Komisja każdego roku dostosowuje wynagrodzenia do wzrostu kosztów życia w belgijskiej stolicy i za każdym razem podwyżki wywołują kontrowersje. Unijni urzędnicy mówią, że nie widzą nic złego w żądaniach dotyczących wzrostu płac mimo, że w czasach kryzysu w wielu krajach zaciska się pasa.
Tłumaczą, że chodzi o skuteczne działanie administracji. Próbuje się tymczasem zniszczyć unijną administrację działającą od prawie 50.lat - mówi przewodniczący rady pracowniczej w Komisji Europejskiej Hans Torrekens.
Podkreśla, że zarobki eurokratów nie można porównywać z pensjami urzędników w krajach członkowskich i trzeba spojrzeć na sytuację na rynku międzynarodowym. Jeśli porówna się nasze zarobki z tymi w NATO, czy ONZ, to widać, że w unijnych instytucjach zarabiamy znacznie poniżej średniej.
Jeśli najlepsi w Europie mają tworzyć unijny projekt, to trzeba im za to zapłacić. Jeśli chce się jeździć mercedesem, trzeba zapłacić odpowiednią cenę. Oni teraz, przepraszam za porównanie, płacą jak za ładę, a wciąż chcieliby jeździć mercedesem - przekonywał Hans Torrekens.
Unijni urzędnicy zapowiedzieli, że jeżeli ich postulaty nie zostaną spełnione, zorganizują strajk 9.czerwca, czyli w dniu unijnego szczytu w Brukseli. Zarobki eurokratów w belgijskiej stolicy wahają się od niecałych 3 tysięcy euro do prawie 18.tysięcy euro. Poza tym otrzymują oni specjalne dodatki i mogą korzystać z różnego rodzaju ulg.
IAR
Źródło:IAR