Ekonomiści amerykańscy publikują kolejne badania wskazujące, że nakładanie nowych ceł przez USA na chińskie towary szkodzi głównie amerykańskim konsumentom. Ceny akcji na giełdach od kilku dni spadają w obawie przed intensyfikacją wojny handlowej. Ale Donald Trump wydaje się zdeterminowany, aby przycisnąć Chiny do ściany.
W piątek upływa termin zakończenia negocjacji handlowych między USA a Chinami. Jeżeli się nie powiodą, USA wprowadzą cła na chiński import o wartości ok. 200 mld dolarów (ok. 40 proc. importu z Chin). Wszystko jest możliwe – analitycy Goldman Sachs szacują, że prawdopodobieństwo wprowadzenia nowych ceł jest bardzo wysokie.


Dlaczego Trump to robi?
Najprostsza odpowiedź jest następująca: bo może, bo nic złego amerykańskiej gospodarce się nie dzieje. Widać to na wykresie poniżej, na którym pokazuję dynamikę produkcji przemysłowej w USA na tle Japonii i Niemiec. Pierwsze nowe cła w wojnie handlowej administracja Trumpa wprowadziła w styczniu 2018 r. Od tamtego momentu nastroje w przemyśle na świecie systematycznie się pogarszały, produkcja w wielu krajach zwalniała, ale nie w USA. Amerykańska gospodarka trzyma się wyjątkowo dobrze na tle świata.
Podobnie wygląda sytuacja na giełdach. Mimo przejściowych turbulencji indeks S&P500 jest ponad 10 proc. powyżej poziomu z końca 2017 r. Dla porównania, niemiecki DAX w analogicznym okresie stracił 4 proc.
A co z badaniami cytowanymi na początku? Jest ich coraz więcej. W jednym badaniu ekonomiści oszacowali, że amerykańscy konsumenci przez wyższe ceny importu stracili ok. 17 mld dolarów. W innym badaniu pokazano, że koszty ponoszą głównie producenci rolni ze względu na cła wprowadzane przez Chiny. Z tymi wynikami jest jednak jeden problem. One na razie mają wyłącznie aspekt teoretyczny.
Wspomniane 17 mld dolarów to ok. 0,1 proc. amerykańskiej konsumpcji (jedna dziesiąta procenta). To są zjawiska nieodczuwane przez przeciętnego konsumenta. Fakt jest taki, że do tej pory amerykańska gospodarka została wojną handlową dotknięta mniej, niż się obawiano.
Na politykę handlową Trumpa trzeba spojrzeć szerzej.
Z jednej strony jest to strategia zmierzająca do zablokowania Chinom możliwości konkurowania na świecie w obszarach, w których przewagi konkurencyjne mają USA i inne kraje rozwinięte – stąd nacisk na kwestie związane z kradzieżą własności intelektualnej oraz towarzysząca wojnie handlowej walka z koncernem Huawei. I to jakoś można zrozumieć. Strategiczne napięcia między USA a Chinami są nieuniknione (nie wnikam w tym momencie w powody napięć z UE, które są inne).
Z drugiej strony, wojna handlowa to walka amerykańskich nacjonalistów, postrzegających deficyty handlowe w kategoriach strat, o większą ochronę tamtejszego rynku. Z tego punktu widzenia wojna handlowa jest bardzo groźna, bo podważa pozycję USA jako strażnika wolnego handlu i – szerzej – ładu międzynarodowego.
Dopóki amerykańska gospodarka i rynek akcji nie wykażą poważniejszej reakcji na politykę USA, dopóty administracja Trumpa będzie rozwijać konflikt na coraz to nowych frontach.
Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.