Wiele osób zastawia klatki i garaże, a wspólnoty nie ubezpieczają się. W razie pożaru mają problem - pisze czwartkowa "Rzeczpospolita".


Jak czytamy, z przestrzeganiem przepisów przeciwpożarowych we wspólnotach mieszkaniowych bywa różnie. "Na klatkach schodowych oraz miejscach postojowych w podziemnych garażach przechowuje się dosłownie wszystko. A egzekucja przepisów kuleje. Niektóre wspólnoty oszczędzają na ubezpieczeniu budynku. Nie ubezpieczają go lub zaniżają jego wartość, więc w razie pożaru lub innego nieszczęścia dostają niższe odszkodowanie" - podkreśla dziennik.
Przypomina, że niedawno na warszawskiej Woli w nowym bloku spłonęło 50 aut stojących na podziemnym parkingu. "Budynek nie nadaje się do zamieszkania. Trwa ustalanie, co było powodem pożaru. Dla właścicieli mieszkań to tragedia. Stracili dach nad głową. A jak to wygląda w innych wspólnotach? Okazuje się, że wcale nie jest różowo" - twierdzi "Rz".
"Ustawa o ochronie przeciwpożarowej zakazuje stwarzania zagrożenia przeciwpożarowego i zastawiania dróg ewakuacyjnych w razie pożaru. Nie wolno więc stawiać różnego typu rzeczy na klatkach schodowych, korytarzach ani w garażu podziemnym" – mówi "Rzeczpospolitej" Maciej Gawroński, radca prawny, partner w kancelarii prawnej Gawroński & Partners.
Podobne zasady - jak czytamy - przewiduje prawo budowlane. "Nakłada na właścicieli i zarządców utrzymanie budynku w należytym stanie i przestrzeganie przepisów przeciwpożarowych. W tym celu przeprowadza się m.in. kontrole bezpieczeństwa przeciwpożarowego budynków" – tłumaczy "Rz" Seweryn Galos, radca prawny, wspólnik w MGM Kancelaria Radców Prawnych Mirosławski Galos Mozes w Sosnowcu. (PAP)
mkr/ lena/