Władze Krymu ogłosiły po zakończonym w niedzielę referendum, że 96,8 proc. głosujących opowiedziało się za przyłączeniem półwyspu do Rosji. USA, UE i jej kraje, które tak jak Kijów uważają plebiscyt za nielegalny, odrzuciły jego wyniki.
Za przyłączeniem Krymu do Rosji zagłosowało 96,8 proc. uczestników niedzielnego referendum na półwyspie - oświadczył w poniedziałek szef komisji Rady Najwyższej Krymu ds. referendum Michaił Małyszew, podając ostateczne wyniki głosowania. Małyszew powiedział również, że frekwencja wyniosła 83,1 proc.
Według danych podanych przez Małyszewa 96,77 proc. odpowiedziało pozytywnie na pierwsze pytanie, które brzmiało: "Czy jesteś za ponownym zjednoczeniem Krymu z Rosją na prawach podmiotu Federacji Rosyjskiej?". Na drugie pytanie: "Czy jesteś za przywróceniem obowiązywania konstytucji Republiki Krym z 1992 roku i za statusem Krymu jako części Ukrainy?" - twierdząco odpowiedziało 2,5 proc. głosujących; 0,7 proc. głosów uznano za nieważne.
Referendum zostało ogłoszone 27 lutego, po zajęciu budynków rządu i parlamentu Autonomicznej Republiki Krymu w Symferopolu przez uzbrojonych ludzi. Deputowani mianowali wtedy premierem Siergieja Aksjonowa, lidera partii Rosyjska Jedność. Ten oświadczył, że uważa odsuniętego od władzy Wiktora Janukowycza za prawowitego prezydenta Ukrainy. Poinformował też, że władze krymskie nawiązały "współpracę z Flotą Czarnomorską w zakresie ochrony obiektów ważnych dla życia Autonomii". Ukraińskie jednostki wojskowe na półwyspie zostały otoczone przez rosyjskich żołnierzy i uzbrojonych ludzi z prorosyjskich sił separatystycznych.
Zgodnie z danymi Państwowej Służby Statystycznej Ukrainy z 1 listopada 2013 roku 58,5 proc. z 2 mln mieszkańców Krymu to Rosjanie, 24,3 proc. - Ukraińcy, 12,1 proc. - krymscy Tatarzy, 1,4 proc. - Białorusini, 1,1 proc. - Ormianie, i 2,6 proc. - przedstawiciele innych narodów.
Nieprawidłowości podczas referendum
Podczas niedzielnego referendum ws. przyłączenia Krymu do Rosji, nieuznawanego przez władze ukraińskie, doszło do nieprawidłowości - informuje w poniedziałek organizacja społeczna Komitet Wyborców Ukrainy. Zdaniem jej szefa, Andrija Kriski, głównym narzędziem służącym do fałszowania wyników była uproszczona procedura dodawania ludzi do spisu wyborców w dzień referendum, odbywająca się bezpośrednio w lokalach wyborczych. Liczbę osób dodanych tym sposobem Krisko określa jako anomalną.
Ponieważ władze ukraińskie zablokowały dostęp do aktualnych spisów wyborczych, organizatorzy zapowiedzieli, że posłużą się listami z wyborów do Rady Najwyższej Ukrainy z 2012 r. Zameldowane w danym okręgu osoby, których nie było na liście, zapisywano na osobnej kartce i wydawano im kartę do głosowania.
Ekspert nie wyklucza, że dzięki tej procedurze te same osoby mogły głosować więcej niż w jednym punkcie wyborczym.
"Świat nie będzie przyglądał się aneksji cudzego terytorium"
Wcześniej w niedzielę, po ogłoszeniu pierwszego sondażu exit poll o wynikach, Biały Dom wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że świat nie będzie przyglądał się aneksji cudzego terytorium. "Stany Zjednoczone i ich sojusznicy wielokrotnie jasno mówili, że wojskowa interwencja i naruszenie prawa międzynarodowego sprawią, iż Rosja będzie płaciła coraz wyższą cenę - nie tylko na skutek środków nałożonych przez USA i amerykańskich sojuszników, ale także na skutek destabilizujących działań samej Rosji" - podkreślił rzecznik Białego Domu Jay Carney.
Oświadczenia o tym, że krymskie referendum jest nielegalne i jego wyniki nie mogą zostać uznane, wydały Ministerstwa Spraw Zagranicznych Francji i Wielkiej Brytanii. Ukraińskie władze nie zareagowały dotychczas na krymski plebiscyt. Wcześniej jego przeprowadzenia zakazał Trybunał Konstytucyjny Ukrainy.
Nie ma zgody co do sankcji
UE uważa referendum za nielegalne i bezprawne i nie uzna jego wyniku - oświadczyli przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej Jose Barroso. Taką samą ocenę wyraził przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.
UE dotąd groziła wprowadzeniem sankcji wizowych i finansowych wobec osób odpowiedzialnych za naruszenie suwerenności Ukrainy, jeżeli nie dojdzie do deeskalacji kryzysu na Krymie. W niedzielę ambasadorowie krajów UE w Brukseli nie uzgodnili ostatecznej treści sankcji; uczynią to w poniedziałek w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych krajów UE.
Według nieoficjalnych doniesień lista osób objętych sankcjami może obejmować przywódców krymskich separatystów, a także członków rosyjskich władz bezpośrednio odpowiedzialnych za decyzje prowadzące do naruszenia terytorialnej suwerenności Ukrainy. Według dyplomatów nie jest wykluczone, że lista zostanie poszerzona o Rosjan dopiero w kolejnych dniach w zależności od dalszych wydarzeń. Zapewne jednak nie znajdą się na niej nazwiska prezydenta Rosji Władimira Putina i szefa MSZ Siergieja Ławrowa.
Krym już prawie obiema nogami w Rosji
Na Krymie po zakończeniu głosowania nieuznawany przez władze ukraińskie wicepremier autonomii Rustam Temirgalijew oświadczył, że krymski parlament przyjmie oficjalny wniosek o wstąpienie półwyspu w skład Federacji Rosyjskiej już w poniedziałek.
W Moskwie przewodniczący Dumy Państwowej (niższej izby parlamentu) Siergiej Naryszkin przypomniał, że ustawa z 2001 roku przewiduje przyjęcie nowego podmiotu w skład FR. Przewiduje ona, że obce państwo zwraca się do FR z prośbą o wejście w skład federacji i zawarcie traktatu. Następnie prezydent FR informuje o tym obie izby parlamentu i rząd i jeśli to konieczne, przeprowadza konsultacje.
Według dalszej procedury po podpisaniu traktatu prezydent FR występuje do Sądu Konstytucyjnego o sprawdzenie jego zgodności z ustawą zasadniczą. Kolejny etap to przekazanie Dumie Państwowej do ratyfikacji traktatu, a także wniesienie pod jej obrady projektu federalnej ustawy konstytucyjnej o przyjęciu do Federacji Rosyjskiej nowego podmiotu. Do przyjęcia takiej ustawy potrzebne jest też poparcie Rady Federacji, izby wyższej parlamentu.
Naryszkin ocenił też, że referendum na Krymie to dla Rosji "historyczny dzień". Przewodniczący Komisji ds. WNP w Dumie Leonid Słucki wykluczył, by Moskwa wycofała się z deklaracji przyjęcia Krymu do FR, jeśli taka jest wola jego mieszkańców wyrażona w referendum.
Rozejm do 21 marca
W niedzielę ukraińskie ministerstwo obrony ogłosiło, że porozumiało się z rosyjską Flotą Czarnomorską na Krymie i resortem obrony w Moskwie w sprawie rozejmu do 21 marca. Do tego czasu nie będą podejmowane działania przeciwko ukraińskim obiektom wojskowym na półwyspie. Według ekspertów rozejm może jednak oznaczać, że strona ukraińska dostaje czas na ewentualną ewakuację z półwyspu swoich żołnierzy.
Jeszcze w przeddzień referendum, w sobotę, Rada Europy ogłosiła wstępny raport sporządzony przez jej organ doradczy - Komisję Wenecką. Raport głosi, że plebiscyt na Krymie "jest nie do pogodzenia z zasadami konstytucyjnymi i standardami demokratycznymi".
Rosja natomiast w ciągu weekendu powtarzała, że referendum jest zgodne z prawem międzynarodowym. Ocenę tę wyraził prezydent Władimir Putin w rozmowie telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel oraz z prezydentem USA Barackiem Obamą. Jak przekazał w niedzielę Kreml, Putin powiedział Obamie, że władze w Kijowie nie są skłonne do "do poskromienia nieokiełznanej przemocy grup ultranacjonalistów i radykałów, którzy destabilizują sytuację i terroryzują cywilów, w tym ludność posługującą się językiem rosyjskim i naszych rodaków".
W sobotę Rosja, zgodnie z przewidywaniami, zawetowała w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przedstawiony przez USA projekt rezolucji potępiający krymskie referendum i wzywający do nieuznania jego wyników. Od głosu wstrzymały się Chiny.
Polscy parlamentarzyści lecą do Kijowa
To kolejny gest solidarności z Ukrainą. Polscy parlamentarzyści lecą do Kijowa na specjalne posiedzenie prezydium Zgromadzenia Parlamentarnego Ukrainy, Polski i Litwy. Delegacja pod przewodnictwem marszałka Senatu Bogdana Borusewicza ma spotkać się z ukraińskim premierem i liderami głównych partii.
W skład delegacji wchodzi między innymi szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, który podkreśla, że nie będzie to kolejne ze spotkań parlamentarzystów sąsiadujących ze sobą krajów. "Symboliczne, bo to będzie dzień po referendum na Krymie i pierwsze spotkanie na szczeblu parlamentarnym. Ważne i chcemy tam powiedzieć parę ważnych rzeczy" - tłumaczy Grzegorz Schetyna. Dodaje, że posłowie i senatorowie chcą ustalić szczegóły współpracy parlamentarnej i przekazać wsparcie dla ukraińskich polityków.
Posiedzenie Prezydium Zgromadzenia Parlamentarnego Ukrainy, Polski i Litwy miało się odbyć w Wilnie, ale z inicjatywy Litwinów przeniesiono je do Kijowa.
W drodze powrotnej na pokład specjalnego samolotu polskiej delegacji wsiądzie dwadzieścia osób - matki z małymi dziećmi. To rodziny ukraińskich działaczy niepodległościowych z Krymu. Trafią do podwarszawskiego Legionowa, gdzie przygotowano dla nich ciekawą ofertę wypoczynku.
Ukraińskie matki mają spędzić w Polsce dwa tygodnie. W kolejnych miesiącach do podwarszawskich i stołecznych gmin trafić ma ponad 120 osób - głównie członków rodzin ukraińskich pograniczników z Krymu. Samorządowcy apelują do polskich firm i instytucji o włączenie się w akcję pomocy ukraińskim rodzinom. W planach jest także zorganizowanie w Polsce "zielonych szkół" dla dzieci z Kijowa.
PAP/mw/ ksaj/ kar/awl/ mc/ dan/nformacyjna Agencja Radiowa (IAR)/zbiorcza/dabr