rokiem. W 2013 r. spółka wyprodukowała 82,255 tys. ton produktów.
JJ Auto zadebiutowało przy Książęcej 18 czerwca 2014 roku i dało inwestorom kosmetyczny zarobek. Tego dnia spółka wyznaczyła swoje historyczne maksima, 30,58 zł. Później było tylko gorzej. W lutym 2015 roku na dobre padła bariera 20 zł, w maju tego samego roku 10 zł. Obecnie przy nazwie JJ Auto zobaczymy cenę 9,7 zł, skala porażki jest jednak zdecydowanie większa.
Cena ta nie drgnęła bowiem od roku. Spółka przestała publikować sprawozdania finansowe, a notowania jej akcji zostały zawieszone. Obecność JJ Auto na GPW to aktualnie historia z cyklu "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Czy papiery, które pozostały w rękach akcjonariuszy są cokolwiek warte? Teoretyczny kurs otwarcia sugeruje 2 grosze za sztukę.
Państwo może zagrać podatkiem miedziowym

Jak donosi Puls Biznesu, minister Jackiewicz otrzymał pieniądze, za pomocą których może zwiększyć udziały w kluczowych spółkach notowanych na GPW. Jeżeli zakupy rzeczywiście są planowane, to ich ewentualny termin może mieć kluczowy wpływ na przyszłość podatku miedziowego.
Kolejny wisielec
Chińskie trio przy Książęcej uzupełnia Fenghua SoleTech. Spółka w prospekcie informowała, że specjalizuje się w produkcji podeszew do butów sportowych i codziennych dla światowych marek obuwniczych. Wytwarza ich 40 mln rocznie. Jej fabryka w Jinjiang zatrudnia 1,8 tys. osób. Pieniądze od europejskich inwestorów zamierzano przeznaczyć na rozwój.
Spółka pojawiła się na GPW w listopadzie 2014 roku, czyli w momencie, gdy już wcześniejsi debiutanci z Państwa Środka zaczynali budzić wątpliwości. Oferta Fenghui była niewielka, spółka zebrała z rynku ledwie 2,34 mln zł. Mimo to debiut zakończył się wyraźnymi spadkami. Później było tylko gorzej. 42,09 zł z oferty publicznej zamieniły się w maju 2016 roku w 17,52 zł.
Wówczas, podobnie jak w przypadku JJ Auto, notowania spółki zostały zawieszone. Znów problemem okazało się przekazanie sprawozdania finansowego. Do tej pory ich nie odwieszono. Wcześniej pozostawały one w zawieszeniu również pomiędzy majem 2015 roku a lutym 2016.
Bilans chińskich spółek na GPW jest więc tragiczny. Pierwsza spółka straciła ponad 90% swojej giełdowej wartości, druga i trzecia wprawdzie straciły nieco mniej, ich notowania pozostają jednak w zawieszeniu. Giełdowe "made in China" polskim inwestorom zdecydowanie nie służy.
