Polscy studenci, którzy ukończyli co najmniej jeden semestr studiów za granicą lub korzystali z programu wymian studenckich Erasmus, nie zwiększają dzięki temu swoich szans na rynku pracy.


Taki wniosek płynie z analizy opublikowanej w piśmie „Economics of Transition” przez doktora Jacka Liwińskiego z Katedry Makroekonomii i Teorii Handlu Zagranicznego Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Rezultaty stoją w sprzeczności z wynikami ankiety z 2009 r., przeprowadzonej przez niemieckich naukowców (w oparciu o nią powstał raport „The Professional Value of Erasmus Mobility”). Wówczas ponad połowa uczestników Erasmusa deklarowała, że to doświadczenie pomogło im znaleźć pierwszą pracę. Co ciekawe, w Europie Środkowej i Wschodniej, a więc także w Polsce, odsetek osób, które tak twierdziły, był nawet zdecydowanie wyższy (73 proc.).
Przeczytaj także
Co roku około 200 tys. studentów z Unii Europejskiej uczestniczy w Erasmusie, a dodatkowo około 65 tys. wyjeżdża na studia za granicę dzięki innym programom wymiany. Po wejściu do Unii z możliwości studiowania za granicą chętnie korzystają także polscy studenci. W latach 1998-99 na Erasmusa wyjechało 1,4 tys. osób, 15 lat później już około 15 tys. osób. Wyjazdy to przede wszystkim szansa poznania innego kraju, zebrania doświadczeń, poprawy umiejętności językowych i podróże, finansowane z unijnego budżetu. Nauczycielom akademickim, którzy również mogą korzystać z Erasmusa, wyjazd daje szansę dodatkowego kształcenia i zawarcia znajomości w środowisku naukowym.
Dr Jacek Liwiński wziął pod lupę dane z ogólnopolskiego badania, przeprowadzonego przez GUS w latach 2006-07 na zlecenie resortu pracy. Ankietowanymi byli absolwenci z lat 1998-2005 r., a wśród ponad 20 tys. osób wyselekcjonowano te, które ostatni etap edukacji zaliczyły za granicą. Baza zawiera dane nie tylko o ich ścieżce edukacyjnej, ale także aktywności w okresie pierwszych trzech lat po ukończeniu szkół (przy zastrzeżeniu, że nie zbadano osób, które pozostały za granicą).
Wyniki są na pozór obiecujące, bo pokazują, że w grupie studiujących co najmniej 1 semestr za granicą odsetek tych, którzy znaleźli pracę w ciągu pół roku po ukończeniu edukacji, wynosił 57 proc. wobec 49 proc. wśród tych, którzy studiowali tylko w Polsce. Im więcej czasu mijało od zakończenia edukacji, tym odsetek rósł, a różnica utrzymywała się na poziomie 7-10 pkt. proc. i była istotna statystycznie.
Przeczytaj także
Dr Jacek Liwiński zwraca jednak uwagę, że takie porównanie może być mylące, bo obie grupy trzeba tak zrównoważyć, by uwzględnić te cechy, które mają wpływ zarówno na prawdopodobieństwo studiowania za granicą, jak i prawdopodobieństwo zatrudnienia. Po wykonaniu tego działania różnice stają się nieistotne statystycznie i sięgają 2-4 proc. w okresie 6-18 miesięcy od zakończenia edukacji.
Oznacza to tyle, że ci, którzy wyjeżdżają studiować za granicę, już wtedy są osobami, które mają większe szanse na rynku pracy (bo posiadają cechy takie, jak większa otwartość, zaradność, umiejętność znalezienia się w różnych środowiskach), a sam fakt pobytu na stypendium tego prawdopodobieństwa nie zwiększa.
Co ciekawe, studiowanie za granicą może mieć czasem skutki odwrotne od zamierzonych, jeśli najważniejszą motywacją wyjazdu jest po prostu chęć podróżowania. To może wpłynąć na obniżenie jakości wykształcenia i tym samym obniżenie szans na rynku pracy. Z badań z 2005 r., przeprowadzonych w Norwegii („Labour Market Outcomes of Higher Education Undertaken Abroad”) wynika ponadto, że tylko osoby, które wyjechały maksymalnie na rok, mogą być dla pracodawców potencjalnie atrakcyjne. Ci bowiem, którzy wyjechali na dłużej, mogą przejawiać brak dostosowania i zrozumienia rodzimego rynku, jego potrzeb i wymogów.
Wyniki badań dra Jacka Liwińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego potwierdzają spostrzeżenia Marleny Jastrzębskiej, która w zeszłam roku wyjechała do Portugalii do Coimbry na czteromiesięczną wymianę.
Przeczytaj także
- Głównym celem mojej wymiany było przełamanie bariery językowej, a w szczególności nauka samego języka. Studiowałam w Białej Podlaskiej, więc po wyjeździe do Portugalii otworzyłam oczy, jak wiele można w życiu jeszcze osiągnąć i jak mało czasu i uwagi poświęcałam na swój rozwój, nie robiłam zbyt wiele ponad to, czego ode mnie wymagano. Dzięki Erasmusowi chciało się więcej niż zwykle. Nie zauważam jednak powiązania miedzy wyjazdem na Erasmusa a możliwością znalezienia pracy. Teraz pracuję w szkole na wsi i z pewnością to, że studiowałam na zagranicznej uczelni, było moim atutem, choć nie priorytetem u pracodawcy. Dzięki Erasmusowi poszerzają się horyzonty i człowiek sobie uświadamia, że w młodym wieku mamy ogrom możliwości. Do myślenia najbardziej dawanymi osoby, jakie poznałam, które były np. trzeci czy czwarty raz na takim wyjeździe i znały biegle kilka języków, właśnie dzięki niemu. W pracy nie wykorzystuję tych umiejętności. Zyskałam za to w kwestii kompetencji, bo nie boję się używać angielskiego w mowie czy piśmie. Należy jednak podkreślić, że pracy dla nauczycieli wychowania fizycznego praktycznie w naszym kraju nie ma. A jak jest, to liczą się znajomości, a nie same kompetencje. W moim przypadku pracę sobie wymodliłam – mówi Marlena Jastrzębska.