REKLAMA
TYDZIEŃ Z KRYPTO

Deregulacja wychodzi z etapu projektów. Będzie sprawdzana w praktyce

2025-05-28 06:40, akt.2025-05-28 07:06
publikacja
2025-05-28 06:40
aktualizacja
2025-05-28 07:06

Pierwsze projekty deregulacyjne wejdą w życie nie później niż w lipcu br. - powiedział PAP szef Stałego Komitetu Rady Ministrów i koordynator procesu deregulacji Maciej Berek. Zapewnił, że milcząca zgoda w związku z przepisami dotyczącymi wycinki drzew, to nie będzie drugie lex Szyszko.

Deregulacja wychodzi z etapu projektów. Będzie sprawdzana w praktyce
Deregulacja wychodzi z etapu projektów. Będzie sprawdzana w praktyce
fot. CKA / / Shutterstock

PAP: W środowisku ekspertów i polityków mówi się, że jest pan „szarą eminencją” procesu deregulacji. Na czym polega pana rola?

Maciej Berek: Nie myślę o sobie jak o „szarej eminencji”. Jestem przewodniczącym rządowego zespołu koordynującego proces deregulacji. Premier powierzył mi to zadanie. Efektem decyzji szefa rządu jest rozpoczęcie prac przez dwa niezależne zespoły. Jeden to zespół kierowany przez Rafała Brzoskę, zorganizowany przez stronę społeczną i przedsiębiorców. Drugi to kierowany przeze mnie zespół rządowy, w którego skład wchodzi minister finansów, minister rozwoju technologii, prezes Rządowego Centrum Legislacji. To są dwie odrębne struktury, które pracują w odrębnych reżimach.

PAP: Jak wygląda współpraca tych dwóch zespołów?

M.B.: Co tydzień dostajemy tzw. paczki, w których jest od 20 do 40 propozycji przedstawianych przez inicjatywę SprawdzaMy. Każda z tych paczek musi być przejrzana przez zespół koordynacyjny, a później trafia do konkretnych ministerstw. Następnie odbywają spotkania na różnych szczeblach, gdzie dyskutujemy o szczegółach proponowanego rozwiązania. Na końcu jest spotkanie strony społecznej z rządową, na której wyjaśniamy stronie społecznej, jakie jest stanowisko strony rządowej. W większości przypadków przyjmujemy propozycję strony społecznej wprost. Czasami w trakcie dyskusji wypracowujemy wspólnie inne rozwiązanie niż to, które pierwotnie było zaproponowane przez stronę społeczną, a czasami przedstawiamy stanowisko negatywne.

PAP: Jak często zespół rządowy nie zgadza się z przedstawionymi przez stronę społeczną propozycjami?

M.B.: Na pewno nie jest tak, że to, co dostajemy od zespołu Rafała Brzoski jest jeden do jednego przyjmowane. Czasami musimy powiedzieć twardo, że takiego rozwiązania nie będziemy realizować, bo godzi ono w interes państwa czy obywateli. Ale zwykle dyskutujemy, staramy się wspólnie wypracować modyfikacje, które satysfakcjonowałyby wszystkie strony. Następnie jest uruchamiany normalny, chociaż nieco przyspieszony proces, legislacyjny, którego końcem jest przyjęcie wypracowanego rozwiązania przez rząd i skierowanie projektu do Sejmu.

Przyjęto ponad 20 projektów realizujących 45 propozycji deregulacyjnych

PAP: Rząd przyjął do tej pory ok. 20 projektów ustaw. To dobre tempo?

M.B.: Moim zdaniem bardzo dobre. Przyjęliśmy ponad 20 projektów realizujących 45 propozycji deregulacyjnych. Do tej pory dostaliśmy od strony społecznej 11 paczek propozycji, z czego przepracowaliśmy już ok. 300 z czego ponad 160 już zaakceptowaliśmy. Niektóre z propozycji wymagają pogłębionych analiz, które obecnie trwają.

PAP: Nad uproszczaniem przepisów od lat pracowały sztaby ekspertów, posłów, przedstawicieli organizacji pracodawców. Tyle, że bez większych efektów. Dlaczego ta deregulacja ma się zakończyć sukcesem?

M.B.: Przede wszystkim dlatego, że premier zobowiązał wszystkich ministrów do tego, by proces upraszczania przepisów był dla nich priorytetem. Poza tym, jako szef zespołu ds. deregulacji otrzymałem dodatkowe umocowanie od rządu, które umożliwia zwiększenie efektywności tego procesu.

PAP: To znaczy?

M.B.: Jako przewodniczący SKRM i koordynator całego procesu, mogę np. przecinać pewne dyskusje, podejmować rozstrzygnięcia, co pozwala szybciej kierować projekty na Radę Ministrów. Przyjąłem też taką regułę, że jeżeli do propozycji deregulacyjnej ministerstwo odnosi się negatywnie, to oczekuję, żeby tę odpowiedź autoryzował co najmniej wiceminister, a nie żeby to to było stanowisko na poziomie departamentów. Prowadząc ten proces z pozycji członka Rady Ministrów i szefa tego zespołu koordynacyjnego mogę skłonić ministrów, żeby wyszli z utartych schematów, żeby nie tkwili w przekonaniu, że "tego się nie da". I mogę pani powiedzieć, że takie spotkania np. z ministrem rodziny, pracy i polityki społecznej, z ministrem sprawiedliwości, z ministrem funduszy i polityki regionalnej, ministrem finansów czy przemysłu naprawdę przynosiły fajne efekty. Ale wiele propozycji deregulacyjnych jest z pełnym zrozumieniem przyjmowanych już na etapie wstępnej analizy. W ten proces po stronie rządowej włączonych są dziesiątki urzędników pracujących z dużym zaangażowaniem i zrozumieniem dla celu, który sobie postawiliśmy.

PAP: Może pan też pewnym propozycjom powiedzieć - nie.

M.B.: Tak. I mówię „nie”, kiedy propozycja mogłoby grozić rozszczelnieniem systemu, nadużyciami podatkowymi, czy jeżeli jest ona niezgodna z polityką rządu. To jest kolejny element tego mojego upoważnienia, żeby powiedzieć „nie ma na to zgody”.

Łatwiejszy dostęp cudzoziemców do rynku pracy? Dzisiaj to nie jest możliwe

PAP: Jakiś przykład?

M.B.: We wnioskach deregulacyjnych pojawiły się propozycje, żeby ułatwić dostęp cudzoziemców do rynku pracy. Ale to jest sprzeczne z pakietem ustaw, które rząd niedawno przyjął, po to, by ukrócić obserwowany w poprzedniej kadencji handel wizami studenckimi czy pracowniczymi. Skorzystałem więc z kompetencji nadanych mi przez premiera, żeby powiedzieć „nie, dzisiaj to nie jest możliwe”. Owszem, cudzoziemcy są naszej gospodarce potrzebni, ale rząd realizuje politykę, która jest przede wszystkim nastawiona na bezpieczeństwo. To jest moja odpowiedzialność.

PAP: Co jeszcze pozwala zwiększyć tempo deregulacji?

M.B.: Przyjęliśmy technikę, że przedstawione projekty deregulacyjne dotyczą pojedynczych zagadnień albo kilku ale powiązanych ze sobą. Proszę zauważyć, że co do zasady, rząd czy parlament zajmuje się zwykle dużymi regulacjami, w których jest wiele wątków do omówienia, rozpatrzenia czy skonsultowania. To wymaga czasu. W rozwiązaniach deregulacyjnych takich wątków jest znacznie mniej. I nawet jeśli jakieś ministerstwo ma duży, już wcześniej przygotowany duży projekt, to rekomenduję, żeby wyodrębnić z niego tylko wątki istotne dla procesu deregulacyjnego. To bardzo przyśpiesza tempo prac.

PAP: Które z projektów przyjętych przez rząd, wejdą w życie najszybciej?

M.B.: Pierwszy etap wdrażania zacznie się już wkrótce, po przyjęciu przez parlament ustaw, nad którymi prace już się rozpoczęły. Wkrótce też do aplikacji mObywatel zostaną wprowadzone nowe funkcje, takie jak legitymacja uczniowska czy możliwość zgłoszenia szkody komunikacyjnej. Ponadto korzystając z mObywatela będzie można zapoznać z informacjami o środkach zgromadzonych we wszystkich produktach emerytalnych, czyli w ZUS, OFE, IKE, IKZE czy PPK. To naprawę będzie rewolucja.

Urzędnik będzie musiał wykazać, że podatnik jest winien

PAP: Czy nie obawia się pan, że wprowadzenie do przepisów domniemania niewinności podatnika będzie nadużywane?

M.B.: To nie jest tak, że podatnik, przedsiębiorca nie musi przedstawić żadnych twardych dowodów, na to, że np. nie zalega z podatkami czy nie obszedł prawa. Ale jeżeli urzędnik będzie miał jakąś wątpliwość to, dzięki projektowi ustawy, którą ostatnio przyjął rząd, to już nie podatnik będzie udowadniał swoją niewinność, tylko urzędnik będzie musiał wykazać, że podatnik jest winien. Innymi słowy, jeżeli urzędnik podważa moje słowo, ale nie ma dowodu, to jest domniemanie, że ja mówię prawdę. Ponadto w pakiecie deregulacyjnym chcemy wprowadzić też przepisy, które mówią, że jeżeli kontrola w firmie trwa dłużej niż 6 miesięcy, to nie można podatnikowi naliczać za to odsetek.

PAP: Pod obrady rządu ma trafić m.in. projekt nowelizacji dotyczący pozwoleń na wycinkę drzew. Nie obawia się pan, że będzie to powrót do rozwiązań lex Szyszko (przepisy z 2017 r., które zliberalizowały wycinkę drzew i wzbudziły liczne kontrowersje), służący głównie deweloperom?

M.B.: Ten projekt ma sprawić, że obywatel przestanie być petentem uzależnionym od urzędnika. Dzisiaj zgoda na wycinkę drzew odbywa się w dwóch etapach. Najpierw urzędnik musi pójść obejrzeć to drzewo, a potem ma 30 dni na wydanie decyzji; jeżeli jej nie wyda, to znaczy, że się zgodził na wycinkę. Ale obowiązujące przepisy nie określają żadnego terminu, w którym urzędnik ma przyjść to drzewo obejrzeć. Czyli jeżeli ktoś chce np. rozbudować dom na swojej działce to musi iść do urzędu, złożyć wniosek i czekać na urzędnika. I dopiero kiedy on przyjdzie, to zaczyna być odliczane 30 dni na wydanie decyzji. To oznacza, że można czekać tydzień, miesiąc, albo kilka miesięcy. W efekcie obywatel staje się petentem, który czeka na to, żeby urzędnik wszczął postępowanie. Dlatego przygotowujemy zamianę, która sprawi, że urzędnik będzie miał określoną liczbę dni, żeby przyjść i wydać decyzję. Nie może być tak, że obywatel czeka w nieskończoność i od widzimisię urzędnika są uzależnione jego plany np. budowa domu. Ja powiem więcej, dzisiejszy system jest systemem korupcjogennym, ponieważ, jeśli komuś zależy na czasie, to będzie szukać możliwości przyśpieszania decyzji. Nie chcemy wystawiać urzędników na takie ryzyka. System powinien być czytelny: składam papiery i czekam, ale czekam nie dłużej niż ustalony czas. Nie aprobuję systemu, w którym można czekać nieskończenie długo na decyzję urzędu, czyli państwa – a system prawny na to pozwala. I nie przyjmuję tezy, że tak jest dobrze. Żeby jednak rozwiać wszystkie wątpliwości dotyczące tego projektu, upewnić się, czy nie stworzy on ryzyka dla prowadzenia wycinki tylko dlatego, że urzędy nie zdążyłyby z przeprowadzeniem procedury – ustaliliśmy z Minister Klimatu i Środowiska, że ten maksymalny termin rozpatrywania sprawy uzgodni najpierw z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego. Przepisy muszą być efektywne, ale nie możemy też stworzyć ryzyka ich nadużywania.

PAP: Ale może to być furtka, która będzie wykorzystywana do wycinania drzew np. pod budowę osiedli.

M.B.: Tak jak wspomniałem, zmiany, o których rozmawiamy, dotyczą tylko wniosków składanych przez osoby prywatne. Jeżeli natomiast chodzi o przedsiębiorców, to przedsiębiorca, który występuje do państwa o pozwolenie na realizację przedsięwzięcia, musi spełnić wszystkie wymagania formalne. Musi przynieść komplet dokumentów, projektów, uzyskać wiele zgód związanych z ochroną środowiska. Uważam, że co do zasady, przepisy powinny opierać się zdrowych relacjach jednostka-państwo. W polskim prawie nie powinno być regulacji, które nie określają terminu rozstrzygnięcia decyzji, albo na tak, albo na nie. Poza tym kwestia inwestycji jest dla Polski ważna. U większości naszych sąsiadów proces inwestycyjny jest oparty o regułę, że rozstrzygnięcie zapada „w czasie nie dłuższym niż”. Jeżeli więc ktoś prowadzi biznes i chce zainwestować, to pójdzie tam, gdzie są przewidywalne warunki regulacyjne. Jeśli więc chcemy, żeby biznes u nas inwestował, jeśli plany przedsiębiorców są bezpieczne dla środowiska środowiskowo i spełniają wymagania formalne, to chcemy ułatwić ten proces inwestycyjny.

PAP: Jak skłonić urzędników, żeby nie przekraczali terminów?

M.B.: Projekt nowelizacji zakłada, że po upływie wyznaczonego terminu uznajemy, że jest milcząca zgoda na wycinkę. Urzędnik ma obowiązek w wyznaczonym terminie obejrzeć drzewo. A jeżeli potrzebny jest sprzeciw, to musi go zgłosić.

PAP: Rafał Brzoska zadeklarował, że 30 maja kończy swoją rolę w inicjatywie SprawdzaMy i wraca do InPostu. Wie pan, kto go zastąpi?

M.B.: To pytanie do pana Brzoski. Ja odpowiadam za pracę zespołu rządowego.

Ewa Wesołowska (PAP)

ewes/ mick/ mhr/

Źródło:PAP
Tematy
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zyskaj 500 zł w promocji „Mobilni zyskują”
Załóż konto osobiste w apce Moje ING i zyskaj 500 zł w promocji „Mobilni zyskują”

Komentarze (1)

dodaj komentarz
energizerjohn51
Tak tak!, Już za chwileczkę, tylko wybierzcie Trzaskowskiego w wyborach, to po wyborach będzie! :D :D :D

Powiązane: Deregulacja

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki