Powyborczy poniedziałek przyniósł osłabienie złotego i wzrost kursu euro do 4,13 zł. To może być ostatni akord trwającej od miesiąca korekty na rynku złotego. Wybory prezydenckie są tu raczej pretekstem niż katalizatorem do silniejszych ruchów na polskim Foreksie.


O 8:15 za euro płacono 4,1304 złotego, czyli najwięcej od dwóch miesięcy. Do poniedziałkowych notowań złotego warto jednak podejść z dystansem, ponieważ na rynku zabraknie zarówno graczy z londyńskiego City (na Wyspach mają dziś majowe wakacje bankowe), jak i z Wall Street (Dzień Pamięci w USA). Ze względu na wydłużony weekend po Zielonych Świątkach nie pracują także dilerzy z Niemiec i Szwajcarii.
Wyborcza gorączka sprawiła, że jako przyczynę porannego (a właściwie jeszcze nocnego) osłabienia złotego niektórzy komentatorzy uznali zmianę na stanowisku prezydenta i wyborcze zwycięstwo Andrzeja Dudy. Uważam jednak, że wynik wyborów był pretekstem pozwalającym rynkowi dopełnić korektę rozpoczętą 21 kwietnia, gdy kurs EUR/PLN osiągnął niemal 4-letnie minimum (3,9656 zł).
„Maj i czerwiec to idealny okres na solidną korektę, o potencjalnym zasięgu przynajmniej 4,07 zł lub raczej 4,13 zł (to poziomy wyznaczane odpowiednio przez 23,6% i 38,2% zniesienia spadków z okresu grudzień-kwiecień)” – pisałem 21 IV - sezonowość i chęć realizacji zysków z inwestycji w polskie aktywa sprawiły, że kurs EUR/PLN zrealizował nakreślony przed miesiącem scenariusz. Wybory prezydenckie nie miały tu nic do rzeczy.
W najbliższych dniach złoty może się jeszcze osłabić, lecz na dłuższą metę oczekiwałbym powrotu do aprecjacji polskiego pieniądza względem euro, choć raczej już nie tak dynamicznej jak na początku roku. Euro traci na wartości z powodu skrajnie ekspansywnej polityki Europejskiego Banku Centralnego, który co miesiąc dostarcza na rynek 60 mld świeżych euro.
Krzysztof Kolany