Nawet 1,3 mld zł może trafić do Telewizji Polskiej w ramach tzw. rekompensaty abonamentowej. Aby lepiej zrozumieć spór toczący się wokół tej kwoty, warto przyjrzeć się finansom TVP.


- Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy o opłatach abonamentowych, która zakłada rekompensaty w wysokości 1 mld 260 mln zł dla publicznej radiofonii i telewizji z tytułu utraconych w latach 2018-19 opłat abonamentowych - powiedział w poniedziałek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. Zdaniem rzecznika prezydenta rekompensata będzie mieć szczególne znaczenie dla utrzymania oddziałów regionalnych TVP i Polskiego Radia, które "bez tej rekompensaty nie będą w stanie funkcjonować". Spychalski ocenił też, że "krytyczna sytuacja mediów publicznych" wynika z tego, że coraz mniej osób płaci abonament.
I rzeczywiście, dane nie pozostawiają wątpliwości, że większość gospodarstw domowych nie wywiązuje się z obowiązku abonamentowego. - W ostatnich latach blisko 70 proc. gospodarstw domowych w Polsce uchyla się od rejestracji odbiornika RTV bądź zarejestrowało się, ale nie uiszcza abonamentu lub uiszcza go nieterminowo. Według stanu na 31 grudnia 2018 r. tylko 5,7% osób wypełniło terminowo obowiązek ustawowy i opłaciło abonament radiowo-telewizyjny - informuje Telewizja Polska w sprawozdaniu zarządu z wykorzystania wpływów abonamentowych.


- Oznacza to, że TVP SA z powodu bagatelizowania w Polsce prawnego obowiązku wnoszenia opłat abonamentowych na przestrzeni lat straciła miliardy złotych, które powinny zostać przeznaczone na realizację misji publicznej - czytamy w sprawozdaniu przygotowanym przez TVP. Nie tylko jednak osoby wymigujące się od płacenia abonamentu zaniżały te statystykę. Z roku na rok rośnie liczba gospodarstw domowych ustawowo zwolnionych z płacenia abonamentu (np. emeryci, bezrobotni, niektórzy niepełnosprawni). W 2018 roku było ich 3,7 mln, co stanowiło 27,6 proc. wszystkich gospodarstw domowych. Dla porównania w 2010 roku było to 2,5 mln (18,7 proc.). To właśnie tym gronem niepłacących abonamentu uzasadnia się rekompensaty. Argument ten podnosili również posłowie głosujący "za" projektem przekazania TVP 1,3 mld zł.
To nie pierwsze rekompensaty
Warto dodać, że to nie pierwsza rekompensata. W 2017 roku do TVP trafiło do TVP 266,5 mln zł, w 2018 roku zaś 593,5 mln zł. Miały być przyznane za utracone opłaty abonamentowe w latach 2010-17. Wspominane na początku artykułu 1,3 mld zł jest więc tak jakby kolejną transzą, dotyczy bowiem lat 2018-2019. Znacząco rośnie jednak skala rekompensaty, średnio na rok przypadnie bowiem aż 630 mln zł.


Warto dodać, że TVP rekompensaty rozpoznaje równorzędnie z wpływami abonamentowymi, przez co w 2017 roku prezentowane przez TVP wpływy z abonamentu znacząco skoczyły. Jeszcze mocniej efekt ten było widać w 2018 roku, gdy rekompensata była przeszło dwa razy większa niż w 2018. Bez rekompensat wpływy za te lata wyniosłyby odpowiednio 355,1 mln zł w 2018 roku i 385,5 mln zł w 2017 roku. Szczególnie słabo prezentuje się wynik w 2017 roku, który był najgorszy pod względem zebranego abonamentu od 2013 roku (282 mln zł).
Rekompensaty pompują wyniki i budżet TVP
Wszystko zmienia uwzględnienie rekompensat. Przykładowo w 2018 roku realne - czyli uwzględniające inflację - wpływy abonamentowe TVP sięgnęły 979 mln zł były zatem... najwyższe w historii. Tyle że aż 60,6 proc. tego wyniku to rekompensata. W 2019 roku - patrząc na proponowane 1,3 mld zł rekompensaty zaledwie dwa lata - wynik ten może być jeszcze wyższy. TVP dzięki rekompensatom nie tyle odbudowuje przychody, co śrubuje przychodowe rekordy, rekompensowane są jej bowiem wpływy, których nigdy nie miała.


To sprawia, że TVP może planować coraz śmielszy budżet. Wystarczy tylko powiedzieć, że w 2018 roku przychody z abonamentu stanowiły 46 proc. ogółu przychodów spółki (pozostałe to przede wszystkim reklamy i sponsoring), podczas gdy w 2016 roku było to ledwie 25 proc. Bez rekompensat w 2018 roku ten odsetek nadal utrzymywałby się na poziomie 25 proc. Większe przychody oznaczają, że TVP może więcej wydać. Wprawdzie sprawozdanie za 2018 rok nie jest jeszcze dostępne, w sprawozdaniu za 2017 rok zapisano jednak planowane koszty operacyjne sięgające 2,02 mld zł w 2018 roku. W 2016 i 2017 roku było to jeszcze około 1,65 mld zł, widać więc ekspansję TVP.


Tutaj pojawia się zatem pytanie, czy rzeczywiście - jak przekonywał wspominany już rzecznik prezydenta, Błażej Spychalski - rekompensaty dla TVP są niezbędne. Otóż, w ostatnim roku bez rekompensat (2016) spółka zanotowała 173 mln zł straty na działalności operacyjnej. W 2017 roku z pomocą przyszło wspomniane 266,5 mln zł rekompensaty i na działalności operacyjnej udało się wypracować zysk. Było to jednak ledwie 91 mln zł. TVP rzeczywiście miała więc problem z dopięciem budżetu, rekompensaty nie tylko pozwoliły na zasypanie tej dziury, ale także dały spółce dodatkowe pieniądze, które pozwoliły na zwiększenie budżetu w 2018 roku.


Pytanie jednak, czy nie można było pójść drugą ścieżką. Gdy koszty przewyższają przychody można albo zwiększyć przychody (co uczynił rząd), albo zmniejszyć koszty. Niestety, zasłaniając się misją, rząd poszedł na łatwiznę i postanowił dosypać pieniędzy zamiast zrestrukturyzować nierentownego molocha.
Niskie wpływy z abonamentu to "wina Tuska"?
Szczególnie, że problemy z abonamentem nie są przypadkowe. Błażej Spychalski spadek wpływów z abonamentu wiąże z wypowiedzią Donalda Tuska, który w 2007 roku nazwał abonament haraczem ściąganym z ludzi i obiecał jego likwidację. Choć wspomnianej likwidacji nie było, rzeczywiście widać istotny spadek we wpływach abonamentowych po 2007 roku. Trend spadkowy był jednak widoczny wcześniej, wypowiedź Tuska mogła go co najwyżej pogłębić, a nie zainicjować. Nawet jednak i to ciężko zmierzyć, wypowiedź zbiegła się bowiem z kryzysem finansowym, który również mógł mieć wpływ na decyzje Polaków dotyczące płacenia abonamentu.


Szczególnie, że przez lata za nieregulowanie tej daniny nie groziły jakieś poważne konsekwencje, często uchodziło to nawet na sucho. Swoje robiła też jakość TVP (krytykowana nawet przez KRRiT), która dodatkowo jako telewizja publiczna stawała się tubą propagandową kolejnych rządów. I nie jest to przytyk tylko w stronę Prawa i Sprawiedliwości, podobnie było za innych rządów (choć nieco subtelniej), a wszystko to finansować mieli podatnicy. Opór z ich strony nie dziwi, szczególnie gdy popierali inną niż rządzącą opcję. Jednocześnie na rynku pojawiała się alternatywa. Nie tylko konkurencyjne telewizje, ale w siłę rósł internet czy VoD, który uderzył w jedną z głównych zalet TVP (seanse filmowe bez reklam). TVP w życiu wielu Polaków stała się po prostu zbędna i tak jednak pociąga się ich do obowiązku łożenia na tę stację.
Pora pożegnać abonament?
W tak zmieniającym się środowisku jeszcze mocniej wybrzmiewa pytanie, czy abonament ma sens. Dostępność informacji i rozrywki jest na tyle duża, że pompowanie ogromnych środków w jedną spółkę telewizyjną wydaje się marnotrawieniem pieniędzy podatników, a abonament - jak słusznie zauważył Donald Tusk - haraczem. Oczywiście TVP zasłania się misją, dobre produkcje powstają jednak w morzu polityki i taniej rozrywki. Może lepiej - jeżeli rząd już naprawdę chce finansować narodowe produkcje - dokładać się do poszczególnych projektów, zamiast utrzymywać TVP.


Jest jednak jedno "ale". Wówczas politycy nie mogliby wykorzystywać telewizji do swoich celów. Dlatego też kolejne rządy nie podejmują odważnych kroków względem abonamentu, a nawet dosypują pieniędzy - jak teraz PiS - z państwowej kasy. Co ciekawe podejście rządzących do TVP zazwyczaj się zmienia, gdy tracą władzę i lądują w opozycji. Wówczas bowiem w TVP rządzi kto inny i kto inny za darmo (czyli pieniądze podatników) może promować swoją wizję świata.