REKLAMA
OKAZJA

Czy kurs Rainbow dojdzie do 230 zł? "Skupiamy się na dowożeniu wyników”

Tomasz Goss-Strzelecki2025-05-28 12:36, akt.2025-05-28 12:50zastępca redaktora naczelnego Bankier.pl
publikacja
2025-05-28 12:36
aktualizacja
2025-05-28 12:50

Taniej na wakacje? Prezes Rainbow Tours Maciej Szczechura podkreśla, że „jest miejsce w marży, żeby z ceną zejść”. Prognozuje także, że podobnie do zeszłorocznych i poprzednich wakacji, i ten sezon może się okazać dla biura podróży rekordowy zarówno pod względem zysków, jak i liczby klientów.  

Czy kurs Rainbow dojdzie do 230 zł? "Skupiamy się na dowożeniu wyników”
Czy kurs Rainbow dojdzie do 230 zł? "Skupiamy się na dowożeniu wyników”
/ Rainbow Tours

Wakacje to dla was najważniejszy czas w roku? Czy jednak okres, który jest teraz, kiedy sprzedajecie większość wyjazdów i wycieczek?

Maciej Szczechura: Obecnie już każdy okres roku jest dla nas ważny. Kiedyś nasz biznes był bardziej sezonowy i lato ważyło o wiele więcej w naszej sprzedaży i wyniku – wyjazdy w czterech miesiącach: czerwcu, lipcu, sierpniu i wrześniu miały 85% udziału w liczbie klientów oraz sprzedaży.

Dzisiaj zima, czyli głównie wyjazdy egzotyczne, znaczy jednak dla nas już na tyle dużo – to jest już jedna trzecia naszego obrotu i wyniku – że już w zasadzie nie ma takiego okresu w roku, o którym można by powiedzieć, że mamy chwilę oddechu. Staliśmy się biznesem całorocznym.

Nadal jednak to na wakacje przypada większość sprzedaży. Jakiego sezonu wakacyjnego pan się spodziewa?

Kolejny raz spodziewam się bardzo dobrego sezonu. Ostatnie trzy sezony wakacyjne były bardzo mocne pod względem popytu, a ostatnie dwa lata były dla nas rekordowe, jeżeli chodzi o wyniki finansowe, jak i liczbę klientów. I wygląda na to, że trend wzrostowy jest kontynuowany – znowu przebijemy poprzedni rok, jeżeli chodzi o liczbę obsłużonych klientów czy obroty.

Natomiast nie będzie to już wzrost tak dynamiczny jak w ostatnich dwóch latach, kiedy sięgał 25% rok do roku. To nie jest tempo do utrzymania przy naszej skali i obecnym rozwoju rynku. Będzie to wzrost raczej o 10-12%, biorąc pod uwagę obecny ogląd sytuacji. Ale to ciągle jest o co najmniej 10% lepiej niż w rekordowym zeszłym roku, więc trudno narzekać.

Analitycy szacują, że obsłużycie w tym roku nawet 940 tys. turystów w całym roku, co oznaczałoby wzrost o 17%. Uda się osiągnąć taki wynik?

W I kwartale mieliśmy 14% wzrostu, jeśli chodzi o liczbę klientów. A przedsprzedaż na przyszłoroczną zimę idzie bardzo dobrze, to również będą kilkunastoprocentowe wzrosty. Jak się to połączy z latem, to nasz wzrost na pewno będzie większy niż o te 10-12% z sezonu letniego. Od strony biznesowej liczba klientów nie jest jednak najważniejszą miarą. Kluczowa jest marża i wynik, który generujemy, a te wciąż wyglądają bardzo dobrze.

Nadal w sprzedaży wycieczek rządzi Turcja i Grecja? Coś się zmienia, jeśli chodzi o popularne kierunki?

Jeżeli chodzi o wyjazdy latem, w ich przypadku zawsze mamy bardziej ewolucję niż rewolucję. Program touroperatorów dla głównych kierunków jest na tyle duży, że zmiany trwają latami. Turcja wyprzedziła parę lat temu Grecję jako numer jeden i ten trend się utrzymuje. Dalej są Egipt, Włochy, Hiszpania, tu nie ma wielkich zmian. Rośnie popularność Tunezji czy Albanii, ale daleko im jeszcze do czołówki zestawienia.

Największe zmiany dotyczą jednak kierunków zimowych.

Jakie to zmiany?

To w przypadku kierunków zimowych następuje najszybszy rozwój. Jest tu też nieco inna specyfika, bo kierunki trochę zależą od tego, gdzie zdecydujemy się klientów wysłać, jeżeli chodzi o loty czarterowanymi samolotami szerokokadłubowymi, dreamlinerami czy airbusami.

Czarterujemy je na całą zimę i latamy nimi do Tajlandii, do Wietnamu, Meksyku, Wenezueli, Kolumbii czy na Dominikanę. Jest to nasza decyzja programowa, choć oczywiście poparta tym, gdzie ludzie chcą latać. W dużej mierze te najpopularniejsze kierunki to te, gdzie się zdecydujemy wysłać czarter.

W ostatnich latach widać na pewno mocny powrót do Azji. W czasie pandemii rządziły Karaiby, można było tam latać bez testów covidowych, wypoczywać bez ograniczeń. Natomiast Azja była zamknięta. Otworzyła się później i dlatego teraz cieszy się dużym zainteresowaniem klientów.

Według prognoz z jednego z ostatnich raportów analitycznych w tym roku ceny waszych wycieczek mają być średnio o około 3% niższe niż w zeszłym roku. Potwierdza pan, że trend wzrostowy zamienia się w spadkowy? Wycieczki tanieją?

Z tezą cen niższych o „małe” parę procent w tym roku mogę się zgodzić.

Trzeba pamiętać, że w 2022 r. mieliśmy duży wzrost cen wyjazdów zagranicznych wynikający ze skokowego osłabienia złotego po inwazji rosyjskiej i wzrostu cen paliwa. To są dwa bardzo istotne komponenty kosztów wyjazdów zagranicznych. Natomiast od tego czasu sytuacja się zdecydowanie ustabilizowała. Złoty się umocnił, a ceny paliwa spadły.

Ponieważ w 2023 oraz 2024 był silny wzrost popytu, to spora część z tej obniżki kosztów została w marżach. W roku, w którym popyt się stabilizuje, naturalnie pojawia się większa presja na ceny. Touroperatorzy walczą, żeby swoje zwiększone programy sprzedać. Na szczęście jest w marży spokojnie miejsce na to, żeby trochę z ceną zejść.

Jak może się rozwijać branża w Polsce w najbliższych latach? Będziemy dążyć do poziomów na przykład Niemiec, gdzie z usług touroperatorów korzysta 30% mieszkańców?

Dążyć będziemy, choć do Niemiec nam jeszcze daleko. Postrzegamy krajowy rynek wciąż jako rynek wzrostowy. Nie będzie się już rozwijał o ponad 20% rocznie, jak ostatnio, ale średnio o 5-10% rocznie na pewno tak.

Paradoksalnie sprzyja nam demografia. To, co nie pomaga w perspektywie naszych chociażby przyszłych emerytur, czyli starzenie się społeczeństwa, w najbliższej dekadzie działać będzie na korzyść touroperatorów. Najliczniejsze roczniki to 1982 czy 1983 – dziś ci ludzie mają po 42-43 lata, czyli dołączają do najważniejszej grupy klientów dla touroperatorów. Z punktu widzenia naszej branży taka grupa to osoby od 40 do 60 lat, a nawet i więcej, bo ludzie mający 60 lat są dzisiaj chętni jeździć, podróżować i mają pieniądze.

Teraz te najliczniejsze kohorty będą przechodzić w górną część piramidy demograficznej, więc wierzymy, że jeszcze przez co najmniej 15 lat będzie działać to na naszą korzyść.

Ostatnio ogłosiliście przejęcie w Rumunii biura podróży Paralela 45. Co to za firma?

Jest to touroperator działający na rynku rumuńskim od 1990 r., powstała w podobnym czasie jak Rainbow. To taka klasyczna firma założona po upadku komunizmu przez prywatnego przedsiębiorcę, który ją rozwijał przez ostatnie ponad trzy dekady. To firma obecnie średniej wielkości, ale z bardzo silną i dobrze rozpoznawalną marką.

Została trochę w tyle, jeśli chodzi o rozwój nowoczesnego biznesu. Wnosząc nasz know-how, naszą skalę, nasze kontrakty, zamierzamy ją intensywnie rozwinąć na lokalnym rynku i dostosować do obecnych potrzeb klientów.

Co oznacza dla was to przejęcie?

To przejęcie to sygnał, że czas zacząć szukać źródeł wzrostu poza granicami Polski. Mamy już za granicą własne hotele czy firmy zajmujące się obsługą klientów przyjeżdżających z Polski. Chcemy natomiast wysyłać też na wakacje klientów z innych krajów i to pierwszy ważny krok w tym kierunku.
Mamy co prawda spółkę w Czechach, ale jest to spółka dystrybucyjna, sprzedaje głównie wyloty z Polski, z Katowic, które dla części Czechów są dużo wygodniejszym lotniskiem niż Praga. Tego jednak nie można porównać z przejęciem w Rumunii, to zupełnie inna skala.

Bierzecie pod uwagę inne kraje, jeśli chodzi o przejęcia?

Tak, na pewno te w regionie. Ale nie chciałbym spekulować na ten temat. Na razie musimy się zająć porządnie Rumunią.

Kiedy efekty tej akwizycji będzie widać w waszych wynikach?

Myślę, że parę lat. Jest to biznes obsługujący obecnie 100 tys. klientów rocznie i zajmie nam pewnie co najmniej trzy lata, żeby go przeskalować dwu-, trzykrotnie. Trzeba zainwestować w sieć sprzedaży, w markę, która jest znana, ale jednak wymaga marketingu, w nową platformę e-commerce. Jesteśmy nastawieni na długofalową inwestycję.

A na polskim rynku widzicie jakieś szanse na przejęcia, konsolidację branży?

Raczej nie. Jeżeli chodzi o obroty, mamy około 20% rynku. Czterech głównych graczy, czyli Itaka, TUI, my i Coral, ma łącznie w granicach 80% rynku. Przejmowanie przez nas firmy mającej 2-3% udziałów w rynku ma średni sens. Chyba że byłby to gracz wyspecjalizowany w jakiejś niszy, co oznaczałoby poszerzenie portfela naszych produktów. Ale na tę chwilę nie widzimy takich okazji.

Generalnie wolimy na polskim rynku rozwijać wybrane segmenty samodzielnie niż przez akwizycje.

Przed przejęciem w Rumunii inwestowaliście w hotele na greckich wyspach. Dlatego, że rentowność hoteli jest lepsza niż sprzedaży wycieczek?

Mamy pięć hoteli na czterech wyspach, ostatni zakup, największy do tej pory, na wyspie Kos sfinalizowaliśmy pod koniec zeszłego roku.

Jeśli chodzi o rentowność, dużo zależy od roku – w zeszłym roku marże z wycieczek były wysokie, porównywalne z biznesem hotelowym. Choć rzeczywiście w długim terminie generalnie lepsze powinny być marże z hoteli.

Natomiast hotele to mimo wszystko drobna część całego naszego biznesu. Jest to po pierwsze dla nas sposób na zainwestowanie zarobionych pieniędzy – gdyż branża turoperatorska jest akurat dość nisko kapitałochłonna.

Druga kwestia to integracja pionowa – zarabiamy bowiem nie tylko na jednej części całego łańcucha, czyli na wysłaniu klienta na wycieczkę, ale na całości. Grecja jest naszym największym rynkiem – u nas jest przed Turcją, jeśli chodzi o przychody. Mamy w Grecji spółkę odpowiadającą za transfery z lotnisk, za autokary na wycieczkach objazdowych, za cały tzw. handling. Stworzyliśmy więc ekosystem, który razem z hotelami sprawia, że mamy pełnię przychodów z całej usługi turystycznej. Do tego dochodzi dywersyfikacja, gdyż nasze hotele tylko w 35% służą klientom Rainbow. Pobyty w nich są bowiem kupowane w większości za pośrednictwem touroperatorów z innych rynków, przez platformy rezerwacyjne oraz bezpośrednio.

Jest plan rozwoju gałęzi hotelowej?

Tak, nie powiedzieliśmy tu jeszcze ostatniego słowa, aczkolwiek podchodzimy do tych inwestycji z rozsądkiem, bo nie chcemy przesadzić, przeinwestować.

Na pewno jednak dalej będziemy skupieni na Grecji. Jeszcze jest parę miejsc, w których byśmy chętnie widzieli nasze obiekty. Mamy też plany związane z rozwojem już posiadanych hoteli, np. na Rodos, gdzie będziemy rozbudowywać, powiększać dwukrotnie nasz obiekt.

Rynek czeka na wasz raport za I kwartał, który ukaże się 29 maja. Może pan coś zdradzić?

Na pewno nie będzie źle. To był kolejny bardzo dobry kwartał, tyle mogę powiedzieć.

A na resztę roku patrzy pan optymistycznie?

Tak jak mówiłem wcześniej, liczymy na kilkunastoprocentowy wzrost obrotów. Jeżeli chodzi o marże, to w zeszłym roku poziom był absolutnie rekordowy, więc trudno spodziewać powtórki, ale to ciągle będą przyzwoite marże zdecydowanie powyżej średniej.

Jeżeli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, to czeka nas kolejny bardzo przyzwoity rok.

Akcje Rainbow zdrożały w ciągu roku mniej więcej o połowę, a przez ostatnie lata łącznie o kilkaset procent. Mimo to w rekomendacjach pojawiła się już cena docelowa nawet 230 zł, czyli jeszcze o połowę wyższa niż aktualna na giełdzie. Jak pan patrzy na wzrost kursu i takie rekomendacje?

To, co do tej pory działo się z kursem akcji, odzwierciedla po prostu to, jak się zmienił nasz wynik. Jesteśmy ciągle wyceniani przy podobnych wartościach wskaźników wyceny. Jeśli chodzi np. o wskaźnik price to earnings (cena do zysku, C/Z), to „earnings” się zwiększyły, więc wydaje mi się, że cena oddaje to, co stało się z wynikiem.

Prognoz nie komentuję. My koncentrujemy się na rozwoju biznesu i „dowożeniu” wyników. Jak te będą dobre, to kurs na pewno je odzwierciedli.

Postrzega pan Rainbow jako spółkę dywidendową?

Tak, uważam, że nią jesteśmy. Nie wypłaciliśmy dywidendy jedynie w okresie covidowym, gdy siłą rzeczy każda złotówka zostawiona w firmie była na wagę złota. Poza tym okresem zawsze dywidendę wypłacaliśmy i wypłacamy. I to na przewidywalnym poziomie, to znaczy zawsze w okolicach połowy zysku. Chcemy utrzymać to jak najdłużej i niczego nie zmieniać.

W grudniu uchwalony został skup akcji w przedziale 150-220 zł. Czy ten skup ruszy, skoro od jakiegoś czasu warunek kursu jest spełniony?

Na tę chwilę nie ma decyzji, żeby skup ruszył. Uchwaliliśmy go, żeby mieć alternatywę do dywidendy. Skup nie miał być czymś ekstra w stosunku do dywidendy, ale miałby ewentualnie ją zastąpić. Za zeszły rok na razie zarząd zarekomendował jednak wypłatę dywidendy, a akcjonariusze podejmą decyzję w tej sprawie.

Do tematu skupu akcji, jeżeli będziemy wracać, to w odniesieniu do wyników za 2025 r.

Źródło:
Tomasz Goss-Strzelecki
Tomasz Goss-Strzelecki
zastępca redaktora naczelnego Bankier.pl

Od stycznia 2025 r. zastępca redaktora naczelnego Bankier.pl. Wcześniej przez ponad dwie dekady związany z Gazetą Giełdy i Inwestorów „Parkiet”, gdzie przeszedł ścieżkę od dziennikarza w dziale zagranicznym do stanowiska zastępcy redaktora naczelnego, odpowiedzialnego m.in. za sekcję finansowo-gospodarczą oraz treści na portalu parkiet.com. Posiada licencję maklera papierów wartościowych.

Tematy
Najlepsze konta dla spółek - ranking
Najlepsze konta dla spółek - ranking

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Podróże

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki