Likwidacja części obligacyjnej OFE - to zdaniem części ekspertów, najlepszy wariant reformy systemu emerytalnego. Są jednak i tacy, którzy uważają, że zwiększenie roli ZUS to ignorowanie procesów demograficznych. Konsultacje w sprawie OFE potrwają 30 dni.
Szef MF Jacek Rostowski zaprezentował w środę trzy propozycje zmian w OFE. Pierwsza z nich to tzw. likwidacja części obligacyjnej OFE i zaksięgowanie pieniędzy przyszłych emerytów na subkonta w ZUS. Druga propozycja to wprowadzenie dobrowolności przynależności do OFE, a trzecia to wprowadzenie "dobrowolności plus", czyli oprócz możliwości wyboru pomiędzy pozostaniem w OFE, a przejściem do ZUS, wprowadzenie możliwości przekazywania do swojego funduszu dodatkowej składki.
»Premier: im większa dobrowolność w OFE, tym lepiej |
Nie dajmy się omamić pięknymi słowami ministra finansów. Fakty są takie, że rząd faktycznie likwiduje OFE i przenosi dług emerytalny do ZUS-u. Państwo staje się jedynym gwarantem emerytur, wbrew deklarowanej przez władze "dobrowolności" - uważa główny analityk Bankier.pl Krzysztof Kolany.
ReklamaW reformie emerytur chodzi o budżet, a nie o emerytów - mówi ekonomista Ryszard Petru. Ministrowie finansów i pracy poinformowali, że emerytury kapitałowe będzie wypłacał Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Na 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego pieniądze będą stopniowo przenoszone z OFE do ZUS. Politycy przedstawili też trzy warianty reformy, ograniczające rolę OFE na rzecz ZUS.
Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich Ryszard Petru uważa, że Polakom należy powiedzieć bezpośrednio, że państwa nie stać na rezygnację ze składek emerytalnych. Ekonomista dodaje, że pozostawienie obecnego systemu wiązałoby się z ryzykiem przejścia na emeryturę w okresie spadku na giełdach. To oznaczałoby bardzo niskie świadczenia dla przyszłych emerytów.
Trzy propozycje zmian w OFE Rada Ministrów ma przekazać do konsultacji społecznych.
Kierunek zmian dotyczący Otwartych Funduszy Emerytalnych jest właściwy, ale niewystarczający - ocenia Centrum Adama Smitha. OFE nie będą zlikwidowane, ale nie będą też obowiązkowe.
Ministrowie finansów Jacek Rostowski i pracy Władysław Kosiniak Kamysz przedstawili raport i rekomendacje dotyczące systemu emerytalnego.
Ekspert Centrum Smitha Ireneusz Jabłoński zaznaczył, że raport, który został wczoraj przedstawiony dotyczył OFE, a powinien całego systemu emerytalnego. Przypomniał, że Centrum opowiada się za tak zwanymi emeryturami obywatelskimi. Miałby to być systemem równych emerytur w wysokości 1000 złotych netto, które będzie otrzymywać każdy obywatel w wieku emerytalnym. System byłby finansowany z budżetu.
Do tego każdy miałby prawo, ale nie obowiązek, oszczędzać w takiej formie, jaką uznałby za właściwą.
Wczoraj rząd przestawił 3 propozycje zmian w OFE. W pierwszym proponowanym wariancie rząd chce zlikwidować część obligacyjną OFE. Oznaczałoby to, że środki, których Fundusze nie mają prawo zainwestować w akcje, byłyby przeniesione na subkonta w ZUS, i tam waloryzowane na obecnych zasadach. OFE miałyby zakaz inwestowania w państwowe papiery dłużne.
Druga propozycja to dobrowolny wybór dla ubezpieczonych.
W trzecim wariancie ubezpieczony będzie mógł przekazać całą składkę do ZUS - czyli 19,52 procent, lub część - 17,52 procent, a wówczas pozostałe 2 procent do OFE. Wtedy ubezpieczony musiałby sam dopłacić równowartość 2 procent składki na konta Otwartych Funduszy.
Główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion Piotr Kuczyński uważa, że pierwsze rozwiązanie jest najlepsze. Jak wyjaśniał sprowadza się ono do tego, że część rachunków ludzi, którzy mają je w OFE, zostanie przełożona na ich subkonta w ZUS - jako zapis księgowy, a obligacje zostaną umorzone. "Polska będzie miała mniejsze zadłużenie. Ten wariant jest takim +ogólnym plusem+ i dla państwa i dla Kowalskiego" - przekonywał.
Zwrócił przy tym uwagę, że z punktu widzenia szarego obywatela niewiele się zmieni, bo w obu przypadkach, czy to posiadania obligacji w OFE, czy też zapisu w ZUS, gwarantem wypłaty jest państwo. Jeśli bowiem nie miałoby ono środków na wykup obligacji i tak na niewiele by się zdało, że ktoś miałby te środki nie w formie zapisu księgowego w ZUS, a w OFE.
Dyrektor inwestycyjny ds. akcji Union Investment TFI Ryszard Rusak podkreślił, że w przypadku wprowadzenia pierwszego wariantu na warszawskiej giełdzie nie doszło by do masowej wyprzedaży, czego obawia się część inwestorów.
Jego zdaniem w wariantach zakładających dobrowolność w wyborze pomiędzy OFE a ZUS istnieje ryzyko, że duża część społeczeństwa przeszłaby czy to aktywnie, czy poprzez niezadeklarowanie się do ZUS. A to w konsekwencji mogłoby postawić przyszłość OFE pod znakiem zapytania.
Swoista automatyka przenoszenia do ZUS niepokoi też dr Joannę Rutecką z Katedry Ubezpieczenia Społecznego SGH i Polskiej Grupy Emerytalnej. Jak zaznaczyła powinno być raczej tak, że jeśli ktoś nie składa deklaracji to pozostaje w obecnym systemie, czyli w OFE.
Ekspertka zwróciła uwagę, że na razie nie ma odpowiedzi na pytanie jak proponowane rozwiązania wpłyną na wartość przyszłych emerytur. Dodała przy tym, że działania rządu są zdeterminowane potrzebami budżetowymi.
Wątpliwości, co do tego, że najlepiej należałoby zlikwidować OFE nie ma prof. Szkoły Głównej Handlowej Leokadia Oręziak. Jej zdaniem każdy wariant, w którym istnieją Fundusze, oznacza ponoszenie ciężaru finansowego przez wszystkich Polaków, bo państwo - by przelewać do nich składki - musi się zapożyczać.
"Polska gospodarka (jeśli nie zlikwidujemy OFE) będzie dalej się zadłużać i ponosić wszystkie negatywne tego konsekwencje. Kiedy nie będziemy już w stanie pożyczać pieniędzy, ze względu na limity i progi ostrożnościowe, to rząd będzie musiał brutalnie ciąć wydatki na cele rozwojowe i społeczne, w tym m.in. na szpitale, lekarstwa i pomoc społeczną" - wyliczała.
Z kolei w opinii głównego ekonomisty BCC prof. Stanisława Gomułki niemal całkowite uzależnienie przyszłych emerytur od tego, jak będą wyglądać finanse publiczne w przyszłości oznacza zwiększenie ryzyka wypłacalności świadczeń. Przypomniał, że u źródeł reformy emerytalnej z 1999 r. leżały prognozy, które mówiły, że liczba ludności i pracowników w Polsce będzie maleć, a rosnąć będzie liczba emerytów.
Również zdaniem Komitetu Obywatelskiego ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego (KOBE) ogólny plan zwiększenia odpowiedzialności ZUS-u za świadczenia emerytalne oznacza ignorowanie procesów demograficznych. "Procesy te zaś były ważną, może nawet główną przesłanką reformy z 1999 r., a trudno zamykać oczy na to, że od tego czasu ich siła nie zmalała, lecz wzrosła" - napisano w opinii KOBE.
KOBE uważa ponadto, że rząd pomija też kwestie konstytucyjne, bo wprowadzenie do systemu ubezpieczeń emerytalnych komponentu kapitałowego, przekształciło część składki w realne, chronione konstytucyjnie prawo majątkowe.
"Każda zmiana prowadząca do uszczuplenia tego prawa musi zatem przejść wpierw test konstytucyjności (...) Wiele rozwiązań zaproponowanych dzisiaj przez rząd może być w naszej opinii niezgodnych z konstytucją" - ocenił Komitet .
Reforma systemu emerytalnego będzie trudna do obrony - uważa Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Ministrowie finansów i pracy zarekomendowali trzy warianty zmian w OFE. Pierwszy przewiduje likwidację części obligacyjnej Funduszy, drugi wprowadza dobrowolność przynależności, a trzeci dobrowolność z dodatkowym obciążeniem, wynoszącym 2 procent składki emerytalnej. Osoba należąca do OFE musiałaby je dopłacić.
Bohdan Wyżnikiewicz uważa, że trudno będzie wytłumaczyć przyszłym emerytom, że ZUS będzie pewniejszym źródłem świadczeń, niż OFE. Jak wyjaśnia - proponowane zmiany powodują, że wszystkie emerytury będą wypłacane przez państwo. Ekspert podkreśla, że na systemie emerytalnym nie należy za bardzo polegać i lepiej samemu zadbać o swoją przyszłość oszczędzając na indywidualnym koncie emerytalnym.
Rząd zdecydował też, że emerytury kapitałowe będzie wypłacał Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Na 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego pieniądze będą stopniowo przenoszone z OFE do ZUS.
PAP/ IAR/BPL/kws