Elon Musk obawia się spadku cen ropy. Choć wydawałoby się, że samochody elektryczne są odporne na wahania stawek na rynku paliwowym, taniejąca benzyna odbija się także na rynku elektryków. Po wypowiedzi prezesa Tesla Motors akcje spółki potaniały o ok. 5 proc.
Taniejąca baryłka ropy miesza nie tylko na rynkach ściśle związanych z surowcem. Elon Musk wyraził w ostatnich dniach swoje obawy co do własnego biznesu, bazującego na produkcji aut napędzanych silnikami elektrycznymi, o czym mówił w wywiadzie z CNN. Tańsze paliwo sprawia, że klienci mogą odłożyć decyzję o zakupie elektryka i kupić kolejny pojazd spalinowy.


– Cały przemysł ucierpi przez niskie ceny ropy – komentował bieżącą sytuację Musk. Spadki cen paliw już teraz poprawiły sprzedaż najbardziej paliwożernych modeli w Stanach Zjednoczonych. 12-letnie minima zachęcają klientów do inwestowania w silniki spalinowe, bo oszczędność samochodów elektrycznych, będąca ich główną siłą przetargową, jest coraz niższa.
Mimo nieciekawych perspektyw dla swojej branży Musk twierdzi, że Tesla Motors obecną sytuację odczuje w mniejszym stopniu, niż producenci małych elektryków. Nawet jeśli ich sprzedaż spadnie, wizja Elona Muska wydaje się pobożnym życzeniem – inwestorzy prędzej zrezygnują z akcji Tesli, która zajmuje się tylko produkcją elektryków, niż Renault czy Volkswagena, które mają zróżnicowane portfolio i nie opierają swojego biznesu tylko na jednym źródle zasilania silników.
Po publikacji wywiadu w poniedziałek, akcje spółki Tesla Motors potaniały o ok. 10 dolarów z 197,50 do 187,50 dolara. Oznacza to spadek o ok. 5 proc., a istnieje szansa na dalsze obniżki cen ropy, pomimo chwilowego i nieoczekiwanego odbicia.