REKLAMA
TYLKO U NAS

Dziurawa prohibicja. Jak sklepy omijają zakaz sprzedaży alkoholu?

Sylwester Sacharczuk2025-09-23 06:00redaktor Bankier.pl
publikacja
2025-09-23 06:00

Większość osób popiera nocną prohibicję, ale ma ona również wielu przeciwników. Dla właścicieli małych sklepów zakaz sprzedaży alkoholu oznacza znacznie mniejsze zyski. Jak radzą sobie w takiej sytuacji, omijając lub naginając prawo?

Dziurawa prohibicja. Jak sklepy omijają zakaz sprzedaży alkoholu?
Dziurawa prohibicja. Jak sklepy omijają zakaz sprzedaży alkoholu?
fot. Barillo_Images / Shutterstock / / Shutterstock

Coraz więcej gmin w Polsce wprowadza zakaz nocnej sprzedaży alkoholu. Powodem takiego kroku najczęściej jest troska o bezpieczeństwo publiczne i podniesienie komfortu życia mieszkańców. Zakaz najczęściej dotyczy sprzedaży alkoholu od godz. 22 lub 23 do godz. 6 rano.

Podstawę prawną do takich działań daje samorządowcom art. 43 Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W ten sposób gminy i miasta mogą wprowadzać uchwały obejmujące całe ich terytorium lub wybrane obszary – np. centrum, starówkę czy określone dzielnice.

Reklama

Właściciele sklepów kombinują, jak mogą 

Większość osób popiera prohibicję, jednak takie decyzje nie są w smak właścicielom małych sklepów z alkoholem. Jak jednak pokazuje praktyka, znajdują oni sposoby na ominięcie przepisów. I tak np. w Szczecinie już kilka dni po wprowadzeniu nocnej prohibicji właściciele dwóch nocnych sklepów monopolowych nadali im nową funkcję  lokali gastronomicznych. W ciągu dnia punkty działają jako sklepy, a po godz. 23:00 – jako bary.

Jak opisał szczeciński portal gs24.pl, w pierwszym sklepie ustawiono coś na kształt pokoiku za kotarą. Jest stolik, krzesło, karta alkoholi i regulamin degustacji. Co istotne – możliwość spożycia jest tylko na miejscu. Dzięki temu wszystko zostaje w granicach prawa.

Natomiast przy drugim sklepie otwarty został ogródek. Po godz. 23 pojawiają się stoliki i krzesła. Jest też toaleta – a to ważne z punkty widzenia ewentualnej wizyty Sanepidu. Klientów nie brakuje, a interes się kręci – bar działa aż do godz. 6 rano.

Kara: utrata koncesji lub grzywna

Tu trzeba dodać, że gdy pojawił się temat wprowadzenia zakazu nocnej sprzedaży mocnych trunków, właściciele powyższych lokali wystąpili o koncesję na sprzedaż w ramach działalności gastronomicznej i taką zgodę od władz miasta otrzymali - jeszcze zanim uchwała prohibicyjna weszła w życie.

 Jeśli wszystko jest zgodnie z prawem, to nie mamy podstaw do kwestionowania tego  mówią szczecińscy policjanci. 

Jeśli jednak sprzedawcy rozpoczęliby taki sposób sprzedaży bez załatwienia urzędowych formalności, powinni liczyć się z poważnymi skutkami.

– Sąd może już tutaj wymierzyć karę zarówno grzywny do 5 tys. zł, jak i orzec zakaz prowadzenia działalności związanej z alkoholem. Kierownik lokalu, który nie dopełni obowiązku nadzoru i przez to dopuści do popełnienia takiego przestępstwa, również będzie podlegał karze grzywny" – mówi asp. Ewelina Gryszpan z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie w rozmowie z Radiem Szczecin.

Szczecińscy radni, którzy wprowadzili zakaz, nie kryją oburzenia działaniami sklepikarzy.

- Tego typu obejścia to obrzydliwa pazerność i żądza zysku ponad bezpieczeństwo. Ci właściciele tylko wzmacniają generowanie patologii w obrębie swojego sklepu (…). Będziemy weryfikować, czy takie obchodzenie jest zgodne z prawem i wnioskować o zwiększenie monitoringu tych miejsc – mówił Przemysław Słowik, radny z Zielonych.

Sposób na "imprezę zamkniętą"

Kolejna metoda omijania przepisów to sposób „na imprezę zamkniętą”. Kilka lat temu głośno było o takim rozwiązaniu wprowadzonym przez jednego z przedsiębiorców w Olsztynie. Przed wejściem do sklepów sprzedawał on wejściówki na imprezę zamkniętą. Tu trzeba dodać, że takie wydarzenia nie są objęte zakazem sprzedaży alkoholu.

I tak po godz. 22 sklep monopolowy zamieniał się w zamkniętą, biletowaną imprezę. Aby na nią wejść, trzeba było zapłacić 3 zł. Konsument uiszczał opłatę za wstęp przy drzwiach wejściowych do sklepu. Tam dostawał kartkę z napisem "impreza eventowa" i wybierał sobie alkohol. "Kelner", który do godz. 22 był sprzedawcą, otwierał napój wyskokowy na miejscu, pamiętając o odliczeniu 3 zł, które wcześniej zostały pobrane jako opłata za wstęp. 

W innej, zbliżonej opcji konsument przed sklepem otrzymuje bilet, swoiste "zaproszenie degustacyjne", wchodzi do środka, a tam może kupić alkohol. A to jest już niezgodne z prawem. 

Podobny przypadek odnotowano w Mielnie. Jak informowały „Fakty” TVN, właściciel jednego ze sklepów oferujących mocne trunki wywiesił na a drzwiach kartkę: "Lokal gastronomiczny. Alkohol otwieramy! Prosimy klientów o konsumpcję na miejscu". Jak widać, metoda zamiany sklepu na bar lub punkt gastronomiczny ma zwolenników w całym kraju.

Czasem zamiast alkoholu, który został w takim barze wydany klientowi, na paragonie ujęte są różne tanie produkty, np. słodycze. Bywają też przypadki, w których sklepy monopolowe z godziną rozpoczęcia zakazu przechodzą metamorfozę w lokale gastronomiczne z alkoholem do przekąsek, np. śledzika. Obsługa prosi klientów o spożycie napojów alkoholowych na miejscu, jednak ci bardzo często zabierają je ze sobą. W końcu to był główny cel ich wizyty w sklepie/lokalu/barze. 

Biznes oparty na metodzie "na dowóz"

Tu warto dodać, że na zakazie sprzedaży alkoholu zarabiają również taksówkarze. Jeśli któraś gmina wprowadzi prohibicję, często oferują oni usługę "alkoholu na dowóz" z sąsiadujących gmin, w których takich obostrzeń już nie ma.

Jak informował „Tygodnik Podhalański”, gdy w październiku 2022 r. w Zakopanem radni zdecydowali o wprowadzeniu zakazu, niemal natychmiast w ofercie kierowców jeżdżących taksówkami pojawiła się nowa możliwość – dowóz alkoholu. Usługa kosztowała 70 zł, do tego trzeba doliczyć było doliczyć cenę alkoholu. Taki sposób działania do dziś praktykują taksówkarze w całej Polsce.

Zakaz nie wszędzie się sprawdza

Nocna prohibicja w wielu miejscach nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. I tak na przykład w Szprotawie obowiązywała przez tylko dwa i pół miesiąca. Podobnie było w Krośnie. Po zaledwie miesiącu obowiązywania nocnej prohibicji została ona wycofana – wnioskowali o to zarówno mieszkańcy miasta, jak i oraz prezydent. Radni stwierdzili, że uchwała o prohibicji mocno uderza w przedsiębiorców, a jej przyjęcie nie rozwiązałoby problemu z wandalizmem i chuligaństwem.

Natomiast w Kartuzach po niespełna roku obowiązywania zakazu samorządowcy uznali, że w mieście nadal dochodzi do burd, tylko że sprzed sklepów monopolowych przeniosły się one do lokali gastronomicznych. Poza tym w gminie jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać meliny. W nich alkohol z bimbrowni lub z przemytu dostępny był przez całą dobę – i taniej niż w każdym sklepie.

W Poznaniu prohibicję wprowadzono w kilku dzielnicach, więc mieszkańcy jeżdżą po wyskokowe trunki do innych części miasta. Podobnie było w Białej Podlaskiej - mieszkańcy kupowali alkohol w gminie obok, bo w niej prohibicji nie uchwalono. To pokazuje, że zakaz sprzedaży alkoholu da dzielnicy czy gminie niewiele, jeśli w sąsiedniej restrykcyjne przepisy nie obowiązują. 

Kłopot organizacyjny dla sklepów 

Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu, mówi w rozmowie z portalem XYZ, że przeszkodą rzucaną sklepom pod nogi są godziny wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu - np. od godz. 22, podczas gdy część sklepów jest czynna do godz. 23 lub do 24.

– To jest naprawdę kłopot organizacyjny dla handlu, który musi wyłączyć jedną z kategorii ze sprzedaży w określonych godzinach. Źle się dzieje, że samorządy wprowadzają to ograniczenie na godzinę przed zamknięciem większości sklepów. A wystarczyłoby po prostu przejść się po mieście i sprawdzić, do której godziny czynna jest większość sklepów i tak to synchronizować – podkreśla Maciej Ptaszyński.

 Dodaje, że wprowadzanie nocnej prohibicji w kolejnych miastach przyczyni się do rozwoju szarej strefy alkoholowej.

– Każde ograniczanie dostępności legalnych towarów to jest ukłon w stronę szarej strefy. Trzeba to sobie bardzo wyraźnie powiedzieć, że ilekroć uderzamy w sprzedaż legalnych towarów, prowokujemy tworzenie szarej strefy – zwraca uwagę Maciej Ptaszyński.

Gdzie obowiązuje nocna prohibicja

Do tej pory nocny zakaz sprzedaży alkoholu wprowadziło w Polsce ok. 180 gmin. W około 30 przypadkach ograniczenie dotyczy tylko części miejscowości. Takie regulacje najczęściej obowiązują w województwach mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim. Wśród dużych miast całkowity zakaz na swoim terenie przyjęły m.in. Kraków, Gdańsk i Bydgoszcz. Natomiast prohibicja o ograniczonym zasięgu została uchwalona m.in. w Poznaniu, Wrocławiu, Katowicach czy Rzeszowie. W ostatnich dniach głośnym echem odbiła się sprawa odrzucenia wniosków o prohibicję w Warszawie. Ostatecznie będzie tam prowadzony tylko pilotaż obejmujący dwie dzielnice - Śródmieście i Pragę Północ.

Źródło:
Sylwester Sacharczuk
Sylwester Sacharczuk
redaktor Bankier.pl

Redaktor i dziennikarz w Bankier.pl. W branży pracuje od 2001 r. Z Bonnier Business Polska związany od 2006 r. Przez kilkanaście lat pracował w „Pulsie Biznesu”, początkowo jako dziennikarz, a potem redaktor działu Puls Firmy. Specjalizuje się dotacjach dla firm. Bliskie są mu również tematy dotyczące innych form finansowego wspierania przedsiębiorczości, zwłaszcza małej. Był odpowiedzialny za realizację wielu projektów informacyjnych dotyczących funduszy europejskich. Absolwent prawa oraz historii. Hobby: podróże, muzyka rockowa i fotografia.

Tematy
Wyjątkowa wyprzedaż Ford Pro. Poznaj najlepsze rozwiązania dla Twojego biznesu.

Komentarze (6)

dodaj komentarz
samsza
co oni tak nocami w tych miastach piją alkohol, na wsi tego nie ma...
tomitomi
pewny , stały dopływ kasy - alkohol !
ograniczyć handel = ograniczenie dochodu !
za dużo kasiorki ma państwo ??
go_ral
sklepy? dobre sobie.. wsiadasz do uberka z ukrainskim kierowcom i sie pytasz czy nie ma czyms poratowac. sa zakazy to sa sposoby na ich obejscie. z fartem
zgadujzgadula
Alkohol jest dostepny na stacjach i przez internet reszta to pozorny dzialan dla publiki aby tworzyc wrazenie zaangazowania rzadu. Produkt zbedny spolecznie. Powinien byc wydawany na recepte. Wplywy z akcyzy wyrownalyby koszty leczenia i opieki nad uzaleznionymi. Resocjalizacja uzaleznionych wplynelaby na wzrost ich wydatkow w innym Alkohol jest dostepny na stacjach i przez internet reszta to pozorny dzialan dla publiki aby tworzyc wrazenie zaangazowania rzadu. Produkt zbedny spolecznie. Powinien byc wydawany na recepte. Wplywy z akcyzy wyrownalyby koszty leczenia i opieki nad uzaleznionymi. Resocjalizacja uzaleznionych wplynelaby na wzrost ich wydatkow w innym sektorze gospodarki . Zreszta nowe pokolenia oleja trucizne zwana alkoholem co pokazuje trend no-lo oraz regrees sprzedazowy calego sektora.
carlito1
Jeszcze meliny się cieszą :) nie zapominajcie do dumnym przemyśle naszego narodu :)

Powiązane: Alkohol

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki