REKLAMA

W branży skórzanej brak pracowników

2014-10-21 06:38
publikacja
2014-10-21 06:38
W branży skórzanej brak pracowników
W branży skórzanej brak pracowników
fot. Anzenberger Agency / FORUM / / FORUM

Odradzająca się w Radomiu branża skórzana zaczyna cierpieć na deficyt wykwalifikowanych pracowników. Tymczasem szkoły kształcące uczniów w zawodach np. obuwnika czy kaletnika mają problemy z naborem. Młodzi ludzie nie garną się do nauki w tych profesjach.

Prezydent Ogólnopolskiej Izby Branży Skórzanej w Radomiu Kazimierz Klepaczewski podkreśla, że branża ta znowu zaczyna się rozwijać. Obecnie w regionie radomskim działa ponad sto firm zajmujących się m.in. garbarstwem, futrzarstwem, galanterią skórzaną oraz produkcją obuwia. Prezydent Izby zaznacza, że większość z nich powstała na bazie upadłych w latach 90. zakładów, m.in. słynącego w całej Polsce z produkcji obuwia Radoskóru.

"Na gruzach dużych zakładów skórzanych powstały małe, rodzinne firmy, które przystosowały się do wymogów rynku" wyjaśnia Klepaczewski. Dodaje, że firmy te przejęły wówczas część dobrze wykwalifikowanych pracowników upadłych przedsiębiorstw. Problem jednak - jego zdaniem - tkwi w tym, że wykwalifikowani pracownicy zaczynają odchodzić na emeryturę, a na ich miejsce brakuje nowych osób z przygotowaniem zawodowym.

Na kłopoty ze znalezieniem pracowników narzeka Marek Malinowski, właściciel działającej od 25 lat w Radomiu firmy obuwniczej. "Pięć, dziesięć lat temu uważałem, że nie ma problemu z pracownikami, miałem stos podań o zatrudnienie w mojej firmie. Teraz zmieniam zdanie: jest coraz gorzej. Już rozglądam się za młodymi fachowcami, jest jednak duży kłopot ze znalezieniem wstępnie wyszkolonych młodych ludzi" mówi Malinowski.

Pracowników branży skórzanej poszukują też "pośredniaki" . W Powiatowym Urzędzie Pracy w Radomiu są oferty dla szwaczek w branży skórzanej, cholewkarzy czy strugaczy skór. "Zapotrzebowanie jest duże, ale chętnych do pracy brakuje. Starzy pracownicy się wykruszają, młodzi albo nie chcą takiej pracy, albo nie mają kwalifikacji" mówi Dariusz Strzelec z PUP w Radomiu. Jego zdaniem wpływ na małe zainteresowanie ofertami mogą mieć stosunkowo niskie zarobki: cholewkarzowi proponuje się płacę minimalną, szwaczce ok. 1700-2500 tys. zł, a strugaczowi skór 3 tys. zł brutto.

Szef Ogólnopolskiej Izby Branży Skórzanej uważa, że szkolnictwo zawodowe zaczęło chylić się ku upadkowi po reformie wprowadzonej w latach 90. "Szkoły zawodowe szkolące obuwników, garbarzy czy kaletników zaczęły mieć problem z naborem i nie mogą sobie z tym poradzić do tej pory" mówi Klepaczewski.

Jego opinię potwierdzają dyrektorzy placówek oświatowych. Ewa Osińska, kierująca Zespołem Szkół Skórzano-Odzieżowych i Stylizacji Usług w Radomiu przyznaje, że jej szkoła - choć szczyci się blisko 90-letnią tradycją cierpi na brak chętnych do nauki w zawodach związanych z przemysłem skórzanym. Obecnie w placówce uczy się przeszło 600 osób. Są wśród nich uczniowie dwóch klas przyszłych kaletników - w sumie ok. 30 osób. Nie udało się natomiast w tym roku zrobić naboru do klasy kształcącej obuwników. Żeby przetrwać, szkoła uruchamia inne specjalizacje: np. fryzjer i fototechnik.

Umierającym zawodem zdaje się być zdaniem z-cy dyrektora w tej szkole Anny Marii Białkowskiej - kaletnik. "Chętnych do nauki jest mniej, tymczasem zapotrzebowanie na kaletników jest duże" przekonuje Białkowska. Wicedyrektor podkreśla, że w czasie tegorocznych Targów Mody w Poznaniu, na których szkoła dostała złoty medal za kolekcję sukienek wraz z torebką, producenci zgłaszali gotowość zatrudnienia młodych kaletników od razu po ukończeniu szkoły.

W ocenie Białkowskiej kłopoty z naborem są m.in. dlatego, że zarówno wybierający szkołę gimnazjaliści, jak i ich rodzice, mają małą świadomość jeśli chodzi o nazewnictwo zawodów, w których kształci szkoła. "Kaletnik? Cóż to takiego? Gdyby był np. projektant torebek - to brzmi zdecydowanie lepiej" dodaje Białkowska.

Z tego m.in. powodu szkoła starała się o zmianę nazewnictwa zawodów, w których kształci. Jednak - jak się okazuje - nie jest to takie proste.

Zgodnie z ustawą o systemie oświaty kształcenie w szkołach ponadgimnazjalnych może odbywać się tylko i wyłącznie w zawodach ujętych w rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej w sprawie klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego, która wskazuje typy szkół ponadgimnazjalnych, w jakich może odbywać się kształcenie w danym zawodzie.

Jak wyjaśnia PAP rzecznik prasowy resortu edukacji Joanna Dębek, szkoła nie może samodzielnie zmienić nazwy zawodu, w którym kształci. "Zmian w klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego w zakresie np. wprowadzenia, wykreślenia zawodu lub zmiany nazwy zawodu, dokonuje się wyłącznie na wniosek ministra właściwego dla danego zawodu. Dla zawodów związanych z branżą skórzaną jest to minister do spraw gospodarki" tłumaczy rzeczniczka.

Według danych resortu edukacji wśród 201 zawodów ujętych w klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego, 7 zawodów jest związanych z branżą skórzaną. Są to: technik garbarz, technik obuwnik, technik technologii wyrobów skórzanych - przewidziane do nauczania w 4-letnim technikum, a także: garbarz skór, obuwnik, kaletnik i kuśnierz - przewidziane do nauczania w 3-letniej zasadniczej szkole zawodowej.

Na problemy z naborem cierpią szkoły skórzane w całej Polsce. Zgodnie z danymi Systemu Informacji Oświatowej (SIO) według stanu na 30 września 2013 r. spośród wyżej wymienionych zawodów, np. kształcenie w zawodzie obuwnik prowadzone jest w trzech szkołach w Polsce (w sumie tylko 13 uczniów), a w zawodzie kaletnik w czterech szkołach (51 uczniów). (PAP)

ilp/ mhr/

Źródło:PAP
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (2)

dodaj komentarz
~Adrian
Sam jestem po technikum, ale skończyłem też studia i to na sensownym kierunku choć nietechnicznym. Zdecydowanie wolę pracę w usługach po studiach niż bycie fachowcem. Pracowałem w przemyśle ponad rok i był to najgorszy rok w życiu. Praca w czterobrygadówce, 3 dni pracy, 3 wolnego. Wstawanie rano o 4, żeby zdążyć na 6, potem koniec Sam jestem po technikum, ale skończyłem też studia i to na sensownym kierunku choć nietechnicznym. Zdecydowanie wolę pracę w usługach po studiach niż bycie fachowcem. Pracowałem w przemyśle ponad rok i był to najgorszy rok w życiu. Praca w czterobrygadówce, 3 dni pracy, 3 wolnego. Wstawanie rano o 4, żeby zdążyć na 6, potem koniec o 18stej i powrót o 20stej do domu, pośpiech aby zrobić kolację i w ogóle kilka godzin pospać. Na nockach powrót o 8 i sen do 14stej, kilka kanapek i na głodnym brzuchu do pracy na 18stą do 6stej i tak w kółko. Te dni pracy były tymi w których byłem nieobecny w życiu rodziny i znajomych jakbym w ogóle nie żył. Potem przez 3 dni albo odsypiałem nocki albo spałem jeden cały dzień a później nawet nie mogłem wyjść ze znajomymi na piwo, bo im pasowała sobota a ja wtedy pracowałem. Nawet dokształcać się nie można było bo kalendarz ruchomy. Teraz pracuję w dzień, od 7 do 15, często do 17stej, ale to dla mnie nie problem bo 10 godzin to nie 12 i po 10 dobrze się czuję. W niedziele zawsze wolne, w sobotę jak jest ważny klient i szef poprosi to nie ma problemu, choć zdarza się to czasami. Teraz przynajmniej pracuję w dzień, wieczorem widzę się z dziewczyną a śpię w nocy. I niech nikt nie gada, że potrzeba fachowców, bo potrzeba tylko wyrobników, którzy będą orać pańszczyznę, umierać przed 40stką i tyle. Jak chcą fachowców to niech oferują pracę po bożemu, czyli w dzień i wolne niedziele a nie tylko wydajność, wydajność, wydajność...!
~jantek
Tak to cała prawda nie płacą za dużo najczęściej najniższą krajową i to na czarno tak słychać na mieście to po co się kształcić.

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki