Większość osób popiera nocną prohibicję, ale ma ona również wielu przeciwników. Dla właścicieli małych sklepów zakaz sprzedaży alkoholu oznacza znacznie mniejsze zyski. Jak radzą sobie w takiej sytuacji, omijając lub naginając prawo?


Coraz więcej gmin w Polsce wprowadza zakaz nocnej sprzedaży alkoholu. Powodem takiego kroku najczęściej jest troska o bezpieczeństwo publiczne i podniesienie komfortu życia mieszkańców. Zakaz najczęściej dotyczy sprzedaży alkoholu od godz. 22 lub 23 do godz. 6 rano.
Podstawę prawną do takich działań daje samorządowcom art. 43 Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W ten sposób gminy i miasta mogą wprowadzać uchwały obejmujące całe ich terytorium lub wybrane obszary – np. centrum, starówkę czy określone dzielnice.
ReklamaWłaściciele sklepów kombinują, jak mogą
Większość osób popiera prohibicję, jednak takie decyzje nie są w smak właścicielom małych sklepów z alkoholem. Jak jednak pokazuje praktyka, znajdują oni sposoby na ominięcie przepisów. I tak np. w Szczecinie już kilka dni po wprowadzeniu nocnej prohibicji właściciele dwóch nocnych sklepów monopolowych nadali im nową funkcję – lokali gastronomicznych. W ciągu dnia punkty działają jako sklepy, a po godz. 23:00 – jako bary.
Jak opisał szczeciński portal gs24.pl, w pierwszym sklepie ustawiono coś na kształt pokoiku za kotarą. Jest stolik, krzesło, karta alkoholi i regulamin degustacji. Co istotne – możliwość spożycia jest tylko na miejscu. Dzięki temu wszystko zostaje w granicach prawa.
Natomiast przy drugim sklepie otwarty został ogródek. Po godz. 23 pojawiają się stoliki i krzesła. Jest też toaleta – a to ważne z punkty widzenia ewentualnej wizyty Sanepidu. Klientów nie brakuje, a interes się kręci – bar działa aż do godz. 6 rano.
Kara: utrata koncesji lub grzywna
Tu trzeba dodać, że gdy pojawił się temat wprowadzenia zakazu nocnej sprzedaży mocnych trunków, właściciele powyższych lokali wystąpili o koncesję na sprzedaż w ramach działalności gastronomicznej i taką zgodę od władz miasta otrzymali - jeszcze zanim uchwała prohibicyjna weszła w życie.
– Jeśli wszystko jest zgodnie z prawem, to nie mamy podstaw do kwestionowania tego – mówią szczecińscy policjanci.
Jeśli jednak sprzedawcy rozpoczęliby taki sposób sprzedaży bez załatwienia urzędowych formalności, powinni liczyć się z poważnymi skutkami.
– Sąd może już tutaj wymierzyć karę zarówno grzywny do 5 tys. zł, jak i orzec zakaz prowadzenia działalności związanej z alkoholem. Kierownik lokalu, który nie dopełni obowiązku nadzoru i przez to dopuści do popełnienia takiego przestępstwa, również będzie podlegał karze grzywny" – mówi asp. Ewelina Gryszpan z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie w rozmowie z Radiem Szczecin.
Szczecińscy radni, którzy wprowadzili zakaz, nie kryją oburzenia działaniami sklepikarzy.
- Tego typu obejścia to obrzydliwa pazerność i żądza zysku ponad bezpieczeństwo. Ci właściciele tylko wzmacniają generowanie patologii w obrębie swojego sklepu (…). Będziemy weryfikować, czy takie obchodzenie jest zgodne z prawem i wnioskować o zwiększenie monitoringu tych miejsc – mówił Przemysław Słowik, radny z Zielonych.
Sposób na "imprezę zamkniętą"
Kolejna metoda omijania przepisów to sposób „na imprezę zamkniętą”. Kilka lat temu głośno było o takim rozwiązaniu wprowadzonym przez jednego z przedsiębiorców w Olsztynie. Przed wejściem do sklepów sprzedawał on wejściówki na imprezę zamkniętą. Tu trzeba dodać, że takie wydarzenia nie są objęte zakazem sprzedaży alkoholu.
I tak po godz. 22 sklep monopolowy zamieniał się w zamkniętą, biletowaną imprezę. Aby na nią wejść, trzeba było zapłacić 3 zł. Konsument uiszczał opłatę za wstęp przy drzwiach wejściowych do sklepu. Tam dostawał kartkę z napisem "impreza eventowa" i wybierał sobie alkohol. "Kelner", który do godz. 22 był sprzedawcą, otwierał napój wyskokowy na miejscu, pamiętając o odliczeniu 3 zł, które wcześniej zostały pobrane jako opłata za wstęp.
W innej, zbliżonej opcji konsument przed sklepem otrzymuje bilet, swoiste "zaproszenie degustacyjne", wchodzi do środka, a tam może kupić alkohol. A to jest już niezgodne z prawem.
Podobny przypadek odnotowano w Mielnie. Jak informowały „Fakty” TVN, właściciel jednego ze sklepów oferujących mocne trunki wywiesił na a drzwiach kartkę: "Lokal gastronomiczny. Alkohol otwieramy! Prosimy klientów o konsumpcję na miejscu". Jak widać, metoda zamiany sklepu na bar lub punkt gastronomiczny ma zwolenników w całym kraju.
Czasem zamiast alkoholu, który został w takim barze wydany klientowi, na paragonie ujęte są różne tanie produkty, np. słodycze. Bywają też przypadki, w których sklepy monopolowe z godziną rozpoczęcia zakazu przechodzą metamorfozę w lokale gastronomiczne z alkoholem do przekąsek, np. śledzika. Obsługa prosi klientów o spożycie napojów alkoholowych na miejscu, jednak ci bardzo często zabierają je ze sobą. W końcu to był główny cel ich wizyty w sklepie/lokalu/barze.
Biznes oparty na metodzie "na dowóz"
Tu warto dodać, że na zakazie sprzedaży alkoholu zarabiają również taksówkarze. Jeśli któraś gmina wprowadzi prohibicję, często oferują oni usługę "alkoholu na dowóz" z sąsiadujących gmin, w których takich obostrzeń już nie ma.
Jak informował „Tygodnik Podhalański”, gdy w październiku 2022 r. w Zakopanem radni zdecydowali o wprowadzeniu zakazu, niemal natychmiast w ofercie kierowców jeżdżących taksówkami pojawiła się nowa możliwość – dowóz alkoholu. Usługa kosztowała 70 zł, do tego trzeba doliczyć było doliczyć cenę alkoholu. Taki sposób działania do dziś praktykują taksówkarze w całej Polsce.
Zakaz nie wszędzie się sprawdza
Nocna prohibicja w wielu miejscach nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. I tak na przykład w Szprotawie obowiązywała przez tylko dwa i pół miesiąca. Podobnie było w Krośnie. Po zaledwie miesiącu obowiązywania nocnej prohibicji została ona wycofana – wnioskowali o to zarówno mieszkańcy miasta, jak i oraz prezydent. Radni stwierdzili, że uchwała o prohibicji mocno uderza w przedsiębiorców, a jej przyjęcie nie rozwiązałoby problemu z wandalizmem i chuligaństwem.
Natomiast w Kartuzach po niespełna roku obowiązywania zakazu samorządowcy uznali, że w mieście nadal dochodzi do burd, tylko że sprzed sklepów monopolowych przeniosły się one do lokali gastronomicznych. Poza tym w gminie jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać meliny. W nich alkohol z bimbrowni lub z przemytu dostępny był przez całą dobę – i taniej niż w każdym sklepie.
W Poznaniu prohibicję wprowadzono w kilku dzielnicach, więc mieszkańcy jeżdżą po wyskokowe trunki do innych części miasta. Podobnie było w Białej Podlaskiej - mieszkańcy kupowali alkohol w gminie obok, bo w niej prohibicji nie uchwalono. To pokazuje, że zakaz sprzedaży alkoholu da dzielnicy czy gminie niewiele, jeśli w sąsiedniej restrykcyjne przepisy nie obowiązują.
Kłopot organizacyjny dla sklepów
Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu, mówi w rozmowie z portalem XYZ, że przeszkodą rzucaną sklepom pod nogi są godziny wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu - np. od godz. 22, podczas gdy część sklepów jest czynna do godz. 23 lub do 24.
– To jest naprawdę kłopot organizacyjny dla handlu, który musi wyłączyć jedną z kategorii ze sprzedaży w określonych godzinach. Źle się dzieje, że samorządy wprowadzają to ograniczenie na godzinę przed zamknięciem większości sklepów. A wystarczyłoby po prostu przejść się po mieście i sprawdzić, do której godziny czynna jest większość sklepów i tak to synchronizować – podkreśla Maciej Ptaszyński.
Dodaje, że wprowadzanie nocnej prohibicji w kolejnych miastach przyczyni się do rozwoju szarej strefy alkoholowej.
– Każde ograniczanie dostępności legalnych towarów to jest ukłon w stronę szarej strefy. Trzeba to sobie bardzo wyraźnie powiedzieć, że ilekroć uderzamy w sprzedaż legalnych towarów, prowokujemy tworzenie szarej strefy – zwraca uwagę Maciej Ptaszyński.
Gdzie obowiązuje nocna prohibicja
Do tej pory nocny zakaz sprzedaży alkoholu wprowadziło w Polsce ok. 180 gmin. W około 30 przypadkach ograniczenie dotyczy tylko części miejscowości. Takie regulacje najczęściej obowiązują w województwach mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim. Wśród dużych miast całkowity zakaz na swoim terenie przyjęły m.in. Kraków, Gdańsk i Bydgoszcz. Natomiast prohibicja o ograniczonym zasięgu została uchwalona m.in. w Poznaniu, Wrocławiu, Katowicach czy Rzeszowie. W ostatnich dniach głośnym echem odbiła się sprawa odrzucenia wniosków o prohibicję w Warszawie. Ostatecznie będzie tam prowadzony tylko pilotaż obejmujący dwie dzielnice - Śródmieście i Pragę Północ.