

Kariera filologa kojarzy nam się z nauczaniem lub tłumaczeniem. Tymczasem o absolwentów filologii coraz częściej upominają się międzynarodowe firmy z innych branż. 90% pracodawców zwraca uwagę na biegłą znajomość języka u pracowników. Osoby zatrudnione łatwiej przeszkolić w zakresie specjalistycznych umiejętności biznesowych, niż nauczyć od podstaw języka obcego.
dostarczył infoWire.pl
Odkąd rozwija się sektor usług biznesowych, świadczonych głównie dla zachodniej Europy i rynku amerykańskiego, zapotrzebowanie na pracowników znających języki obce wzrasta mówi serwisowi infoWire.pl Wiktor Doktór, prezes Fundacji Pro Progressio. Czy polskie szkolnictwo wyższe jest na to przygotowane? Niekoniecznie. Uczelnie kończy rocznie ok. 16 tys. absolwentów filologii. Nowych miejsc pracy w samym sektorze usług dla biznesu jest natomiast co roku o 4 tys. więcej.
Najbardziej poszukiwani są pracownicy znający hiszpański, języki skandynawskie czy wschodnie np. białoruski, rosyjski i ukraiński. Oprócz tego angielski, który w większości korporacji stał się językiem niemalże obowiązkowym. O ile z jego nauczaniem nie ma problemów, o tyle dostęp do nauki innych języków może być utrudniony.
Według raportu przygotowanego przez Fundację Pro Progressio im większe miasto, tym większe możliwości, jeśli chodzi o studia filologiczne. Przodują Warszawa, Kraków, Poznań. Uczelnie w mniejszych miejscowościach mają ofertę zawężoną do dwóch lub trzech filologii, najczęściej angielskiej i germańskiej. Naukę języka norweskiego i szwedzkiego oferuje zaledwie siedem polskich szkół wyższych, niderlandzkiego cztery, duński i fiński można studiować zaś tylko na trzech uniwersytetach.
Oczywiście, wykształcenie filologiczne dobrze byłoby uzupełniać specjalistycznymi kursami. Zapotrzebowanie na rynku jest jednak duże i osoby doskonale władające językami obcymi nie powinny mieć problemu ze znalezieniem zajęcia. Warto więc postawić na ich naukę. Należy też ją promować wśród studentów radzi ekspert.