Akcje Inno-Gene urosły od początku roku o przeszło 4 tys. procent. Spółkę napędzają nadzieje na zyski z koronawirusa, spore zamieszanie wynikło jednak z ostatniej rekomendacji dotyczącej jej akcji. Analityk East Value Research zalecił sprzedaż walorów spółki, ta z kolei poinformowała, że sprawę zgłosi do KNF-u.


Inno-Gene, firma notowana na GPW, to jeden z beneficjentów tzw. koronawirusowej hossy. Jeszcze na początku roku spółka wyceniana była na ledwie 11 mln zł, dziś inwestorzy handlują akcjami po cenach, które zakładają wartość na poziomie blisko 0,5 mld zł. Ten gwałtowny skok wartości to efekt nie tyle obecnych wyników (zysk za II kwartał to ledwie 682 tys. zł), a nadziei na przyszłe profity. Spółka chce sprzedawać testy na SARS-CoV-2, wczoraj podpisała nawet umowę dystrybucyjną w tej sprawie.
Spore emocje wokół spółki narosły dziś jednak nie tylko z powodu wspomnianego komunikatu. 30 października światło dzienne ujrzała pierwsza rekomendacja dotycząca papierów spółki. Adrian Kowollik, analityk East Value Research, zarekomendował "sprzedaż" akcji Inno-Gene zwracają m.in. uwagę na wysoką wycenę spółki na tle podobnych podmiotów.
- Jeśli przyjmiemy, że w całym 2020 r. przychody Inno-Gene sięgną 6,3 mln zł, czyli w drugim półroczu będą wyraźnie wyższe niż w pierwszym, wartość godziwa akcji spółki powinna wynosić 7,28 zł, czyli prawie 90 proc. mniej niż obecny kurs giełdowy [w momencie przygotowywania rekomendacji wynosił on 69,8 zł - red.]. Jesteśmy sceptyczni w sprawie tego, czy Inno-Gene będzie w stanie spełnić wysokie oczekiwania rynkowe co do wzrostu, własnych testów diagnostycznych czy partnerstw badawczych przy pracach nad szczepionką - czytamy w rekomendacji.
Rekomendację opisał dziś m.in. Marcel Zatoński z "Pulsu Biznesu" i to do jego tekstu odniosła się sama spółka. - Panie Redaktorze, chciałbym Pana poinformować, że Pan Adrian Kowollik złożył komercyjną ofertę wykonania analizy dla naszej spółki. Oferta Pana Kowollika została przez zarząd odrzucona, co naszym zdaniem miało wpływ na prezentowaną opinię - poinformowała spółka na swoim profilu facebookowym we wpisie adresowanym do dziennikarza "PB". - Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że o zaistniałej sytuacji poinformujemy Komisję Nadzoru Finansowego - dodano we wpisie.
Kowollik z kolei poinformował, że obie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego. - Od Inno-Gene pobierałem wynagrodzenie za przygotowanie analiz już w przeszłości. W tym roku wspomnianą ofertę złożyłem przy kursie około 10 zł za akcje i było to przed sprzedażą akcji przez Pana Wojciechowicza oraz publikacją wyników za I. półrocze 2020 r., które uwzględniały już efekt pandemii. Aktualna analiza nie ma absolutnie nic wspólnego z odmową przez spółkę (której notabene formalnie nie otrzymałem, ani drogą mailową, ani telefonicznie). Została ona przygotowana przede wszystkim na podstawie wyników Inno-Gene za I półrocze 2020, komunikatów spółki od czerwca tego roku oraz wyceny porównywalnych spółek (źródło: CapitalIQ). W przeszłości zdarzały się sytuacje, kiedy składałem oferty spółkom, a później mimo iż przyjęły propozycje dochodziłem do wniosku, że lepiej nie realizować zlecenia - napisał Adrian Kowollik w odpowiedzi na pytania "PB".
Zamieszanie nie przeszkodziło Inno-Gene we wzrostach. Po publikacji wspomnianego komunikatu akcje firmy drożeją o 12 proc. przy spadającym rynku i zbliżają się tym samym do maksimów sprzed miesiąca.
AT