Sieci dyskontów i supermarketów otwierają swoje placówki w zabytkowych budynkach, nowych blokach mieszkalnych czy dawnych salach gimnastycznych. To efekt trudności, z którymi branża mierzy przy pozyskiwaniu nowych gruntów. Aby nie wypaść z wyścigu o klienta, sklepy muszą postawić w tym obszarze na innowacyjność.


Problemy branży budowlanej wpływają też na działanie innych sektorów, w tym m.in. na sektor handlu, reprezentowany przez dyskonty oraz sklepy wielkopowierzchniowe. Aby utrzymać dynamikę rozwoju, sieci muszą więc zmienić dotychczasowe strategie i postawić na otwieranie swoich placówek w niestandardowych miejscach. A to oznacza pójście na kompromisy.
Wyzwania napędzają kreatywność
– Polska jest dziś rynkiem dojrzałym. Czasy, w których z łatwością przychodziło branży pozyskiwanie nowych gruntów inwestycyjnych, już dawno się skończyły. O swój kawałek tortu zabiegają nie tylko sieci handlowe. Sytuacja, w której znalazł się cały rynek, wymaga poszukiwania nowych, niestandardowych rozwiązań – tłumaczy w rozmowie z Bankier.pl Ryszard Wysokiński, Head Of Department Investor Relations/Strategic Expansion w Kaufland Polska.
Przeczytaj także
W odpowiedzi na pytania zadane przez Bankier.pl reprezentanci branży handlowej niemal jednogłośnie stwierdzili, że również na nich odbijają się trudności związane ze wzrostem cen materiałów budowlanych oraz brakiem pracowników wśród firm, które realizują ich nowe inwestycje. Choć te problemy były znane jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa oraz przed inwazją Rosji na Ukrainę, tak teraz są dotkliwsze.
Lecz to niejedyne czynniki, które wpływają na konieczność zmian w branży w podejściu do otwierania nowych placówek. W rozmowie z Bankier.pl Tomasz Gawlik, dyrektor obszaru nieruchomości i ekspansji w Aldi Polska, przyznał, że konkurencją dla sklepów są chociażby deweloperzy mieszkaniowi.
– Przy malejącej dostępności nieruchomości wzrasta konkurencja. Nie chodzi tu tylko o konkurentów z branży dyskontowej, ale o wszystkie podmioty zainteresowane inwestowaniem w nieruchomości. Tam, gdzie tereny nie są objęte miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, konkurujemy między innymi z deweloperami mieszkaniowymi, którzy w swoich planach inwestycyjnych maksymalnie wykorzystują możliwości zagospodarowania danej nieruchomości, a tym samym i przychód z przyszłej inwestycji – dodaje Gawlik.
Przeczytaj także
Podobnie to wyzwanie dla sieci ocenia Wysokiński. Zdaniem eksperta działka, która posłużyłaby na budowę sklepu wraz z parkingiem, może być zagospodarowana przez dewelopera na budynek mieszkalny sięgający nawet kilkunastu pięter. To daje nowe możliwości do współpracy pomiędzy deweloperami a reprezentantami handlu.
– Współpraca w tym zakresie jest możliwa i przynosi korzyści obu stronom, a także samym mieszkańcom. Potencjalnym lokatorom zależy na tym, aby móc zrobić zakupy w pobliżu swojego domu – podsumowuje Wysokiński
Gdzie zrobimy zakupy w przyszłości?
Wypracowanie wspólnego pola do pracy widoczne jest już teraz. Jako przykład może tu posłużyć inwestycja sieci Kaufland, która powstała w nowo oddanym budynku mieszkalnym w Białymstoku. Sklep wielkopowierzchniowy zajął cały parter bloku, co dla jego mieszkańców oznacza, że zakupy będą mogli zrobić nawet w kapciach.
Podobną strategię obrały również sieci, których sklepy powierzchniowo zaliczane są jako dyskonty. W przypadku sieci Aldi przejawem nowego podejścia do inwestycji było otworzenie placówki w budynku dawnej ujeżdżalni koni w Toruniu. Lidl swój sklep otworzył w dawnej parowozowni na warszawskiej Pradze, Biedronka wykorzystała zabytkowy lokal przy krakowskim rynku, a sieć Netto wykorzystała powierzchnie po dawnym kinie czy sali gimnastycznej.
W każdym tego typu przypadku sklepy muszą postawić nie tylko na pomysłowość, ale i konieczność spełnienia wymogów m.in konserwatora zabytków lub wspólnoty mieszkaniowej zarządzającej budynkiem. To natomiast wiąże się z koniecznością dostosowania wyglądu sklepu do otoczenia, zachowania jego charakteru czy pójścia na dodatkowe ustępstwa, aby nie zakłócić życia mieszkańców.
Przeczytaj także
Wygoda mieszkańców w rękach i na rękę samorządom
Atrakcyjność osiedla jest opłacalna dla deweloperów, ponieważ wraz z nim wzrastają zainteresowanie i ceny nieruchomości. Lokale usługowe, które są na wyciągnięcie ręki każdego mieszkańca, bez wątpienia można uznać za jeden z wyznaczników tej atrakcyjności. Na tym polu obie branże spotykają się i mogą współpracować. Jednak jak wskazuje Ryszard Wysokiński, interes w tej relacji mają również samorządy, które trzymają piecze nad planami zagospodarowania przestrzeni.
– Im szerszy dostęp do szkół, parkingów, czy lokali usługowych, w tym sklepów spożywczych, tym większa atrakcyjność osiedla dla mieszkańców. Koncepcja zakładająca dostępność większości punktów usługowych w zasięgu 15 minut od miejsca zamieszkania mogłaby znacząco wpłynąć na zmniejszenie się natężenia ruchu w całym mieście – podsumowuje Wysokiński.