Estoński rząd zdecydował się na nietypowy sposób kontrolowania rozwoju rynku szybkich pożyczek. Do tamtejszego parlamentu trafił projekt ustawy, która zakłada zakaz reklamowania chwilówek w telewizji i radio.


Jak donosi estoński dziennik „Postimees”, firmy pożyczkowe ściągnęły na siebie uwagę m.in. dzięki agresywnym praktykom związanym z windykacją należności. Wielu pożyczkodawców uruchomiło własne firmy odzyskujące opóźnione w spłacie długi, a narzucane przez nie opłaty są równie wygórowane, co koszty pożyczanego pieniądza.

SMS Laen, jedna z firm pożyczkowych opisywanych przez dziennik, pobiera opłatę w wysokości 12 euro za wysłanie dwóch pierwszych monitów. Kolejny kosztuje 12 euro, a przypomnienie SMS lub e-mailowe – 5 euro. Dodatkowa opłata za opóźnienie powyżej 36 dni zaczyna się od 45 euro.
Doniesienia o takich praktykach skłoniły ministerstwo sprawiedliwości do przygotowania projektu ustawy zakładającej narzucenie limitu kosztów windykacyjnych. Opłata za monit nie będzie mogła przekroczyć 5 euro, a łączny koszt czynności obciążający dłużnika zostanie ograniczony do 50 euro.
W listopadzie w parlamencie złożono także w parlamencie projekt ustawy zakazującej reklamy szybkich pożyczek. Pomysł ten spotkał się z krytyką m.in. mediów, zagrożonych utratą wpływów szacowanych na 3 mln euro. Niektórzy wskazują także, że pomysł polityków przypomina raczej zamiatanie problemu „pod dywan” – nie doprowadzi on do zmniejszenia kosztów pożyczek i nie uchroni ich klientów od potencjalnych finansowych kłopotów związanych z wpadnięciem w spiralę zadłużenia.
/mk