Bank centralny Turcji zdecydował się na czwartą z rzędu obniżkę stóp procentowych, na przekór szalejącej w kraju przeszło 20-procentowej inflacji. Rynek ma świadomość faktu, że polityką monetarną nad Bosforem faktycznie kieruje prezydent Recep Tayyip Erdogan.


Bank Centralny Republiki Tureckiej (TCMB) w czwartek podjął decyzję o obniżeniu referencyjnej stopy procentowej (czyli oprocentowania tygodniowych operacji repo) z 15% do 14%. Ekonomiści spodziewali się obniżenia stawki referencyjnej o 100 pb., właśnie do 14%.


To już czwarta z rzędu obniżka stóp procentowych nad Bosforem. Pierwsza miała miejsce we wrześniu. TCMB obniżył wówczas stopę referencyjną z 19% do 18%, co było sporym zaskoczeniem dla inwestorów oczekujących utrzymania ceny pieniądza bez zmian. Jeszcze większym szokiem była decyzja październikowa, kiedy to stopa referencyjna została ścięta aż o 200 pb., z 18% do 16%. Miesiąc temu TCMB zdecydował się na obniżkę o 100 pb., wpisując się w oczekiwania analityków i zapewne także prezydenta Erdogana.
"Erdoganomika" nie bierze jeńców
Obniżka stóp procentowych w Turcji stoi w sprzeczności z podręcznikowymi zasadami prowadzenia polityki monetarnej .Inflacja CPI nad Bosforem w listopadzie przyspieszyła do 21,3% wobec 19,9% miesiąc wcześniej. Galopująca inflacja cenowa napędzana jest m.in. przez potężną deprecjację liry, która słabnie właśnie z powodu obniżek stóp procentowych. To „niekonwencjonalna” polityka monetarna TCMB sprawia, że lira jest w ostatnich latach najgorszą walutą zaliczaną do grona rynków wschodzących. Od początku roku lira straciła 51% swej wartości wobec dolara. Przez ostatnie trzy lata lira zdewaluowała się o niemal 65%, a przez ostatnią dekadę straciła ponad 87%.
W reakcji na dzisiejszą decyzję TCMB lira wyznaczyła nowe rekordy słabości. Kurs dolara podskoczył do niemal 15,60 lir. Tydzień temu „zielony” kosztował niespełna 14 lir, jeszcze we wrześniu był wart mniej niż 9 lir, a rok zaczynaliśmy na poziomie ok. 7,3 lir za jednego dolara amerykańskiego. Możemy więc mówić o załamaniu tureckiej waluty i regularnym kryzysie walutowym w 19. największej gospodarce świata.
W warunkach tak wysokiej inflacji oraz potężnej deprecjacji krajowej waluty bank centralny powinien mocno podnieść stopy procentowe, aby ograniczyć podaż pieniądza (tj. kredytu) i przekonać społeczeństwo i zagranicznych inwestorów, że poważnie traktuje swój cel inflacyjny (w Turcji wynoszący 5%).
Ale to nie dotyczy Turcji, gdzie w politykę pieniężną regularnie wtrąca się prezydent Recep Erdogan, słynący z - mówiąc eufemistycznie - niekonwencjonalnych poglądów na ekonomię. Już po lipcowym odczycie inflacji turecki „sułtan” publicznie apelował do banku centralnego o obniżenie stóp procentowych. Zdaniem Erdogana to wysokie stopy procentowe powodują inflację, podczas gdy ekonomiści dość powszechnie uważają, że jest dokładnie odwrotnie.
Tureckie rodeo z prezesami banku centralnego
Powiedzieć, że prezydent Turcji swoimi słowami wywiera presję na banku centralnym, to za mało. Wszyscy wiedzą, że brak dostosowania się do woli polityka oznacza koniec kariery w Centralnym Banku Turcji. Taki los w 2019 r. spotkał Murata Cetinkaye, który nie zgadzał się z poglądami Erdogana. Jego następca, Murat Uysal, utrzymał się w siodle 1,5 roku. Następnej zmiany szefa banku centralnego „Sułtan” dokonał w marcu tego roku – oczywiście wywołało to kolejny krach na lirze.
Niedawno Erdogan zwolnił trzech członków kierownictwa TCMB, którzy opierali się obniżaniu stóp procentowych. Można więc zażartować, że tureccy bankierzy centralni dzielą się na frakcję „gołębi” oraz na bezrobotnych. Podobny los czeka także ministrów finansów, którzy nie przyklaskują poglądom „Sułtana”. Na początku grudnia ze stanowiska zrezygnował Lutfi Elvan, który nie był zwolennikiem lansowanego przez głowę państwa poglądu zakładającego, że walkę z wysoką inflacją (blisko 20 proc.) najlepiej prowadzić przy pomocy nie podwyżek, lecz obniżek stóp procentowych.
Formalnie Elvan sam podał się do dymisji, lecz trudno nie brać pod uwagę scenariusza, w którym został po prostu usunięty ze stanowiska. Jego następca to zdeklarowany zwolennik niskich stóp procentowych, co wpisuje się w poglądy prezydenta Erdogana.