Liczba pracujących w sektorach pozarolniczych wzrosła w styczniu o 257 tysięcy – poinformowało amerykańskie Biuro Statystyki Pracy (BLS). Ekonomiści spodziewali się wzrostu zatrudnienia o 234 tys. Wynik za grudzień zrewidowano w górę z 252 tys. do 329 tys.


Zatrudnienie w sektorze prywatnym zwiększyło się o 267 tys. po wzroście o 320 tys. w grudniu i 414 tys. w listopadzie. Trzymiesięczna średnia wzrostu miejsc pracy w sektorach pozarolniczych była najwyższa od 1997 roku. Kolejny solidny wynik zaliczyło budownictwo, gdzie według danych rządowych lista płac wydłużyła się o 39 tys. etatów. Przemysł dodał 22 tys., a w sektorze usług zatrudnienie znalazło 209 tys. Amerykanów. Ubyło za to 10 tys. posad w sektorze rządowym.

Pozytywną niespodzianką był też wzrost przeciętnej stawki godzinowej, która według BLS zwiększyła się z 24,63 USD do 24,75 USD, czyli o 0,5% mdm wobec 0,3% prognozowanych przez ekonomistów. Zmian nie uległ za to przeciętny czas pracy, który od trzech miesięcy wynosi 34,6 godzin tygodniowo.
W przeciwieństwie do danych za grudzień tym razem pozytywne wyniki z badania urzędowego zostały potwierdzone przez badanie ankietowe, przy pomocy którego BLS szacuje stopę bezrobocia. Co prawda, sama stopa bezrobocia nieoczekiwanie wzrosła z 5,6% do 5,7%, ale mocno (o 759 tys.) zwiększyła się liczba osób pracujących.
Równocześnie liczba bezrobotnych zwiększyła się o 291 tys., do 8,98 mln. Paradoksalnie jest to dobra wiadomość, ponieważ większa liczba osób poszukujących pracy oznacza wzrost aktywności zawodowej Amerykanów. Liczba osób biernych zawodowo zmalała o 354 tys., do 92,54 mln. Dzięki temu wzrósł zarówno wskaźnik aktywności zawodowej (z 62,7% do 62,9%, ale wobec 63% rok wcześniej) oraz wskaźnik zatrudnienia (z 59,2% do 59,3% wobec 58,8% przed rokiem). Ten pierwszy odbił się od najniższego poziomu od 36 lat i wciąż pozostaje o 3,1 pkt. proc. niższy niż przed recesją.


























































