Duński bank centralny tnie stopy procentowe po raz trzeci w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Takie niecodzienne zachowanie to próba utrzymania kursu korony wobec euro.


Narodowy Bank Duński zdecydował wczoraj o obniżeniu stopy depozytowej z -0,35% do -0,5%. Oznacza to, że od 20 stycznia, kiedy dokonano pierwszej interwencyjnej obniżki, stopa ta spadła o 45 punktów bazowych.
Działania duńskich władz monetarnych to odpowiedź na wydarzenia następujące po odejściu przez Szwajcarski Bank Narodowy od polityki obrony kursu franka wobec euro oraz ogłoszeniu przez Europejski Bank Centralny programu luzowania ilościowego, który osłabi wspólną walutę.
Duńczycy nie poszli jednak tak daleko jak Szwajcarzy, którzy obniżyli docelowy przedział trzymiesięcznego Liboru do zakresu od -1,25% do -0,25% i sprowadził oprocentowanie depozytów do -0,75%. Dodatkowo, w przeciwieństwie do SNB, Danmarks Nationalbank nie zniósł minimalnego kursu korony wobec euro.
Wprawdzie w referendum przeprowadzonym w 2000 r. Duńczycy sprzeciwili się przyjęciu euro, a Kopenhaga wynegocjowała klauzulę wyłączającą kraj z obowiązku akcesji do eurolandu, niemniej jednak Dania przystąpiła do systemu ERM II – czyli swoistego przedsionka strefy euro, w ramach którego kurs korony nie może odchylić się o więcej niż 2,25% od parytetu ustalonego na 7,46038 korony za euro. Było to przedłużenie historycznego związku, który wcześniej łączył duńską koronę z marką niemiecką.

Obniżka stopy depozytowej w Danii to działanie mające zniechęcić inwestorów do „zaparkowania” kapitału w duńskiej koronie, co przełożyłoby się na umocnienie waluty, którą posługuje się gospodarka w dużej mierze powiązana handlowo z krajami strefy euro.
- Mamy instrumenty pozwalające nam bronić pega. Jest on fundamentem duńskiej polityki gospodarczej i był nim od 1982 r., przez co w Danii panuje silne przywiązanie do stałości kursu – powiedziała rzeczniczka duńskiego banku centralnego w wywiadzie dla „The Wall Street Journal”.
Niedopuszczenie do nadmiernego umocnienia się krajowej waluty jest teoretycznie łatwiejsze aniżeli działania mające na celu zahamowanie osłabienia. Duński bank centralny ma monopol na produkcję korony duńskiej, którą może rzucić na rynek nabywając waluty obce. W odwrotnej sytuacji znajduje się obecnie m.in. Rosja, której bank centralny i ministerstwo finansów muszą „przepalać” rezerwy walutowe w celu obrony kursu rubla.
Zdaniem części komentatorów Duńczykom może się udać obrona kursu – ich sektor finansowy ani waluta nie grają aż takiej roli jak ma to miejsce w przypadku Szwajcarii, przez co Dania nie jest „bezpieczną przystanią wagi ciężkiej”. Ponadto bilans duńskiego banku centralnego nie jest tak „napompowany” jak w przypadku SNB – w Danii relacja bilansu banku centralnego do PKB kraju odpowiada 27,6%, podczas gdy w Szwajcarii jest to 85%.
Odmienna jest także sama natura powiązania waluty z kursem euro - Helweci od początku podkreślali, że jest to tylko działania tymczasowe, podczas gdy w Danii związek z marką i euro trwa już od 33 lat i ma oparcie nie tylko w polityce banku centralnego, ale też rządu. Dodatkowo jako uczestnik mechanizmu ERM II, duński bank centralny zawsze może zwrócić się o pomoc przy obronie stabilnego do samego Europejskiego Banku Centralnego.