Rynek i analitycy są przekonani, że dziś Rezerwa Federalna dokona drugiej w ciągu przeszło dekady podwyżki stóp procentowych. Jednakże kluczową kwestią jest skala podwyżek w 2017 roku.


Za trzy dni minie rok, od kiedy bank centralny Stanów Zjednoczonych zerwał z polityką zerowych stóp procentowych, dokonując pierwszej podwyżki (o 25 pb.) od czerwca 2006 roku. Przez poprzednie siedem lat cena kredytu dla banków była utrzymywana tuż powyżej zera.
Rok temu członkowie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) zapowiadali trzy lub cztery podwyżki stopy funduszy federalnych w 2016 roku. Jak dotąd nie odważyli się nawet na jedną.
Ekonomiści z Wall Street niemal jednogłośnie twierdzą, że na dzisiejszym posiedzeniu FOMC zapadnie decyzja o podwyżce przedziału stopy funduszy federalnych o 25 punktów bazowych, do 0,50-0,75%. Inwestorzy z rynku terminowego wyceniają prawdopodobieństwo takiej podwyżki na 93,2% - wynika z obliczeń FedWatch Tool.
Komunikat Fedu ujrzy światło dzienne o 20:00 czasu polskiego. Równocześnie pojawią się tzw. fedokropki oraz prognozy makroekonomiczne członków Komitetu. Pół godziny później rozpocznie się konferencja prasowa przewodniczącej Rezerwy Federalnej Janet Yellen.
Nie pytamy „czy”, tylko „o ile”
Brak grudniowej podwyżki byłby dla inwestorów trudną do zrozumienia sensacją i zapewne wywołałby potężne zawirowania na rynkach finansowych. Dlatego większość analityków zastanawia się już nad skalą zaostrzenia polityki monetarnej w przyszłym roku. Wszyscy ze 120 ekonomistów ankietowanych przez agencję Reutera spodziewają się podwyżek stóp procentowych w USA w 2017 roku. Analitycy ankietowani przez „The Wall Street Journal” stawiają na trzy podwyżki, podnoszące stopę funduszy federalnych do 1,25%. W ujęciu historycznym wciąż byłby to poziom bardzo niski.
Tradycyjnie bardziej sceptyczny jest rynek terminowy, który wycenia co najwyżej dwie podwyżki (po 25 pb. każda) do listopada 2017 roku – przy założeniu, że w grudniu Fed podniesie stopy o 25 pb. Szanse na to, że za rok przedział stopy funduszy federalnych wyniesie 0,75-1,00% (czyli jedna podwyżka), wyceniane są na blisko 40%. Typowi w postaci 1,00-1,25% daje się obecnie 24% szans.
Na rynku mało kto wierzy w deklaracje członków FOMC, którzy jeszcze we wrześniu w ramach tzw. fedokropek na 2017 rok zapowiadali podwyżki do przynajmniej 1,00-1,25%. Aż 7 z 17 przedstawicieli Komitetu (w zestawieniu tak samo traktuje się członków głosujących jak i niemających prawa głosu w danym roku) uznało za „właściwe”, aby na koniec przyszłego roku stopy były jeszcze wyższe.
Wszystkie błędy Fedu
Problem w tym, że przedstawiciele FOMC już wielokrotnie zapowiadali podwyżki stóp, które jednak nigdy nie dochodziły do skutku. Za to z roku na rok fedokropki pokazują coraz niższy „pożądany” poziom stopy funduszy federalnych w „dłuższym terminie”. Jeszcze rok temu większość decydentów chciałaby docelowo podnieść stopy do 3,25-3,50%, ale najwcześniej w roku 2019. We wrześniu projekcja ta została obniżona do 2,75-3,00%, i to po roku 2019.
Podnosząc stopy w takim tempie, Rezerwa Federalna raczej nie zdąży zakończyć cyklu podwyżek przed następną recesją w Stanach Zjednoczonych. A to oznacza, że największa gospodarka świata zderzy się z cykliczną dekoniunkturą pozbawiona tradycyjnego bufora w postaci polityki monetarnej.
Dominująca we współczesnej ekonomii teoria głosi, że bank centralny powinien obniżać stopy procentowe w warunkach pogorszenia koniunktury i podnosić, gdy spada bezrobocie i wzrasta inflacja. Lecz przez ostatnie 10 latach Fed stosował się jedynie do pierwszej części instrukcji i nie podnosił stóp, gdy należało je podnieść.
Amerykański bank centralny jest więc mocno spóźniony z normalizacją polityki monetarnej i pod byle pretekstem odsuwa w czasie podwyżki stóp. I to pomimo faktu, że wskaźniki makroekonomiczne dość wyraźnie wskazują na to, że cena pieniądza mogłaby być wyższa. Stopa bezrobocia w USA spadła poniżej 5% i jest najniższa od 2007 roku. Wskaźnik CPI z wyłączeniem cen energii i żywności (tzw. inflacja bazowa) rośnie w tempie 2,1% rocznie – a więc już powyżej celu inflacyjnego Fedu. Rynek nieruchomości jest rozgrzany do czerwoności, a na Wall Street trwa festiwal rekordów przy wycenach spółek ostatni raz notowanych w czasie bańki internetowej.
Być może niezbyt rychliwy Fed zostanie zdopingowany do szybszych działań przez Donalda Trumpa. Przyszły prezydent USA negatywnie wypowiadał się o polityce niskich stóp procentowych. Republikanin zamierza prowadzić bardziej ekspansywną politykę fiskalną: obniżać podatki i zwiększać wydatki na infrastrukturę. Spekuluje się też, że prezydent Trump może powołać do władz Rezerwy Federalnej bardziej „jastrzębich” przedstawicieli. Kadencja przewodniczącej Yellen wygasa w styczniu 2018 roku i raczej nie zostanie przedłużona.
Rynek długu od miesiąca dyskontuje te zapowiedzi, podnosząc rynkowe stopy procentowe do najwyższych poziomów od 2009 roku. Trzymiesięczny dolarowy Libor wynosi już 0,95%, a stawka 12-miesięczna wzrosła do niemal 1,65%. W niespełna pół roku rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich podniosła się z 1,5% do 2,5%. Może się więc okazać, że to rynek wymusi na Rezerwie Federalnej intensywniejsze podwyżki stóp procentowych w 2017 roku.


























































