Wszelkie kontakty dwustronne państw członkowskich powinny odbywać się z poszanowaniem stanowiska i polityki UE - oświadczyła w środę rzeczniczka Komisji Europejskiej Anitta Hipper komentując wizytę szefa węgierskiego MSZ Petera Szijjarto w Moskwie. Przebywanie tam w tej chwili nie jest właściwym sygnałem - dodała.


Szijjarto wziął udział w forum Rosyjski Tydzień Energetyczny 2025 w Moskwie. W kontekście tej wizyty oznajmił na swoim koncie na Facebooku, że Węgry nie będą tolerować nacisków z zewnątrz w sprawie importu surowców energetycznych.
- Co do zasady, wszelkie kontakty dwustronne państw członkowskich UE powinny odbywać się z poszanowaniem stanowiska i polityki UE, zwłaszcza w zakresie ograniczania tych relacji do minimum - oświadczyła Hipper, pytana o stanowisko KE w sprawie wizyty szefa dyplomacji Węgier w stolicy Rosji.
- Przebywanie w Moskwie w tej chwili nie jest właściwym sygnałem - zaznaczyła. Jak dodała, UE cały czas pracuje nad sankcjami i dalszym wsparciem dla Ukrainy.
Komisja Europejska zaproponowała w ramach 19. pakietu sankcyjnego całkowity zakaz importu rosyjskiego LNG na rynki europejskie od 1 stycznia 2027 r. Propozycja ta wymaga jednomyślności wszystkich państw członkowskich UE.
Równolegle trwają prace nad rozporządzeniem, które przewiduje, że 1 stycznia 2028 r. UE całkowicie wygasi import rosyjskiego gazu. Ograniczenia importu będą wchodzić w życie stopniowo od 1 stycznia 2026 r., ale zastosowane wyjątki sprawią, że na całkowite odejście trzeba będzie poczekać dwa lata.
Jeden z zastosowanych wyjątków miał - w ocenie KE - wyjść naprzeciw krajom śródlądowym, takim jak Słowacja i Węgry. W ich przypadku wygaszenie importu rosyjskiego gazu ma nastąpić z początkiem 2028 r.
Zakaz został zaproponowany w formie rozporządzenia, którego przyjęcie wymaga większości kwalifikowanej - 15 państw "za" stanowiących 65 proc. ludności UE. Węgry i Słowacja nie będą w stanie go zablokować.
Podczas gdy kraje Unii Europejskiej odchodzą od dostaw rosyjskiej energii, Węgry zwiększały jej import w ostatnich latach, twierdząc, że nie ma dla niej alternatywy.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)
mce/ ap/