REKLAMA

Co giełdowemu inwestorowi podpowiada historia?

Krzysztof Kolany2011-08-22 09:04główny analityk Bankier.pl
publikacja
2011-08-22 09:04
Od początku sierpnia WIG20 spadł o blisko 20%. W ostatniej dekadzie takie spadki zdarzały się tylko pięciokrotnie. Optymiści widzą analogie z rokiem 2006, a pesymiści wolą widzieć rok 2008. Mi osobiście przypomina to sierpień 2007 roku.

W tym stuleciu najgorszym miesiącem na GPW był wrzesień 2008 roku. Finansowa panika wywołana upadkiem banku Lehman Brothers sprawiła, że WIG20 spadł o 23,4%. Licząc od lokalnego szczytu z 26. września do dołka z 24. października WIG20 stracił aż 36,7%. Giełdowy krach sprzed blisko trzech lat ostrzegał nas przed pierwszą globalną recesją od zakończenia II Wojny Światowej. Kulminacja ówczesnej bessy na GPW miała miejsce dopiero cztery miesiące później – w lutym 2009 roku.

Teraz jednak jesteśmy w zupełnie innym miejscu cyklu giełdowo-koniunkturalnego. Trzy lata temu skończyła się wieloletnia hossa wieńcząca okres bezprecedensowego globalnego boomu kredytowo-inwestycyjnego. Obecnie rozwinięte gospodarki świata tkwią w stagnacji, która w roku 2010 przeobraziła się w zwodnicze „ożywienie”. Krach z roku 2008 pojawił się w fazie dojrzałej bessy – giełdowe indeksy spadały wówczas od przeszło 10 miesięcy. Tymczasem szczyt post-recesyjnej hossy miał miejsce całkiem niedawno – bo w kwietniu ’11. Tak więc trudno ogłosić kulminację bessy, która nawet na dobre się nie zaczęła.


Źródło: Bankier.pl

Optymiści roku 2006

Dlatego giełdowi optymiści przywołują inny przykład zupełnie niespodziewanego załamania giełdowych indeksów. Miało ono miejsce wiosną 2006 roku, gdy WIG20 w ciągu pięciu tygodni spadł o 25,3%. Była to jedynie krótkotrwała przerwa w hossie trwającej przez następne 12 miesięcy, która wyniosła WIG20 jeszcze o 60% wyżej. Pięć lat temu źródłem paniki inwestorów były podwyżki stóp procentowych w Chinach i groźba „twardego lądowania” chińskiej gospodarki. Podobnie jak teraz, w grę wchodziły wtedy także silne napięcia inflacyjne wywołane wysokimi cenami surowców, w tym przede wszystkim miedzi i ropy naftowej. Dodatkowym zagrożeniem były pierwsze oznaki pękania bańki na amerykańskim rynku nieruchomości.

Jednakże moim zdaniem obecnie nie szykuje się powtórka z roku 2006. Po pierwsze, globalna koniunktura gospodarcza jest znacznie słabsza niż pięć lat temu. Po drugie, zarówno urzędowe, jak i rynkowe stopy procentowe w USA i Europie Zachodniej są niemal rekordowo niskie. Po trzecie, stoimy w obliczu eskalacji kryzysu finansowego, o jakim pięć lat temu ostrzegali tylko ekonomiści pokroju Petera Schiffa. I byli wówczas regularnie wyśmiewani za prezentowanie swych apokaliptycznych wizji.

Teraz pesymizm znów jest w modzie, choć najbardziej skrajne scenariusze wciąż nie są traktowane zbyt poważnie. Ponadto jesteśmy tuż po ustanowieniu szczytu hossy, więc wielu inwestorów wciąż może jeszcze kupować akcje, bazując na stosunkowo niskich wskaźnikach C/Z i C/WK. Dlatego uważam, że lepszą analogią mogą być wydarzenia sprzed czterech lat.

Powtórka z roku 2007

W sierpniu 2007 roku w światowe rynki finansowe po raz pierwszy uderzył kryzys subprime – czyli amerykańskich obligacji opartych o kredyty hipoteczne dla NINJA. Bankructwa pierwszych funduszy inwestujących w obligacje subprime zapoczątkowały kryzys kredytowy i wywołały silne spadki na giełdowych parkietach. Na przełomie lipca i sierpnia WIG20 obniżył się o 16,5%, a przez polskie media przetoczyła się pierwsza fala paniki.

Obecnie odpowiednikiem amerykańskich papierów hipotecznych są obligacje państw PIIGS. Rosnące rentowności długu Włoch czy Hiszpanii w swej istocie niewiele różnią się od eksplodujących stawek LIBOR i postępującej dywergencji pomiędzy rynkowymi i urzędowymi cenami pieniądza. Podobnie jak wtedy, również teraz działania banków centralnych są błędne i nie doprowadzą do likwidacji źródeł kryzysu. FED i EBC mogą co najwyżej próbować łagodzić skutki, co przypomina leczenie raka aspiryną.

Realizacja scenariusza sprzed czterech lat jest dość optymistycznym założeniem. Pozwalałaby spodziewać się, że do końca roku WIG20 wyrówna lub może nawet przekroczy szczyt z kwietnia, co oznaczałoby powrót w rejon 2.900 pkt. Aby go osiągnąć, WIG20 musiałby wzrosnąć o ponad 30%, co obecnie jest trudne do wyobrażenia. Nie widać też czynników, które nagle mogłyby odmienić nastroje inwestycyjne.

„In Fed we trust”

Niektórzy spekulują, że sygnał do wzrostów da prezes Rezerwy Federalnej Ben Bernanke, który 26. sierpnia wygłosi ważne wystąpienie na forum corocznego spotkania bankierów centralnych w Jackson Hole. Dokładnie rok temu w tym właśnie miejscu Bernanke zapowiedział drugą rundę ilościowego poluzowania monetarnego (tzw. QE2), co przerwało spadki na giełdach oraz wywołało silną i trwającą ponad pół roku falę wzrostów. Tylko że teraz Fed jest w znacznie trudniejszym położeniu i szanse na QE3 powoli maleją. Po pierwsze, Bernanke ma we władzach FOMC coraz silniejszą opozycję – przeciwko sierpniowej decyzji zagłosowało aż trzech członków Komitetu. Po drugie, republikańska większość w Kongresie domaga się twardszej polityki monetarnej i chce ograniczyć wszechwładzę Rezerwy Federalnej. I po trzecie, obecnie nawet najwięksi ignoranci nie kupią pretekstu pod tytułem „walki z deflacją”.

Poza tym nawet kolejne setki miliardów dolarów nie rozwiążą faktycznych problemów rozwiniętych gospodarek. Coraz więcej ludzi rozumie, że źródłem kłopotów jest zbyt duże zadłużenie rządów, przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Zwiększanie długów nie poprawi sytuacji gospodarki, ale może wzmocnić inflację oraz podbić wyceny akcji i surowców. Tyle że tym razem giełdy nie ruszą w górę, jeśli z gospodarki nie zaczną dochodzić choć trochę lepsze informacje.

Scenariusz pesymisty

Istnieje też groźba powtórki wydarzeń z początku 2008 roku. Wówczas o giełdowym odbiciu i minimalizacji strat można będzie zapomnieć. Oznaczałoby to, że sierpniowe spadki stanowią początek potężnej bessy, która sprowadzi giełdowe indeksy przynajmniej do poziomu z początku 2009 roku.

Warto jednak pamiętać, że historia rzadko kiedy powtarza się dokładnie w ten sam sposób. Giełdowe analogie dostarczają nam wiedzy o możliwych scenariuszach, ale w żaden sposób nie są w stanie przewidzieć przyszłości. Zwłaszcza w obecnych, coraz bardziej nieprzewidywalnych czasach, gdy górę biorą najbardziej nieprawdopodobne rozwiązania.

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl
Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Do pobrania

przeszloscgif
Tematy
Wyjątkowa wyprzedaż Ford Pro. Poznaj najlepsze rozwiązania dla Twojego biznesu.

Komentarze (9)

dodaj komentarz
~proph
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kilka-jaskolek-konca-hossy-1623776.html

dla tych co nie chcieli byli sluchac
kades82
Historycznie rzecz biorąc, ciągle jesteśmy w mocnym trendzie spadkowym. Na stronie https://www.kalinoda.pl/node/12 zamieściłem rezultaty mojego algorytmu inwestycyjnego, zapraszam do lektury. Darek Kalinowski
~inwestor freeze
Panie Kolany, Pan jest za młody, żeby to pamiętać...
~ludojad
kolany? taka giełdowa pogodynka :))
~heh
mnie historia i intuicja podpowiada że będzie krach
~znafca
w tym tygodniu albo 2450 , albo 2100
~znafca
test 2000 na pierwszą połowę września
~vi
16.09 testowanie 1800? b/z zajawki QE3.
~eddd
historia gieldy tak naprawde uczy ,ze niczego nie nauczyla aszczegolnie tzw tlumu ,ktory wali oknami i drzwiami zawsze na samym kocu hossy i zostaje z papierami i mega stratami ,gielda to dosc prosty mechanizm porownywalny z kolem ,trzeba miec trzezwe spojrzenie i znajomosc zasad ,i napewno nie kierowac sie tzw owczym pedem,sytuacja historia gieldy tak naprawde uczy ,ze niczego nie nauczyla aszczegolnie tzw tlumu ,ktory wali oknami i drzwiami zawsze na samym kocu hossy i zostaje z papierami i mega stratami ,gielda to dosc prosty mechanizm porownywalny z kolem ,trzeba miec trzezwe spojrzenie i znajomosc zasad ,i napewno nie kierowac sie tzw owczym pedem,sytuacja na dzis jest tez prosta po hossie jest bessa i na nic zaklinania modly i wykresy cykle i trendy sa nieublagane ,jedyne co mozemy zrobic to byc ich przyjacielem.

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki