Zakończona w grudniu seria obniżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się we wrześniu 2007 roku. Nowy rok Amerykanie przywitali już z oficjalną ceną pieniądza na poziomie 4,25%, a więc o jeden punkt procentowy niższą niż w lecie. I wtedy zaczęły się dziać rzeczy nieprzewidywalne: tylko w styczniu Fed ściął stopy o 125 pkt. bazowych, tnąc je na nieplanowanym posiedzeniu 22. stycznia. Decyzja zapadła przed sesją, podczas której S&P500 już na otwarciu mógł spaść o 5% (wtedy uważano to niemalże za krach). Wówczas niektórzy analitycy mówili, że FOMC wykorzystuje panikę na giełdach, by uzasadnić głębokie cięcia ceny pieniądza i uchronić rynek przed myśleniem typu: „jak źle musi być, skoro Fed tak ostro tnie stopy”.
![]() |
W minionym roku w Stanach Zjednoczonych mogliśmy obserwować politykę zerowych stóp procentowych - mówi dla Bankier.tv Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank. |
Zimą i wiosną wielu ludzi myślało, że przedstawiciele amerykańskich władz monetarnych zwyczajnie oszaleli – gwałtownie obniżali koszty kredytu przy inflacji na poziomie 4%, napędzając deprecjację dolara i hossę na rynkach surowcowych, co prowadziło do jeszcze wyższej dynamiki wskaźników PPI oraz CPI. W lipcu ceny na poziomie konsumentów wzrosły o 5,6%, a koszty producentów aż o 9,8% r/r. USA mogły się pochwalić znaczną ujemną realną stopą procentową. Śladami Rezerwy Federalnej podążyli właściwie tylko bankierzy centrali z Wielkiej Brytanii i Kanady, ale tam cięcia były dużo bardziej rozważne. Tymczasem Fed po raz pierwszy w historii sprowadził cenę pieniądza do przedziału 0,00-0,25% – poprzedni „rekord” z początku lat 50-tych wynosił 0,50%.
W pierwszej połowie roku pozostałe banki centralne były nastawione dużo bardziej restrykcyjnie. Europejski Bank Centralny pod wodzą Jean-Claude’a Tricheta w lipcu ostrożnie podwyższył cenę pieniądza o 25 pb. Stopy rosły też w Szwecji, Norwegii, Danii, Australii, Indiach oraz w większości państw rozwijających się (w tym w Brazylii, Polsce, Rosji czy Turcji). I gdy latem niektórzy zastanawiali się, kiedy Fed zacznie podnosić stopy, w sektorze bankowym rozpoczęło się istne pandemonium. Upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers wywołał przerażenie na rynkach finansowych. Panice tej ulegli także ludzie zarządzający bankami centralnymi. 10. października w skoordynowanej akcji na niezapowiedzianych posiedzeniach stopy procentowe zostały obniżone równocześnie w USA, Eurolandzie, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Szwecji i Chinach. Akcja ta rozpoczęła szaleństwo obniżek kosztów kredytu, które obiegło prawie cały świat. Najwięcej fantazji wykazali flegmatyczni Anglicy (cięcie o 150 pb.) oraz chłodni Skandynawowie (w Norwegii i Szwecji cięto po 175 pb.). W efekcie na koniec roku cena pieniądza w USA spadła praktycznie do zera, w Japonii została obniżona do symbolicznego 0,1%, Szwajcarzy chcą utrzymywać Libor dla franka w przedziale 0,0-1,0%, a Brytyjczycy mają najniższe stopy od ponad 300 lat.

Źródło: banki centralne.
Trzeba jednak przyznać, że tak niskie stopy w krótkim terminie mają swoje uzasadnienie – cena ropy naftowej jest najniższa od kilku lat, a groźba recesji i malejące wydatki konsumentów powinny skutecznie powstrzymywać producentów i sprzedawców przed podwyższaniem cen. Ekonomiści zaczęli wręcz mówić o groźbie deflacji w Stanach Zjednoczonych. Choć jak na razie obawy te są mocno przesadzone – praktycznie za całość spadku wskaźnika CPI odpowiadają taniejące paliwa – wraz ze zmianą trendu na rynkach surowcowych inflacja w USA znów zacznie rosnąć (a przynajmniej przestanie spadać).
Grudniowe decyzje banków centralnych ze Stanów Zjednoczonych, Japonii i Szwajcarii zdecydowanie ułatwiły prognozowanie ich następnych posunięć – wiadomo, że cena pieniądza w tych państwach już nie spadnie. Zazwyczaj Fed dokonywał pierwszej podwyżki ceny pieniądza dopiero gdy stopa bezrobocia przestawała rosnąć. Prognozy większości ekonomistów zakładają wzrost tego wskaźnika, co pozwalałoby się spodziewać zerowych stóp procentowych w ciągu całego 2009 roku. Zwłaszcza że ostatni komunikat FOMC zakłada utrzymanie tych nadzwyczajnie niskiej ceny pieniądza przez „jakiś czas”. Jednakże praktycznie darmowy pieniądz z Rezerwy Federalnej jest szalenie niebezpieczny dla poziomu przyszłej inflacji i stabilności całego systemu finansowego – powstaje pytanie czy Ben Bernanke powieli błąd Alana Greenspana i „nadmucha” kolejną bańkę spekulacyjną lub dwucyfrową inflację na poziomie cen konsumentów. Takie zapewne będą konsekwencje długiego utrzymywanie tak niskiej stopy funduszy federalnych. Ale najprawdopodobniej scenariusz ten nie ziści się jeszcze w tym roku. Świadomość konsekwencji ma zapewne także sam Bernanke i jego otoczenie. Pytanie czy proinflacyjna polityka Fed-u jest zamierzonym działaniem, czy też desperacką próbą obrony obecnego systemu finansowego.
![]() |
W najbliższym czasie czeka nas w Polsce seria obniżek stóp procentowych - mówi dla Bankier.TV Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku PKO BP. |
Jeszcze mocniej może dziwić tak niska cena pieniądza w Szwajcarii, której bank centralny słynie z bardzo odpowiedzialnej polityki pieniężnej. Po ostatniej obniżce o 50 pb. SNB zapowiedział zasilenie systemu finansowego „hojną i elastyczną” podażą płynności. Ponadto szwajcarskie władze monetarne spodziewają się w przyszłym roku recesji (spadku PKB w granicach 0,5-1,0%), co w połączeniu ze spadającymi cenami paliw ma skutkować praktycznie zerową inflacją w ciągu najbliższych dwóch lat. Treść tego komunikatu pozwala spodziewać się utrzymania oprocentowania franka bez zmian w ciągu całego przyszłego roku.
Większy respekt wobec inflacji wykazuje Europejski Bank Centralny, który w grudniu obniżył główną stopę procentową do poziomu 2,50%, zaś jego prezes zasygnalizował wstrzymanie się z kolejnymi cięciami. Najwyraźniej Trichet chce zachować w swoim arsenale trochę amunicji na wypadek zaostrzenia się recesji w strefie euro. Niemniej jednak w roku 2009 cena pożyczenia euro może spaść do rekordowo niskiego poziomu 2,00%. Przy obecnych trendach na rynkach surowcowych i nasilających się tendencjach recesyjnych podwyżka stóp wydaje się bardzo mało prawdopodobna.
Jeszcze trudniejszą sytuację ma Bank Anglii, który w styczniu ściął cenę pieniądza do poziomu niewidzianego od 315 lat. Ekonomiści są zgodni, że gospodarka Wielkiej Brytanii ma przed sobą najgorsze perspektywy spośród wszystkich państw „starej” UE – mówi się o spadku PKB od 1% do 2%. Dodatkowo prowadzenie polityki monetarnej utrudnia gwałtowna deprecjacja funta, który od lipca stracił prawie 30% względem dolara, zaś w stosunku do euro jest najsłabszy w historii. W tym kontekście Bank Anglii staje przed trudnym wyborem niższych stóp procentowych, łagodzących skutki recesji i rosnącym ryzykiem inflacji oraz pozostawieniem ceny pieniądza bez zmian, co i tak może nie rozwiązać żadnego z powyższych problemów.
Jednakże globalna fala obniżek stóp procentowych pozostawiła wyspy, na których inwestorzy akceptujący podwyższone ryzyko wciąż mogą dobrze zarobić. Od początku roku bank centralny Brazylii podwyższył oprocentowanie gotówki o 2,5 pkt. procentowego, do poziomu 13,75%, co przy inflacji na poziomie 6,4% należy uznać za przejaw dość restrykcyjnej polityki monetarnej. Dwucyfrowe stopy procentowe zachowały się także w Turcji, Rosji, RPA oraz Rumunii. Tak więc polska Rada Polityki Pieniężnej często ganiona za nadmierną restrykcyjność pozostaje daleko w tyle za wieloma bankami centralnymi państw rozwijających się.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl