Projekt budżetu państwa na 2016 rok zakłada rekordowy deficyt przy kontrolowanym wzroście wydatków na sfinansowanie obietnic wyborczych premier Ewy Kopacz. Ale największą bolączką budżetu stają się nie wydatki, lecz wpływy z podatków.


Przyszłoroczny deficyt budżetu państwa ma wynieść 54,6 mld złotych. To aż o 18,5% więcej niż rząd zaplanował na rok 2015. Jeśli plan budżetowy zostanie wykonany w 100%, to deficyt za rok 2016 będzie nominalnie najwyższy w historii III RP. Dotychczasowy rekord (44,6 mld zł) padł w roku 2010.
Wprawdzie ustawa budżetowa na rok 2015 zakłada manko w kasie państwa w kwocie 46,08 mld zł, ale trzeba wziąć poprawkę na fakt, że deficyt zapisany w ustawie budżetowej jest górnym limitem różnicy wydatków nad dochodami. W ostatnich latach wykonanie deficytu wyniosło średnio 80%. Zatem faktyczny deficyt budżetowy zarówno w 2015 jak i 2016 zapewne będzie niższy niż zaplanowano. Co jednak nie zmienia faktu, że przyszłoroczny niedobór w kasie państwa może i tak okazać się rekordowy w ujęciu nominalnym.
Co się dzieje z podatkami?
Największą sensacją w projekcie budżetu nie jest wysoki deficyt, ale założony spadek dochodów państwa. Rząd przyjął, że przyszłoroczne dochody wyniosą 296,9 mld zł wobec 297,2 mld zł zaplanowanych na rok 2015. Oznacza to spadek o 300 mln zł, czyli o 0,1% rdr. Istnieje jednak szansa, że wyniki zarówno za 2015 jak i 2016 będą wyższe od prognoz ministra finansów.


To jednak niewiele zmienia w ogólnym trendzie, który prezentuje się bardzo niepokojąco. Pomimo kilkunastu podwyżek stawek rozmaitych podatków, wprowadzeniu nowych danin i coraz bardziej represyjnych działań organów skarbowych dochody budżetu od kilku lat stoją w miejscu. Choć MF założyło solidne wpływy z dywidend (4,5 mld zł) i niemałą wypłatę z zysku NBP (3,2 mld zł), przyszłoroczne wpływy budżetowe mają być tylko o 8,3% (22,7 mld zł) wyższe niż w 2009 roku.
Dlaczego pomimo raportowanego przez GUS wzrostu konsumpcji o 3% rocznie dochody budżetowe rosną tylko o 1,14% rocznie? Przyczyną może być zależność zwana „krzywą Laffera”. Rząd tak mocno podniósł stawki podatków, że coraz więcej ludzi przenosi się do szarej strefy, unikając wysokich podatków pośrednich, które generują 2/3 dochodów budżetu państwa. Projekt budżetu na 2016 rok nie zakłada jakiejkolwiek obniżki podatków.
Wyborcze wydatki
Za to wzrostowy trend wydatków państwa pozostaje niezagrożony. W 2016 roku rząd planuje wydać o 2,4% więcej naszych pieniędzy niż rok wcześniej. Ten dość umiarkowany wzrost wydatków jest niższy od oczekiwanej dynamiki PKB, więc można oczekiwać dalszego spadku udziału wydatków publicznych w PKB. Co nie zmienia faktu, że będzie to kolejny rok nominalnie rekordowych wydatków rządowych.
W projekcie budżetu pełno jest typowo wyborczych i mniej lub bardziej szkodliwych programów rozdawnictwa publicznych pieniędzy. Dwa miliardy złotych wydamy na podwyżki płac urzędników. Dodatkowa i „jednorazowa” waloryzacja rent i emerytur pochłonie 1,4 mld zł. Dotacja na dziecko (12 tys. zł za każde nowe dziecko do ukończenia 1. roku życia) to wydatek 4,5 mld zł. Ponad 900 mln zł utopimy w górnictwie, finansując „barbórki”, „trzynastki” i „czternastki” w bankrutującej Kompanii Węglowej. Poza tym o trzy miliardy złotych wzrosną też wydatki na wojsko, podnosząc finansowanie armii i wojskowych emerytów (to 1/5 budżetu MON) do poziomu 2% PKB.
„Tak jak każdy budżet, ten również wymagał trudnych wyborów. Wymagał z jednej strony odpowiedzialności za pieniądze podatników, odpowiedzialności za stabilność finansów publicznych. Z drugiej strony wymagał spełnienia w jak najlepszym stopniu oczekiwań obywateli wobec państwa, usług wobec obywateli, podstawowych funkcji państwa, a także wypełnienia zobowiązań, które pani premier i rząd poczynili podczas swojej kadencji” – przyznał minister finansów Mateusz Szczurek.
Prognozy realne, ale optymistyczne
Gdyby nie koszty festiwalu przedwyborczych obietnic, deficyt budżetowy – a więc także dług publiczny będący odroczonym opodatkowaniem obywateli – mógłby być przynajmniej o kilka miliardów złotych niższy. Ale rząd zamiast zmniejszać opodatkowanie pracy woli rozdawać pieniądze odebrane obywatelom, aby kupić poparcie przed nadchodzącą elekcją parlamentarną.
Przy względnie malejących wpływach podatkowych taka redystrybucja z roku na rok będzie coraz trudniejsza. Aby utrzymać się w unijnym limicie deficytu (3% w relacji do PKB), MF musiało nieco „podkręcić” oczekiwania względem koniunktury gospodarczej. Projekt budżetu zakłada wzrost PKB o 3,8% w roku 2016. Oznacza to lekkie przyspieszenie wobec 3,4% odnotowanych w pierwszym półroczu 2015. To prognoza realna, ale dość optymistyczna, ponieważ obecnie wskaźniki nie wskazują na przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Polsce. Założony przez rząd wzrost CPI (potocznie zwanego inflacją) na poziomie 1,7% jest zgodny z najnowszą projekcją NBP.
Rząd założył, że przy wzroście kosztów życia (CPI) i nieco szybszym wzroście PKB płace wzrosną nominalnie o 3,8% wobec 3,5% notowanych średnio od stycznia do lipca 2015 roku. Zatrudnienie ma rosnąć w tempie 0,8% rdr wobec 1,1% w pierwszym półroczu 2015r. Przy takich założeniach MF oszacowało wzrost „spożycia prywatnego” (konsumpcji) o 5,5%.
Przyjmując założenia budżetowe (1,7% wzrostu CPI i 3,8% realnego wzrostu PKB) oraz zakładając utrzymanie obecnego tempa wzrostu gospodarczego w drugim półroczu, w 2016 roku produkt krajowy brutto Polski powinien wynieść ok. 1.890 mld złotych. Prognozowany deficyt budżetowy stanowi 2,9% przyszłorocznego PKB. Jeśli dołożyć do tego deficyty samorządów, KFD i innych instytucji pozabudżetowych, to deficyt sektora finansów publicznych zapewne przekroczy limit 3% PKB ustalony przez traktat z Maastricht, co (przynajmniej teoretycznie) skutkowałoby ponownym objęciem Polski procedurą nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską.