REKLAMA

"Dzieciaki pędzą na hulajnogach 80 km/h bez kasków". Neurolog przestrzega rodziców

2025-07-19 19:00
publikacja
2025-07-19 19:00

Hulajnogi, przynajmniej teoretycznie, powinny mieć fabryczne blokady prędkości, ale ich nie mają i dzieciaki jeżdżą z prędkością 60, 70, nawet 80 km na godzinę – powiedział PAP Mateusz Struś, asystent z Oddziału Neurochirurgii Dziecięcej, Dziecięcego Szpitala Klinicznego WUM.

"Dzieciaki pędzą na hulajnogach 80 km/h bez kasków". Neurolog przestrzega rodziców
"Dzieciaki pędzą na hulajnogach 80 km/h bez kasków". Neurolog przestrzega rodziców
fot. Andrzej Hulimka / / FORUM

- Prawie połowa dzieci, które trafiają na nasz oddział z urazem głowy, ale także innymi, np. złamaniami kończyn – to ofiary wypadków na hulajnodze, co daje 7-8 osób tygodniowo – wskazał Mateusz Struś.

Dodał, że choć zdarzają się małe dzieci, np. 7-letnie, to większość poszkodowanych stanowią nastolatki w wieku 12-17 lat.

Główną przyczyną wypadków, jak podkreślił, jest nadmierna prędkość. - Hulajnogi, przynajmniej teoretycznie, powinny mieć fabryczne blokady prędkości, ale ich nie mają i dzieciaki jeżdżą z prędkością 60, 70, nawet 80 km na godzinę – powiedział lekarz.

Przypomniał sprawę 13-letniego chłopca, który trafił na jego oddział właśnie po wypadku na hulajnodze. - Wcześniej policja dostała sygnał od kierowcy TIR-a, że jedzie drogą krajową i wyprzedza go dzieciak na hulajnodze – opowiedział.

Zdaniem Mateusza Strusia, oprócz dużej prędkości, na dużą urazowość takich wypadków oraz częstą ich śmiertelność przekłada się to, że „jeźdźcy hulajnóg” nagminnie nie noszą kasków.

- Przy prędkości nawet 50 km na godzinę, jeśli małe kółko hulajnogi natrafi na kamyczek, to pojazd wpada w takie turbulencje jak motocykl przy prędkości 160 km na godz. A jego użytkownik nie jest w stanie zapanować nad pojazdem – podkreślił rozmówca PAP.

Dodał, że użytkownicy hulajnóg po prostu spadają na ziemię, nie mają żadnej możliwości manewru – w przeciwieństwie np. do motocyklistów, którzy mogą „położyć się” razem z maszyną, żeby zminimalizować obrażenia.

Lekarz opowiedział o 15-letniej dziewczynce, która „najprawdopodobniej pomyliła hamulec z gazem i wjechała prosto w mur”. Jak podał, już było blisko, żeby stwierdzić u niej śmierć mózgu, na szczęście tak się nie stało. Nastolatka ma roztrzaskaną głowę, połamany kręgosłup, przebywa na oddziale intensywnej terapii. W chwili wypadku nie miała kasku na głowie.

Pacjentką Mateusza Strusia była także 9-latka, która miała więcej szczęścia, niż jej starsza koleżanka. Na pytanie lekarza, z jaką prędkością jechała, zanim doszło do wypadku, z uśmiechem odpowiedziała, że 70 km/h.

- To jest dla mnie szokujące, że dla tych młodych ludzi to normalna prędkość, nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, z taką łatwością przekraczają przepisy i ryzykują życiem – podkreślił lekarz. I przywołał kolejny przypadek, 17-latki, która, jej zdaniem, jechała powoli – jedynie 60 km/h, a do wypadku - jak twierdziła - doszło nie z jej winy. Kiedy zapytał, kto w takim razie był winien, odparła, że koleżanka, z którą jechała na jednej hulajnodze, bo zaczęła ją zagadywać.

Struś zaznaczył, że jednoślady, którymi poruszali się jego pacjenci, były ich własnością, kupione przez rodziców albo chrzestnych, często jako prezent komunijny albo jako nagroda za dobre świadectwo. - Hulajnogi z wypożyczalni to domena dorosłych, którzy mają na to środki – wskazał.

Jego zdaniem, przepisy w naszym kraju są dziurawe, a te, które są, nie są egzekwowane. Niby dopuszczalna prędkość jadącego hulajnogą wynosi 20 km/h, ale każdy z nas może zaobserwować osoby poruszające się na tych pojazdach trzy-cztery razy szybciej, także po drogach, po których jeździć nie mają prawa, jednak wydaje się, że problem jest lekceważony.

Lekarz winę przypisuje także rodzicom, którzy po pierwsze zgadzają się, żeby ich dzieci jeździły na hulajnogach bez wmontowanych ograniczników prędkości, a po drugie – nie kontrolują, czy ich latorośle nakładają kaski.

- Kiedy rozmawiam z rodzicami moich pacjentów są w szoku, mówią, że nie wiedzą, jak coś tak strasznego mogło się wydarzyć – wspomniał lekarz. Dodał, że część obrażeń poniesionych podczas wypadku na hulajnodze kończy się śmiercią oraz że jest to częstsze, niż w przypadku wypadków rowerowych.

- Zdaję sobie sprawę, że dla części młodych ludzi noszenie kasku to nie honor i wstyd przed kolegami, ale stawką jest tutaj życie – podkreślił Mateusz Struś. Wyjaśnił, że dzieci po wypadkach na hulajnodze prawie zawsze mają co najmniej złamanie czaszki, krwawienie wewnątrzczaszkowe albo obrzęk mózgu.

- A gdy obrzęk obejmuje cały mózg, to nawet leczenie neurochirurgiczne, które mogłoby pozwolić odbarczyć mózg poprzez wycięcie fragmentu kości czaszki, żeby zrobić więcej miejsca w środku, jest bezcelowe, nie przynosi żadnych efektów, musimy patrzeć, jak ten pacjent umiera. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić – przyznał lekarz.

Zaapelował do rodziców, żeby zrobili wszystko, aby przekonać dziecko do jazdy w kasku. - Jest ich wiele rodzajów, niektóre bardzo efektowne, jak np. kaski, w jakich jeżdżą kierowcy rajdowi, dzieciak sam chciałby taki nosić – ocenił lekarz. Ponadto, jego zdaniem, elektryczne hulajnogi powinny być zakazane dla dzieci do 16. roku życia.

Mira Suchodolska (PAP)

mir/ agz/ mhr/

Źródło:PAP
Tematy
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Plan dla firm z nielimitowanym internetem i drugą kartą SIM za 0 zł. Sprawdź przez 3 miesiące za 0 zł z kodem FLEXBIZ.
Advertisement

Komentarze (18)

dodaj komentarz
po_co
Też kiedyś miałem 14 lat, też jeździłem na rolkach trzymając się owiewki skutera ze zdjętą blokadą i też nie miałem kasku.
Dzieci tak mają, jedne rodzą się rozsądniejsze od reszty rówieśników, inne uczą się na własnych błędach, jeszcze innym rozsądek przychodzi z wiekiem są też takie dzieci i dorośli, którzy po sam grób niczego
Też kiedyś miałem 14 lat, też jeździłem na rolkach trzymając się owiewki skutera ze zdjętą blokadą i też nie miałem kasku.
Dzieci tak mają, jedne rodzą się rozsądniejsze od reszty rówieśników, inne uczą się na własnych błędach, jeszcze innym rozsądek przychodzi z wiekiem są też takie dzieci i dorośli, którzy po sam grób niczego się nie uczą nawet po tym jak kolejny raz poparzą sobie rękę wkładając ją w ognisko.

To czy ktoś roztrzaska sobie własną głowę będzie problemem wąskiej grupy osób, jego samego, lekarzy i tych którzy będą musieli posprzątać. Jak taki dzieciak wjedzie rozpędzony w inną osobę wtedy dzieje się poważny problem.

Dlatego to nie kaski są rozwiązaniem, tylko właściwa kara.

Dzieci rzadko robią coś dlatego, że chcą wyrządzić innym krzywdę. Najczęściej po prostu nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich działań oraz co naturalne, kształtują swoje relacje z rówieśnikami co czasem wymaga popisania się. Świat dorosłych działa tak samo, inaczej nie byłoby "celebrytów".

Dlatego złapany delikwent czy delikwentka, poza konfiskatą hulajnogi, opłaceniem kosztów całej eskapady - nie z pieniędzy rodziców, bo nawet jak głupi to nie oni muszą się tutaj czegoś nauczyć, a jak ma opłacić? niech rozdaje ulotki, skoro zaczął zabawę w dorosłego może ją kontynuować - obowiązkowa opaska na nogę i możliwość poruszania się wyłącznie między szkołą, a domem, a jak ma kursy językowe czy zajęcia piłkarskie to strasznie mi przykro poczekają, a wisienką na torcie byłyby obowiązkowe prace społeczne w wakacje.
Codziennie, przez całe wakacje, 2 godziny dziennie prac społecznych, a jeżeli sprawa dotyczy osób w wieku powyżej 15 roku życia 4 godziny.
Po 12 miesiącach w opasce kolega lub koleżanka wyniosą z tego wydarzenia naprawdę sporo doświadczenia, a jeżeli nie to niestety należą do VI grupy i tutaj zbyt wiele nie zdziała żadna edukacja.
po_co
Wyszło mi za dużo tych grup :)
Do IV oczywiście, tych którzy nawet ze swoich własnych błędów nie wyciągają wniosków.
incitatus
Solidaryzuję się z rodzicami. Gdybym po fakcie stwierdził, że rodzicielstwo nie jest jednak dla mnie, też bym pewnie dzieciakowi kupił taką hulajnogę. A kask bym kupił pod warunkiem, że przyniesie świadectwo na koniec roku ze średnią 6.0.
lutobor
Zgadzam się, nie ważne bezpieczeństwo ludzi, ważne żeby sprzedać kaski. W temacie nadmiernej prędkości to dopiero może być mowa, kiedy już kaski staną się obowiązkowe.
glos_rozsadku
trzeba być na prawdę skarjnie nierozsądny by śmigać bez kasku takim czymś
po_co
Rozumiem, że reprezentujesz tę grupę dorosłych która kategorycznie przez całe życie nie zrobiła nic nierozsądnego? :)

Pamiętam jak w latach '90 kiedy jeszcze popularne było bieganie z papierosem w ustach, jeden starszy człowiek z osiedla ciągle komentował nasze zabawy "co wy macie w głowach, sami się pozabijacie".
Rozumiem, że reprezentujesz tę grupę dorosłych która kategorycznie przez całe życie nie zrobiła nic nierozsądnego? :)

Pamiętam jak w latach '90 kiedy jeszcze popularne było bieganie z papierosem w ustach, jeden starszy człowiek z osiedla ciągle komentował nasze zabawy "co wy macie w głowach, sami się pozabijacie". Byłem nastolatkiem gdy zmarł - wykończył go rak płuc.
dongonzales
I jak zwykle. Sprzedali już hulajnogi. I nie ma znaczenia że jeżdżą za szybko. Najważniejsze żeby jeszcze opchnąć kaski jeszcze rowerzystom. Przecież nikt nikomu nie zabrania zakładać kasku. Widać że jakieś łapówy poszły.
dolar36
tym dzieciom kaski są nie potrzebne nie ma czego tam chronić...
fiat126p
Kampania urabiania ruszyła, również w publicznych mediach. Wcześniej jakoś nie było lub nie widzieli problemu i nagle eksplodował? Nawet z tych wypowiedzi wynika, że poszkodowanymi są ci którzy łamali przepisy. W kaskach będą łamać bezpieczniej?

Poziom manipulacji aż razi w prezentowanych wypowiedziach:
"ma roztrzaskaną
Kampania urabiania ruszyła, również w publicznych mediach. Wcześniej jakoś nie było lub nie widzieli problemu i nagle eksplodował? Nawet z tych wypowiedzi wynika, że poszkodowanymi są ci którzy łamali przepisy. W kaskach będą łamać bezpieczniej?

Poziom manipulacji aż razi w prezentowanych wypowiedziach:
"ma roztrzaskaną głowę, połamany kręgosłup, przebywa na oddziale intensywnej terapii. W chwili wypadku nie miała kasku na głowie." Kask ochroniłby kręgosłup rzed złamaniem?

"Wyjaśnił, że dzieci po wypadkach na hulajnodze prawie zawsze mają co najmniej złamanie czaszki, krwawienie wewnątrzczaszkowe albo obrzęk mózgu. "Niech poda prawdziwe statystyki wypadków. Chyba, że złamania ręki, nogi nie uważa za wypadek?

"Ponadto, jego zdaniem, elektryczne hulajnogi powinny być zakazane dla dzieci do 16. roku życia." PRL: karta motorowerowa od 13 roku życia (ograniczenia 40km/h i 50ccm pojemności silnika). Ścieżek rowerowych nie było.

Nie prędkość i brak kasków są przyczynami tylko nieumiejętność jazdy i nieznajomość praw fizyki i wniosków z nich płynących. Natomiast prawdą jest, że jazda na hulajnodze (każdej) jest bardziej ryzykowna niż na większości rowerów bo ma mniejsze koła (gorsza równowaga, najechanie na małe przeszkody).

Powiązane: Hulajnogi

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki