Polskie prawo gospodarcze należy wyrzucić do kosza i stworzyć je od nowa. Polakom przydałoby się więcej wolności gospodarczej. To wystarczyłoby do dynamicznego rozwoju przedsiębiorczości i zredukowania bezrobocia w kraju - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Bankier.pl: Związek Przedsiębiorców i Pracodawców organizował niedawno debatę poświęconą kosztom pracy. Jakie są wnioski?
Cezary Kaźmierczak: Z wielu badań wynika, że pozapłacowe koszty pracy to podstawowa bariera rozwoju nie tylko przedsiębiorstw, ale w ogóle kraju. W Polsce są one bardzo wysokie, wyższe niż w krajach skandynawskich. Na przykład w Danii są minimalne. Rząd potem co prawda odbiera swoje w podatkach dochodowych, ale nie tworzy barier utrudniających zatrudnianie pracowników. W Polsce, żeby zapłacić komuś trzy tysiące do ręki, przedsiębiorca musi jeszcze zapłacić dodatkowe 2 tysiące - w formie różnego rodzaju podatków, więc ten koszt to tak naprawdę pięć tysięcy złotych.
Inna niepokojąca rzecz to taka, że rząd, który za dużo wydaje i nie ma umiaru w wydatkach, koszty pracy uczynił sobie, obok kierowców, drugim ulubionym obiektem rekietu. Jeśli chce pozyskać jakieś środki, dodatkowo opodatkowuje koszty pracy.
Od lat postulujemy, żeby radykalnie obniżyć pozapłacowe koszty pracy. Kosmetyczne ruchy niewiele dadzą. Oczywiście, są bardzo korzystne dla wielkich przedsiębiorstw, bo jeśli ktoś zatrudnia tysiąc osób, to nawet nieznaczna obniżka kosztów oznacza wielkie oszczędności. Ale dla 99,8 proc. firm w Polsce - to są małe i średnie firmy - ma to minimalne znaczenie. Jeżeli ktoś chce coś z tym zrobić, to powinien obniżyć te koszty co najmniej o połowę, a ubytki z tego tytułu uzupełnić z wydatków konsumpcyjnych i z opodatkowania korporacji.
![]() |
Cezary Kaźmierczak, foto: ZPP |
Korporacje w Polsce, przez nasz wysoce wadliwy system podatkowy, w praktyce płacą podatek w wysokości 0,44 procent od obrotu, a ponad 60 proc. korporacji w ogóle przynosi straty! Jest to po prostu bardzo zły podatek, a w przypadku małych firm wynosi dwukrotnie więcej – 1% od obrotu. Dobry podatek spełnia trzy cechy: jest tani w poborze, prosty i nie do uniknięcia. W Polsce jedynym takim podatkiem jest podatek rolny. Każdy rolnik jest w stanie sobie go obliczyć, jest bardzo tani w poborze, i jest nie do uniknięcia - nie da się schować hektara ziemi.
B.pl: W rozmowach z przedsiębiorcami pojawia się problem z wysokimi pozapłacowymi kosztami pracy, zwłaszcza w jednoosobowych działalnościach, które chcą się rozszerzyć.
CK: Dramat polskiego przedsiębiorcy zaczyna się z chwilą, kiedy musi zatrudnić pierwszego pracownika. W Polsce mamy dodatkowo manię sprawozdawczości. Wypełniamy tony papierów, których nikt nie jest w stanie oglądać, czytać ani analizować.
Kraj, w którym najuczciwiej płaci się podatki, jak wynika z badań międzynarodowych, to Stany Zjednoczone. Tam jest kontrolowane ok. 4 proc. zeznań podatkowych, które ludzie składają. Prowadziłem małą firmę w Stanach Zjednoczonych przez wiele lat i za zewnętrzną księgowość płaciłem rocznie 600 dolarów i nie zatrudniałem do tych czynności nikogo. W podobnej firmie w Polsce muszę do biurokracji zatrudniać 2 osoby, a koszty zewnętrznej firmy księgowej przekraczają 600 dolarów miesięcznie! Ponadto - po 12 latach nieobecności w USA ponownie założyłem tam firmę i… nic się nie zmieniło. Prawo i warunki prowadzenia firmy są identyczne jak 12 lat wstecz! W Polsce w zasadzie zmieniają się co miesiąc!
B.pl: Polskie prawo gospodarcze zmienia się praktycznie co chwilę.
CK: Według Ministerstwa Gospodarki przeciętny polski przedsiębiorca ma 3600 obowiązków informacyjnych. Oczywiście większość firm sobie z tym nie radzi, bo to jest nierealne. Coś z tym trzeba zrobić. Tutaj żadne kosmetyczne działania już nie pomogą, tu trzeba zacząć od zera, bo większości polskiego prawa nie da się poprawić. Nie da się poprawić ustawy o VAT, to jest najczęściej nowelizowana ustawa na świecie. Polskie prawo gospodarcze należy wyrzucić do kosza i stworzyć je od nowa.
![]() |
"Polskie prawo gospodarcze należy wyrzucić do kosza i stworzyć je od nowa", foto:iStockphoto/Thinkstock |
B.pl: Przedsiębiorcy narzekają też na płacę minimalną. Czy słusznie?
CK: Płaca minimalna najbardziej bije w ludzi młodych, którzy przez nią nie mogą dostać pracy, i ludzi o najsłabszych kwalifikacjach. Czyli jest dokładnie odwrotnie niż zakładały intencje jej utworzenia. Likwidacja płacy minimalnej natychmiast przysporzyłaby Polsce tysięcy miejsc pracy, ale rząd widocznie woli, żeby ludzie w ogóle nie pracowali. Nie ma takiej możliwości, żeby w Warszawie czy w dużych ośrodkach ktoś się zgodził pracować poniżej płacy minimalnej. Ale w malutkich miasteczkach czy wsiach pada pytanie: lepiej, żeby ktoś nie miał żadnej pracy czy pracował poniżej tej płacy?
I to nie jest żaden wymóg europejski, bo w niektórych krajach wspólnoty nie ma czegoś takiego jak płaca minimalna. To nieszczęście wprowadzono 75 lat temu w Stanach Zjednoczonych, wyznaczając płacę minimalną na poziomie 25 centów za godzinę.
B.pl: ZPP postuluje o zmiany zasad prowadzenia działalności gospodarczej dla małych firm, zatrudniających do 9 pracowników, o uproszczenia i ułatwienia. Dlaczego?
CK: Lepszym rozwiązaniem jest uproszczenie dla wszystkich. Ale jest to niebywale trudne. Takim półśrodkiem jest wprowadzenie innego prawa dla małych firm lub wyłączenie ich spod wielu regulacji. Problem polega na tym, że nasza komisja trójstronna tak naprawdę reprezentuje jedną czwartą polskiej gospodarki - duże firmy i związki zawodowe. A w Polsce dużych firm jest 4800. Oni coś między sobą ustalają, a 75 procent polskiej gospodarki, która nijak nie przystaje do dużych firm, musi stosować te wymysły. Rząd też tworzy prawo dla 0,2 procenta polskich firm, a 99,8 procent musi je stosować. I to jest dramat.
Apelowaliśmy i do premiera, i do prezydenta, żeby wszelkiego rodzaju regulacje były poddawane testom ogniowym na funkcjonowanie w małych przedsiębiorstwach, ale to nie odniosło żadnego skutku.

B.pl: Przedsiębiorcy od czasu do czasu podnoszą głos w takiej sprawie: żal im, że prawo gospodarcze często tworzą "etatowi" posłowie, którzy nigdy nie mieli do czynienia z przedsiębiorczością.
CK: Nie tylko posłowie, ale też wielkie kancelarie prawne, prawnicy z ministerstw - często ci ludzie w ogóle nie mieli do czynienia z prawdziwym życiem. Dla nich świat to kilkuset osobowy urząd czy wielka firma. A przecież ¾ polskiej gospodarki to kilkuosobowe firmy, o których oni nie mają pojęcia. Niestety w polskiej polityce upowszechnia się model, że politykiem zostaje asystent posła, który nigdy w życiu nie kupił ani nie sprzedał nawet pudełka zapałek, a cała jego kariera jest związana z sektorem publicznym czy polityką. To są coraz częstsze przypadki.
B.pl: Co jeszcze można zrobić, żeby polskie prawo lepiej odpowiadało potrzebom przedsiębiorców?
CK: Po pierwsze - wyrzucić całe prawo i napisać je od nowa. Po drugie, zmienić system legislacyjny w Polsce i wprowadzić do niego dwie zasady. Pierwsza to taka, że sejm może przyjąć lub odrzucić ustawę w całości, natomiast nie może dokonywać w niej zmian. Tylko osoba wnosząca, czyli rząd lub grupa posłów, może to zrobić w ramach autopoprawki - tak było w II Rzeczpospolitej i to się bardzo dobrze sprawdzało. Teraz problem polega na tym, że często z Sejmu wychodzi ustawa całkowicie sprzeczna z intencjami tych, którzy ją tam złożyli.
Druga zasada to uchwalenie ustaw na określony czas, na dwa lub trzy lata, i potem ewentualne przedłużenie istnienia tej ustawy.
Kolejna reguła, która została teraz wprowadzona w Wielkiej Brytanii: jeżeli chce się jakieś prawo wprowadzić, to trzeba inne zlikwidować. Ja bym to jeszcze zaostrzył: za jedno prawo zlikwidować dwie regulacje.
Mój znajomy prowadzi restaurację i co jakiś czas pojawia się w niej sanepid. Każda taka kontrola kończy się karą, ale że ten człowiek już długi czas prowadzi biznes, to kontrolerzy już nie wiedzą, za co karę wlepić. Ostatnio, na podstawie jakiegoś rozporządzenia z lat 50, został ukarany za to, że nie ma zeszytu warzyw, a każda restauracja powinna prowadzić zeszyt warzyw.
![]() |
"Jeśli się z przedsiębiorców zdejmie jarzma z papieru kancelaryjnego, to jest jasne, że zaoszczędzony czas poświęcą na rozwój swoich przedsiębiorstw", foto: Ingram Image |
B.pl: Polscy przedsiębiorcy mają dwa podstawowe problemy: wysokie pozapłacowe koszty zatrudniania pracowników i niezwykle skomplikowane prawo. Czy sądzi Pan, że gdyby udało się prawo uprościć, pracodawcy byliby skłonni płacić państwu tyle samo?
CK: W przypadku kosztów pracy - wątpię. My jesteśmy za tym, żeby opodatkować konsumpcję. Braki z tytułu wpływów od opodatkowania pracy uzupełniać z konsumpcji, z opodatkowania korporacji. Ale też zacząć oszczędzać. Mnóstwo wydatków w Polsce jest bez sensu. Potrzebna jest głęboka reforma obejmująca cały system podatkowy. A jeśli się z przedsiębiorców zdejmie te kajdany z papieru kancelaryjnego, to jest jasne, że zaoszczędzony czas poświęcą na rozwój swoich przedsiębiorstw.
W 1989 roku w Polsce weszła ustawa Wilczka. Panowała wtedy wolność gospodarcza. Bez infrastruktury, bez telefonów, bez banków, bez funduszy europejskich polscy przedsiębiorcy praktycznie w ciągu roku utworzyli 6 milionów miejsc pracy. Polska ma know-how, wystarczy to powtórzyć, przywrócić wolność gospodarczą. Być może dzięki temu da się sprowadzić bezrobocie do poziomu naturalnego, czyli ok. 5 procent. Bo w Polsce bezrobocie nie jest takie, jak podaje rząd, czyli 2 miliony bezrobotnych. W Polsce jest 4,5 miliona bezrobotnych, bo 2,5 miliona ludzi przed brakiem pracy uciekło za granicę.
B.pl: Mamy też emigrację działalności gospodarczej - przedsiębiorcy wynoszą się z biznesami do Wielkiej Brytanii.
CK: Przed tym przestrzegam. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie sobie zakładali firmy, ale pod warunkiem, że nie jest to działalność fikcyjna. W przeciwnym razie mogę postawić dolary przeciwko orzechom, że ZUS się do nich za pięć lat zgłosi. I będą mieli bardzo poważne problemy. Wiele ofert dotyczących zakładania firm za granicą, a prowadzenia rzeczywistej działalności w Polsce, ma charakter oszukańczy i wystawia przedsiębiorców na bardzo duże ryzyko prawne.
Rozmawiała Katarzyna Jeznach,
redaktor Bankier.pl