Kto jest bogatszy - osoba, która zarabia 10 tys. zł miesięcznie, ale musi spłacać 300 tys. zł kredytu mieszkaniowego, czy właściciel dwóch mieszkań w Warszawie o łącznej wartości miliona złotych, osiągający z tytułu wynajmu jednego z nich dochód w wysokości 3 tys. zł miesięcznie?


Ostatnie dni przyniosły zatrzęsienie tekstów na temat osób "bogatych". Zaczęło się od dyskusji na temat zniesienia limitu 30-krotności, po przekroczeniu którego nie płaci się składek na ZUS. Potem ukazał się raport KPMG o rynku dóbr luksusowych. Dziś światło dzienne ujrzały doniesienia o czytelnictwie gazet.
We wszystkich przypadkach jako kryterium „bogactwa” przyjęto dochód, zrównując w ten sposób osoby dobrze zarabiające (i tu można by podjąć dyskusję, czy osoba otrzymująca 5 tys. zł na rękę miesięcznie faktycznie tak dobrze zarabia) z osobami bogatymi. Nieporozumienie można by zrzucić na karb medialnych uproszczeń – wszak przymiotnik "bogaty" bardziej przyciągnie uwagę czytelników i jest krótszy niż „dobrze zarabiający”, co nie jest bez znaczenia przy tworzeniu tytułów. Ponadto wykształcona jeszcze na etapie szkoły podstawowej niechęć do powtórzeń skłania autorów tekstów do szukania synonimów.
Niestety to powielane po wielokroć uproszczenie zakorzeniło się w opinii publicznej. Dlatego warto przypomnieć, że bogactwo czy zamożność to zasób, ma wydźwięk statyczny, natomiast dochód to strumień, z natury dynamiczny i bardziej zmienny. Wysokie zarobki nie są, choć oczywiście mogą być, tożsame z dużym majątkiem. Kto jest bogatszy - osoba, która zarabia 10 tys. zł miesięcznie, ale musi spłacać 300 tys. zł kredytu mieszkaniowego czy właściciel dwóch mieszkań w Warszawie o łącznej wartości 1 mln zł, osiągający z tytułu wynajmu jednego z nich dochód w wysokości 3 tys. zł miesięcznie? Oczywiście ta druga osoba.
Bogactwo gromadzimy przez całe życie, a nierzadko przez kilka pokoleń. Natomiast dochód zmienia się w tym samym czasie kilkanaście albo i kilkadziesiąt razy. Najprostszy jest przykład sportowców, którzy są bardzo dobrze wynagradzani przez kilkanaście lat. Następnie ich przewaga konkurencyjna bardzo mocno spada, a wraz z nią zarobki. Jeżeli nie uda się im zgromadzić wystarczająco dużego majątku w krótkim czasie, mogą się po zakończeniu kariery obudzić z ręką w nocniku, gdy wypracowywane przez lata umiejętności (np. kopania piłki) okażą się nieprzydatne.
Dyskusja miałaby marginalne znaczenie, gdyby nie pojęcie tzw. „sprawiedliwości społecznej” i powiązanego z nim poziomu opodatkowania. Obok dominujących w Polsce podatków pośrednich występują głównie podatki dochodowe. Z kolei podatki majątkowe mają marginalne znaczenie. Postrzeganie osób o relatywnie wysokich dochodach jako bogatych stanowi uzasadnienie dla podniesienia poziomu ich opodatkowania. W ten sposób uniemożliwia się faktyczne bogacenie się szerszych mas społeczeństwa, podczas gdy ludzi naprawdę bogatych tego typu zmiany przesadnie nie dotykają. Szczególnie że mają też oni większe możliwości optymalizacji podatkowej.