Prezes NBP Marek Belka zadeklarował w środę w Sejmie, że jest zwolennikiem "udomowienia", a nie "repolonizacji" systemu bankowego.


- Ja jestem zwolennikiem udomowienia banków i o tym mówiłem wielokrotnie. I jednocześnie moja postawa była nie taka jednoznaczna i entuzjastyczna, bo wiem, iż to że bank jest krajowy, a nie zagraniczny, wcale go nie immunizuje od ryzykownych, nadmiernie ryzykownych zachowań. Wręcz przeciwnie. Kryzys węgierski rozpoczął się od tego, jak ich rodzimy bank OTP stracił finansowanie na rynku. Na Łotwie największym bezpośrednim triggerem, który spowodował kryzys, był upadek jedynego łotewskiego banku – powiedział.
- Nie jest wcale powiedziane, że gdyby nasze banki miały jakieś problemy, to czy wśród tych, których problemy byłyby największe, nie byłoby szeregu banków krajowych. Tam by się już nikt inny nie mógł dorzucić, jak tylko minister finansów, czyli my - dodał.
Alior był "domowy"
- Dlaczego jednak uważam, że system bankowy w Polsce powinien być w znaczniej mierze udomowiony? Co to znaczy udomowiony i dlaczego nie używam słowa repolonizacja? Dlatego, że mniejsze znaczenie, szczególnie w sytuacji rozproszenia kapitału, ma to kto jest właścicielem. (Ważniejsze jest) gdzie jest siedziba, jaki zarząd podejmuje decyzje i na podstawie jakiej sytuacji to robi. Taki przykład – Alior to polski czy niepolski bank? Był domowy, bo tam decyzje podejmowano w Warszawie i we Wrocławiu i robił to zarząd, który ten bank stworzył i prowadził. Jestem zadowolony z tego, że zawarta została transakcja, o której wszyscy słyszeliśmy (przejęcie przez PZU – przyp. red.), ale to był bank domowy – zauważył.
- Dlaczego takie mamy problemy z bankami zagranicznymi? W latach 2009-2010, kiedy kryzys w Europie się zaczął, zaobserwowaliśmy, że banki, które miały swoje główne siedziby za granicą, gwałtownie obniżyły finansowanie. Dlaczego? Bo gdzieś tam w Amsterdamie, Turynie i Frankfurcie uznano: „Jezus Maria, idzie tragedia". U nas jest, więc dlaczego tam ma nie być? Więc trzeba się wycofywać i czyścić bilans. Na szczęście mieliśmy wtedy takie banki jak PKO BP i nowopowstały Alior, który prawdopodobnie by nie wystartował, gdyby nie ta sytuacja. Oni zebrali tych kredytobiorców, którzy nie mogli dostać kredytu w zagranicznych bankach. I jak można zobaczyć, suma bilansowa polskich banków wtedy wzrosła. Dobrze więc powiedzieć, że dobrze mieć system bankowy zróżnicowany. Czy 50-50 to właściwa proporcja, czy 60-40, to trudno powiedzieć – dodał.
Kredyty frankowe? Wiedzieli, czym to pachnie
- Jestem też zadowolony z zachowań banków, które są filiami banków zagranicznych. One są czasami wyjątkowo odpowiedzialne. Spójrzcie, które banki nie szły w kredyty frankowe? To są największe banki zagraniczne z siedzibami w Polsce. Nie dlatego, że tam są mądrzejsi ludzie, tylko wiedzieli, czym to pachnie. One się zachowują przyzwoicie – stwierdził.
- Te słynne lokaty antybelkowe – piękna nazwa, prawda – to przecież była kpina z państwa. Oczywiście w świetle prawa, ale kpina z państwa. Zobaczcie, które banki w to nie weszły, bo uznały, że to nie jest godne zachowanie na dłuższą metę. Nie będę mówił dokładnie które, ale Pekao SA na przykład – powiedział.
- Tak długo, jak polska gospodarka jest w dobrym stanie, jest najlepiej zrównoważoną, choć nie najbogatszą gospodarką UE, tak długo lepiej mieć znaczącą część sektora bankowego, który będzie miał swoje siedziby w Warszawie. Jeżeli więc nadarza się okazja, to trzeba z niej korzystać - dodał.
/mz