- Potrzebujemy takiej samej ochrony jak polscy rolnicy - apelują właściciele firm transportowych, które w poniedziałek rozpoczął się protest na granicy z Ukrainą na przejściach w Hrebennem, Dorohusku i Korczowej. Przepuszczą tylko niektóre ciężarówki.


- Chcemy ponownego wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich, ponieważ liczba ich przewozów do Polski wzrosła 7,5-krotnie. Przed wybuchem wojny w Ukrainie strona polska udostępniła 160 tys. zezwoleń na przewóz, a obecnie jest już ponad 880 tys. Do końca roku zapewne będzie to 1,2 mln przewozów. Chcemy bronić naszego rynku - alarmuje Tomasz Borkowski z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
50 ciężarówek fizycznie zablokuje drogi dojazdowe do trzech przejść granicznych. Protestujący żądają ponownego wprowadzenia zezwoleń komercyjnych, z których wyłączona byłaby pomoc humanitarna i wojskowa. Zdaniem przewoźników logicznym byłoby zawieszenie nowych licencji dla firm, które pochodzą spoza Unii Europejskiej, chociaż do momentu sprawdzenia kapitału, z którego korzystają. Ich zdaniem większość z nich prowadzi do Rosji. Trzecim postulatem jest powrót do praktyki sprzed wojny, kiedy na przejściach były dwie osobne kolejki: pustych samochodów ciężarowych i tych jadących z towarem. Strona ukraińska obecnie wszystkich tłoczy w jednej linii, przez co czas oczekiwania na odprawę po stronie ukraińskiej wydłużył się nawet do 12 dni.
Organizatorzy blokady mają oficjalną zgodę na jej zakończenie z terminem do 3 stycznia. Zapowiedzieli, że przepuszczać będą jedynie transporty z żywymi zwierzętami, pomoc humanitarną i pomoc dla wojska. Swobodnie będą się też mogły przemieszczać samochody osobowe.
aw

























































