„Stan wyjątkowy zawsze smaczny i zdrowy” okazał się niestrawny dla inwestorów z giełdy w Stambule. Turecki rynek akcji spada czwarty dzień z rzędu w reakcji na skutki nieudanego puczu.


W środę w nocy prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział wprowadzenie stanu wyjątkowego na trzy miesiące. Dzięki temu rząd i prezydent będą mogli rządzić za pomocą dekretów, bez konieczności uzyskania zgody parlamentu. Zawieszone zostają także niektóre prawa obywatelskie. W warunkach stanu wyjątkowego władzom w Ankarze łatwiej będzie rozprawić się z rzeczywistymi i urojonymi organizatorami piątkowo-sobotniego zamachu stanu.
Szacuje się, że do tej pory zawieszono w obowiązkach, zwolniono, zatrzymano, poddano przesłuchaniom lub oskarżono ok. 60 tys. osób - głównie wojskowych, policjantów, sędziów, urzędników i nauczycieli.
Skręt Turcji w stronę jawnej dyktatury spotkał się z reakcją rynków finansowych. W czwartek rano lira była rekordowo słaba w stosunku do dolara amerykańskiego – za „zielonego” płacono nawet 3,0945 liry. W środę wieczorem agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Turcji do poziomu BB, uzasadniając to erozją instytucji demokratycznych i nadchodzącym okresem wzmożonej niepewności.
Reakcja tureckiego rynku akcji jest tego logiczną konsekwencją. Czwartek jest czwartym z rzędu dniem spadku na parkiecie w Stambule. Przed południem indeks BIST100 zniżkował o 3,4%. Od piątku tureckie akcje potaniały o 12,7%.