Czwartek cena ropy zakończyła na amerykańskiej giełdzie spadkiem o 1,6 procent, czyli 80 centów do poziomu 47,53 dolarów za baryłkę. Przekroczyła w ten sposób granicę 48 dolarów. W notowaniach azjatyckich cena minimalnie zwyżkowała o 19 centów do 47,73 dolarów za baryłkę.
„Widzieliśmy wzrost cen ropy przez dzień lub dwa po publikacji nowych prognoz OPEC o popycie na świecie. Teraz rynek koncentruje się na zapasach w USA” powiedział Daniel Hynes z ANZ Bank w Melbourne.
W tym tygodniu dane z USA, największego światowego odbiorcy ropy pokazały, że zapasy w tym kraju zwiększyły się o 8,5 procent w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku i osiągnęły poziom 296.4 mln baryłek.
OPEC, który kontroluje 40 procent światowego eksportu ropy nadal ostrzega, że spadek cen lub duży wzrost zapasów ropy w USA może doprowadzić do cięć w dostawach z krajów, które są członkami kartelu. OPEC rozważy podjęcie decyzji o cięciach wydobycia na szczycie 16 marca.
W czwartek Mohamed al-Hamli - Minister ds. Ropy Emiratów Arabskich stwierdził w wywiadzie, że obecne ceny ropy sięgające 50 dolarów za baryłkę są „rozsądne”. Wcześniej inni członkowie OPEC podkreślali chęć obrony cen na poziomie 40 dolarów za baryłkę.
Także ciągły wzrost gospodarek w Azji i Stanach Zjednoczonych wspiera pogląd, że wysokie ceny ropy nie powodują tak negatywnych skutków w gospodarce, jakich obawiała się większość analityków. „Myślę, że świat może żyć z ceną 45 dolarów za baryłkę ropy” powiedział Jeffrey Immelt, prezes GE, największej na świecie spółki publicznej.
Ł.O.