Czy Azji grozi wojna? Na to pytanie nie da się znaleźć odpowiedzi - zwłaszcza, że Koreę Północną trudno posądzać o racjonalność. Kraj ten jest w tak fatalnej sytuacji gospodarczej, że nie ma wiele do stracenia (poza życiem tysięcy ludzi, co dla rządu koreańskiego i tak nie ma większego znaczenia). Jedyne, co trzyma Koreańczyków z Północy przy życiu, to pomoc bratniej Chińskiej Republiki Ludowej (dosłownie "przy życiu" - Hu Jintao pół roku temu obiecał wysłać do KRLD 100 000 ton żywności). Pytanie tylko, jak długo Kim Dzon Il będzie chciał utrzymać taką zależność, rezygnując jednocześnie z ambicji polityczno-militarnych.
Kto nie chce wojny
Mimo że Chiny są jedynym sojusznikiem Korei Północnej, chińscy dygnitarze wzywają oba państwa koreańskie do zaprzestania działań zaczepnych. Chinom konflikt militarny w regionie jest zupełnie niepotrzebny, zwłaszcza, że jego eskalacja najprawdopodobniej doprowadziłaby do upadku Korei Północnej, małego przyjaciela ChRL.
Z drugiej strony, Korea Południowa przy wsparciu US Army mogłaby raz na zawsze pozbyć się problemów z trudnym sąsiadem i zająć cały Półwysep Koreański. Ale wojna dla kraju, w którym PKB per capita wynosi 18 tys. dolarów, to duże ryzyko problemów. Nawet kilkumiesięczne działania militarne mogą negatywnie odbić się na kondycji gospodarczej drugiego po Japonii najbardziej rozwiniętego kraju Azji Wschodniej.

Kłopotliwi, ale jednak bracia
Inny powód unikania starcia jest związany z mentalnym stosunkiem do Phenianiu. Celnie określił go Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS) mówiąc we wrześniu 2006 roku: „Gdy Amerykanie widzą coraz bardziej niebezpieczny i represyjny reżim zła, Koreańczycy z Południa widzą godnego politowania brata-renegata, odsuniętego za sprawą przypadku historii, w którym Ameryka była winnym” (cytat za: www.stosunkimiedzynarodowe.info). Jednocześnie jednak prezydent Korei odwołał kilka dni temu ministra obrony z powodu zbyt pobłażliwego traktowania działań zaczepnych. U wybrzeży Korei rozpoczęły się wspólne manewry wojsk koreańskich i amerykańskich. Czas pokaże, czy jest to tylko straszak, czy zapowiedź zdecydowanej reakcji.
Jeżeli wybuchnie wojna
Gdyby doszło do działań militarnych, kluczowe mogą okazać się dwie kwestie. Pierwsza to użycie broni nuklearnej. Jeżeli użyłaby jej Korea Północna, z pewnością spotkałoby się to z odwetem ze strony Amerykanów, co w szybkim tempie przypieczętuje klęskę KRLD. Prawdziwym problemem może jednak okazać się los jednego państwa koreańskiego. Bogate (jeszcze) Południe będzie musiało zaopiekować się 23 milionami żyjącymi na skraju nędzy dawnymi obywatelami Korei Północnej.
Zjednoczenie Niemiec w wersji extreme
Nominalny PKB per capita KRLD według szacunków wynosi 1200 dolarów, jest więc ponad dziesięciokrotnie mniejszy niż ten u sąsiadów z południa. Nawet zakładając, że wojna nie zmieniłaby PKB obu krajów, zjednoczona Korea będzie miała PKB p/c w wysokości około 12 tys. dolarów. Oczywiście założenie utrzymania PKB na poziomie przedwojennym jest całkowicie nierealne. Trudno oszacować, o ile produkt krajowy może się zmniejszyć, ale jest kilka przykładów. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej zmniejszyła PKB Iraku o około 2/3, a Kuwejtu o połowę. Również niemal 50-procentowy spadek PKB kosztowała Bośnię wojna z lat 1992-1995. To, jak ewentualna wojna wpłynie na PKB Korei będzie zależało przede wszystkim od czasu trwania konfliktu, jego rozmiarów oraz terytorium, na jakim będą toczyły się działania bojowe.
Konsekwencje dla świata
Korea Południowa jest obecnie w pierwszej dziesiątce największych partnerów handlowych USA i Chin. Co ciekawe, jako jeden z nielicznych krajów ma dodatnie saldo obrotów z ChRL. Ograniczenie eksportu może poważnie wpłynąć na poziom produkcji w Chinach (Korea eksportuje przede wszystkim wyroby przemysłu ciężkiego, metalurgicznego i chemicznego). Po drugie, problem odczują Stany Zjednoczone importujące z Korei urządzenia wysokich technologii. Duży kłopot będzie miała Unia Europejska, która nie tylko jest ważnym partnerem Korei, ale ma też niemal połowę udziału w koreańskich bezpośrednich inwestycjach zagranicznych, których co roku przybywa o wartość ok. 10 mld. dolarów. Skomplikuje się też sytuacja krajów dostarczających do Korei surowce.

Ewentualny konflikt zbrojny może być dla polskiej gospodarki odczuwalny, ale nie powinien wywołać długotrwałych skutków. Import z Korei wynosi 2,78% całkowitego importu do Polski. Podobny jest udział firm koreańskich w bezpośrednich inwestycjach zagranicznych. Wydaje się jednak, że bardziej mogą dotknąć nas nie "własne" problemy wynikające z kontaktów z Koreą, ale konsekwencje, jakie wojna przyniosłaby Unii Europejskiej czy Chinom.

Gospodarka to nie wszystko
Potencjalna wojna między państwami koreańskimi niesie jednak nie tylko gospodarcze zagrożenie. Użycie broni nuklearnej przez nieprzewidywalnych członków establishmentu Kim Dzon Ila bardziej zachwiałoby światowym bezpieczeństwem niż potężny kryzys gospodarczy. Zależnie od rezultatu, konflikt zbrojny doprowadzić może do pozbycia się jednego z totalitarnych państw dysponujących bronią atomową. W najczarniejszym scenariuszu za kilka lat to nie Hiroszimę będziemy wspominać. Jeśli jeszcze będzie komu zajmować się historią.
Wykresy pochodzą ze strony internetowej Ambasady RP w Seulu.
Mateusz Szymański
Bankier.pl
m.szymanski@bankier.pl
Nuklearno-finansowy Armagedon światowy
Ewentualna wojna w Korei to duży lokalny konflikt militarny z ryzykiem wzrostu do rangi regionalnej, a nawet światowej. Nieobliczalny reżim Kim Dzong Ila może zagrozić nie tylko Korei Południowej i Japonii, ale przez wplątanie w działania Chin i potencjalne użycie na terenie państw zachodnich broni chemicznej lub biologicznej całemu światu.
Dla wrażliwych rynków finansowych sam fakt wybuchu wojny byłby impulsem do pozbywania się ryzykownych aktywów jak akcje, a ewentualne użycie gdziekolwiek broni atomowej z dużym prawdopodobieństwem spowodowałoby rynkowy krach. Zwłaszcza, że w otoczeniu niestabilnego ożywienia gospodarczego i trwającej już blisko 2 lata hossy na zgliszczach Kryzysu, inwestorom wielu powodów do realizacji zysków nie potrzeba.
Krach na rynkach akcji analogicznie jak w 2008 r. odbiłby się m.in. spekulacyjną bańką na rynku surowców, która miałaby silne przełożenie na sytuację gospodarczą. Nie wchodząc w skomplikowane i wielopłaszczyznowe zależności makroekonomiczne można założyć, że zbrojny konflikt w obszarze Azji Wschodniej miałby potencjał do tego, aby zdestabilizować sytuację gospodarczą na całym świecie. Na szczęście ryzyko wojny wciąż pozostaje umiarkowane.
» Korea Południowa: 70% mieszkańców chce odwetu
» Problemy z europejskim zadłużeniem, Korea, chińska gospodarka
» Akcje: Inwestorzy wciąż pełni obaw