Część ukraińskich pracowników opuściła budowy Erbudu i spółka bierze pod uwagę ewentualne przestoje, ale na ten moment wszystkie roboty idą zgodnie z planem, czemu sprzyja m.in. sezonowość branży - poinformował PAP Biznes prezes Dariusz Grzeszczak. Spółka nie widzi póki co na wielką skalę przerwania łańcucha dostaw, pustek w magazynach czy "zaporowych" cen.


Według szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich, od początku agresji Rosji na Ukrainę polskie budowy opuściło nawet 20–30 proc. ukraińskich pracowników. Prezes Dariusz Grzeszczak potwierdza, że część pracowników opuściła również budowy Erbudu.
"Erbud nie zatrudnia wielu Ukraińców – mówimy o ok. 50 osobach w całej grupie, natomiast każdego dnia na naszych budowach pracuje nawet 1.300 ukraińskich pracowników naszych podwykonawców. Za wcześnie na jakiekolwiek dokładne liczby, natomiast 30 proc. wydaje mi się liczbą zdecydowanie przesadzoną. Oczywiście, część pracowników od razu wróciła na Ukrainę – do swoich rodzin albo w obronie ojczyzny. Część pojechała na granicę – wiemy to, bo Erbud odstępował im także swoje samochody. Odebrali swoje rodziny, ale niebawem wrócą do pracy, by na tę rodzinę dalej zarabiać i prowadzić relatywnie normalne życie" - poinformował PAP Biznes prezes Dariusz Grzeszczak.
"Oczywiście, niektórzy mogą potrzebować na tę +instalację+ i organizację więcej czasu i naszej pomocy. (...) Szanujemy to, rozumiemy – to jest ekstremalna sytuacja, trudno sobie wyobrazić, jakie uczucia im towarzyszą. Liczymy na zrozumienie także naszych inwestorów w ewentualnych przestojach, które oczywiście bierzemy pod uwagę" - dodał.
Grzeszczak wskazał, że obecnie wszystkie roboty idą zgodnie z planem, a sytuacji sprzyja m.in. sezonowość branży.
"W niektórych obszarach rynku zima to mniej intensywny czas. Lato będzie sprawdzianem, oczywiście zakładamy różne scenariusze, ale póki co skupiamy się na pomaganiu pracownikom i ich rodzinom. Na szczęście nie jesteśmy uzależnieni od dostawców z Białorusi, Rosji czy Ukrainy, ale jesteśmy wielką firmą z długą listą różnych dostawców w całej Polsce i liczymy się z tym, że część z nich może ściągać ze wschodu różne komponenty – jak chociażby stal" - poinformował Grzeszczak.
Jak dodał, spółka póki co nie widzi na wielką skalę przerwania łańcucha dostaw, pustek w magazynach czy zaporowych cen.
"Nasi zaopatrzeniowcy wydają się mieć, jeśli o stali mowa, też stalowe nerwy – od początku pandemii, czyli już dwa lata, pracują na trudnym rynku i zmagają się z niedoborami. Potrafili się przyzwyczaić i znaleźć sposoby na rozwiązanie tych problemów. Gdybym miał natomiast porównać obecną sytuację do początku pandemii, to pod kątem dostępności materiałów jest mimo wszystko spokojniej" - poinformował prezes Erbudu.
"Co było zakontraktowane, już dawno kupiliśmy, co będzie do kupienia po wyższych cenach – skalkulujemy to w przetargach. Co do marży – znajdują się pod presją już od dobrych dwóch lat, a mimo to udaje nam się wypracowywać świetne zyski. Prowadzę firmę od 32 lat i wiele już widziałem, wiem też, że słowem klucz jest dywersyfikacja biznesu – jak siada mieszkaniówka, budujemy hotele i biura, jak jest zastój w drogach, to wtedy budujemy OZE, jak wiatraki w odwrocie, to znów wraca mieszkaniówka i tak dalej" - dodał.
Erbud prowadzi działalność w budownictwie kubaturowym, inżynieryjno-drogowym, przemysłowym i energetycznym, a także działa w segmencie usług serwisowych dla przemysłu. Grupa jest obecna w Polsce i na rynkach Europy Zachodniej.
"Połowa serca Erbudu bije już w Niemczech, gdzie zarabiamy w euro, jesteśmy tam mocni w serwisie dla przemysłu – to chyba najstabilniejszy sektor rynku, jaki można sobie wyobrazić" - wskazał Grzeszczak.
Jak ocenił, aktualna sytuacja rynkowa w branży budowlanej jest "dość nietypowa".
"Kursy walut, inflacja, niedobory materiałów, niepewność inwestorów, braki kadrowe – to już przerabiałem nie raz, wiemy, jak można z tym walczyć i amortyzować spadki, bo to normalne elementy cyklu koniunkturalnego. Ale wojna to jest coś zupełnie bezprecedensowego, nowego dla nas wszystkich – budowlańców, inwestorów, pracowników" - ocenił prezes Erbudu.
24 lutego Rosja napadła na Ukrainę. W odpowiedzi na atak Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i inne kraje nałożyły na Rosję szereg sankcji gospodarczych. Są to m.in. wykluczenie części rosyjskich banków z międzynarodowego systemu rozliczeń SWIFT i częściowe zamrożenie aktywów rosyjskiego banku centralnego. Ponadto wiele globalnych koncernów zawiesiło swoją działalność w Rosji. Sankcje spowodowały mocne wzrosty cen surowców i wywołały dużą zmienność na rynku walutowym. (PAP Biznes)
sar/ mfm/