KRUS wypiera ZUS. Oczywiście, że lepiej jest zapłacić 630 zł kwartalnie niż ponad 1 tys. zł miesięcznie. System emerytalny oparty na KRUS jest tańszy jednostkowo, ale w efekcie powoduje olbrzymie straty dla budżetu państwa, czyli dla podatników.


Na 16,5 mld zł budżetu ZUS dochody z tytułu składek stanowią ok. 1,4 mld zł. KRUS wypłaca świadczenia dla 1,3 mln ludzi. Przeciętnie wynosi ono ok. 850 zł. W sumie składki do KRUS-u odprowadza ok. 1,5 mln osób.
Najniższa składka do KRUS-u dla rolnika nieprowadzącego działalności gospodarczej wynosi 378 zł kwartalnie, jeżeli posiada mniej niż 50 ha. Najwyższa wynosi 1593 zł kwartalnie, ale tylko gdy rolnik posiada więcej niż 300 ha ziemi. Składka do KRUS-u za domownika, niezależnie od wielkości gospodarstwa, wynosi 378 zł. Składki rosną, gdy rolnik prowadzi jednocześnie pozarolniczą działalność gospodarczą – wynosi ona od 630 zł (poniżej 50 ha) do 1845 zł (powyżej 300 ha) kwartalnie. Domownik płaci wtedy 630 zł kwartalnie.
Reklama
Słowem, przeciętny rolnik prowadzący pozarolniczą działalność gospodarczą płaci prawie pięciokrotnie mniej niż ten sam przedsiębiorca, który nie posiada statusu rolnika. Przeciętny pracownik supermarketu płaci dwukrotnie większy ZUS niż rolnik posiadający 100 ha gospodarstwo.
Biedni i bogaci rolnicy

Mamy problem z ubezpieczeniami rolników. Niestety, nie jest to grupa jednorodna, dlatego nie można wszystkich traktować tak samo. Współczynnik rozwarstwienia dochodów wśród rolników jest bardzo wysoki, bo wynosi ok. 0,56 punktu. W całym społeczeństwie waha się on w granicach 0,3 punktu. Oznacza to, że mamy olbrzymi odsetek rolników, którzy w zasadzie klepią biedę i drobny odsetek właścicieli ziemskich, którzy zupełnie bez potrzeby należą do KRUS-u i w sumie nie wiedzieć czemu płacą tak niskie składki.
Naturalnie przeciętna renta i emerytura z KRUS-u jest prawie dwukrotnie niższa niż ta wypłacana z ZUS-u, ale stopień pokrycia składek w stosunku do wypłacanych świadczeń jest lepszy po stronie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Do KRUS-u dopłacamy 15 mld zł rocznie, a do ZUS-u blisko 40 mld zł. Kłopot w tym, że w KRUS-ie jest blisko 6-krotnie mniej świadczeniobiorców i 10-krotnie mniej płatników składek.
Składka do ZUS-u powinna być progresywna
Druga rzecz to powody ucieczki przedsiębiorców do KRUS-u. Sprawa jest prosta – składki dla mikroprzedsiębiorców, którzy w zasadzie rzadko kiedy osiągają dochód wyższy niż przeciętna krajowa, są za wysokie. Ustawodawca musi w końcu zrozumieć, że należy odróżnić w sensie podatkowym osoby, które mają miesięcznie 10 tys. zł przychodu i tych, którzy nie mają nawet połowy tego. Trzy lata temu pojawiła się propozycja, by obowiązkowe składki różnicować ze względu na wielkość dochodu od 400 zł do 2400 zł miesięcznie. A dlaczego, ktoś kto nie osiąga dochodu w danym miesiącu musi płacić składkę?
Chodzi o ciągłość prowadzenia działalności. Istnieje możliwość jej zawieszenia więc jak ktoś przez kilka miesięcy nie ma dochodu to powinien skorzystać z tej opcji. Gdyby przedsiębiorcy nie musieli płacić ZUS-u w sytuacji, gdy nie osiągają dochodu, to większość by go nie wykazywała. Dodatkowo połowa polskich pracowników etatowych pozakładałaby działalność gospodarczą. Polacy nie zawsze są uczciwi i za to niestety płaci większość społeczeństwa.
Wybitnym przykładem jest casus „przedsiębiorczych matek”, które zakładały działalność gospodarczą i płaciły najwyższe chorobowe przed rozwiązaniem ciąży tylko po to, by otrzymać wysokie świadczenie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tak naprawdę nie miały zamiary prowadzić żadnej działalności gospodarczej – wykorzystywały lukę w przepisach. Ustawodawca może i miał dobre intencje, ale tak skonstruował przepisy, że w zasadzie nie ma możliwości ograniczenia tego procederu w innym sposób niż poprzez uciążliwe działania kontrolne.
W przypadku wstępowania do KRUS-u tylko po to, by płacić niższą składkę też nie wiele da się zrobić. Niemniej najprostsze rozwiązania są najlepsze. Czas w końcu stopniowo włączać rolników do powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych i powoli wyrównywać składki. W efekcie wszyscy zapłacą mniej. Najlepiej zacząć od tych, którzy mają na tyle wysokie dochody, że wcale nie muszą korzystać z tak dużej pomocy państwa. Pytanie tylko, czy koalicja to wytrzyma?
Łukasz PiechowiakGłówny ekonomista Bankier.pl